Inwestorzy dyktują warunki

Globalne rynki uparcie nie chcą się poddać i po panice z IV kwartału ub.r. rentowności obligacji wróciły do wcześniejszych poziomów, a apetyt na ryzyko pozwolił na spadek nie tylko rentowności Włoch, ale i Turcji. U nas… to skomplikowane.

Ostatnie dni przyniosły przynajmniej dwie pozytywne informacje z krajowego podwórka. Po pierwsze, w styczniu aktywa funduszy obligacji korporacyjnych przestały spadać, mimo że w ostatnich miesiącach roku odpływy sięgały grubych kilkuset milionów złotych (prawie 1 mld zł w grudniu). Być może najbardziej wystraszeni sytuacją inwestorzy postanowili wyjść jeszcze przed końcem roku, być może powody były inne – nie dowiemy się. Najważniejsze, że sytuacja ustabilizowała się, choć trudno przesądzić na jak długo. Druga informacja do sukces emisji Ghelamco skierowanej do inwestorów instytucjonalnych. 138 mln zł to niebagatelna kwota, 36 złożonych zapisów też świadczy o jednomyślnie korzystnej ocenie zaproponowanych warunków. Cena była słona – 4,5 pkt proc. marży za trzyletnie papiery. Nieco ponad rok temu marża za taki sam tenor została ustalona o 1 pkt proc. niżej i 50 mln zł uplasowano bez problemu. Teraz obok podniesionej marży inwestorzy wydębili jeszcze dyskonto w cenie emisyjnej (130 bps), co daje realną marżę na poziomie 4,9 pkt proc. Słono, ale przynajmniej wiadomo, że rynek jest znów chłonny, o ile zaproponować dobrą cenę.

Czy to samo dotyczy inwestorów indywidualnych? Tego jeszcze nie wiemy, zapisy w publicznej emisji obligacji Echa trwają do 1 marca. Sama oferta wygląda na dobrze skrojoną względem wycen wcześniejszych emisji Echa na rynku wtórnym, ale notowania nieco poniżej nominału jeszcze nikomu nie pomogły w domknięciu nowej emisji. Być może większy apetyt na ryzyko rozbudzi garść informacji ze światowych rynków obligacji. W USA indeks total return (uwzględniający odsetki i wyceny obligacji) obligacji high yield (czyli bez ratingu inwestycyjnego) wspiął się na nowy szczyt i tym samym załamanie rynku z IV kwartału stało się faktem historycznym i okazją do zakupów. Efektywna rentowność spadła do 6,6 proc. (z 8 proc. w końcówce grudnia), co oznacza (prawie) powrót do warunków, które utrzymywały się w ub.r. od lutego (wyprzedaży obligacji skarbowych) do końca trzeciego kwartału, kiedy tąpniecie na rynkach akcji zredukowało apetyt na ryzyko. Obligacje skarbowe także stały się poszukiwanym towarem w ostatnich tygodniach. Rentowność 10-letnich bundów spadła do 10 pkt bazowych, co jest najniższym poziomem od dwóch lat. Co prawda spadek rentowności obligacji o najwyższym ratingu może sugerować, że trwa poszukiwanie bezpiecznych przystani, ale rok 2016 gdy rentowności były nawet ujemne, przypomina nam, że to niekoniecznie musi być prawdą. Po prostu inwestorzy kupują to, co drożeje, a zastanawianie się nad fundamentalnym sensem takiego działania zostawiają na spokojniejszy okres. Na gorączkę zakupów załapały się nie tylko papiery Włoch (rentowność dziesięcioletnich papierów to 2,85 proc. – prawie 90 bps mniej niż w połowie roku) mimo coraz częściej artykułowanych obaw o recesję w tym kraju, ale także Turcji. Tu rentowność obligacji spadła poniżej 15 proc. (do 14 proc. w połowie stycznia) wobec 22 proc. osiąganych w połowie ub.r. Widać władze tureckie poradziły sobie ze spiskującym kapitałem zagranicznym wiadomo jakiego pochodzenia… W rzeczywistości zmiana świadczy tylko o apetycie na ryzyko, który utrzymuje się na rynkach od dłuższego czasu i zdaje się przybierać na sile za każdym razem, gdy pojawi się szansa na chwilowe choćby odsunięcie w czasie problemów tego czy innego kraju. Czy inwestorzy będą tego żałować, czy cieszyć się z premii za odwagę, przekonamy się za jakiś czas. Na razie odważni zarabiają.

 

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: