Prezydent-elekt Biden chce wypełnić pokładane w nim nadzieje na wsparcie gospodarki, ale zaoferowane 1,9 bln USD w wydatkach może być trudne do zrealizowania. Oczekiwania rynkowe były wyższe, stąd dzisiejsza sprzedaż faktów. USD odbija, mimo że prezes Fed Powell uderzył w gołębie tony.
Joe Biden ujawnił swój plan wyciągania gospodarki z kryzysu. W kwocie 1,9 bln USD zawierają się czeki zapomogowe, zasiłki dla bezrobotnych, środki na zarządzanie walką z pandemią oraz pomoc dla władz stanowych i federalnych. Rozważana jest też podwyżka płacy minimalnej. Inicjatywa to głównie postulaty Demokratów, które były poruszane w ubiegłym roku, ale regularnie torpedowane przez Republikanów. Oznacza to, że są nikłe szanse, aby pakiet przeszedł przez Senat w zaprezentowanej formie, gdyż do przegłosowania oporu Republikanów będzie potrzeba 60 głosów (przy 50 w rękach Demokratów). W rezultacie bardzo możliwe, że końcowa wielkość pakietu, która udałoby się przepchnąć przez Kongres, może być mniejsza nawet o połowę. Uczestników rynku dosięga brutalna rzeczywistość polityczna – niebieska fala ma swoje ograniczenia w zasadach działania Kongresu. Budowane w ostatnich dniach oczekiwania były wygórowane. Do tego Biden przestrzegł, że każdy będzie musiał częściowo ponieść ciężar pakietu w podatkach (prędzej bardziej zamożni Amerykanie i firmy). W końcowym rozrachunku to zastrzyk fiskalny dla całej gospodarki będzie miał kluczowe znaczenie, na razie nie ma potencjału na dodatkowy optymizm. Sprzedaż faktów przed weekendem ma sens, zanim „przegryzie” się idea długofalowej ekspansji fiskalnej.
Dalej uważam, że w obecnych warunkach nie ma miejsca na umocnienie dolara i tylko świadomość wysokich wycen walut G10 względem USD w okresach zawahania przechyla szalę na rzecz redukcji pozycji. Wczoraj mieliśmy próbkę tego, w która stronę podążałby dolar, gdyby inwestorzy nie wdawali się w dywagacje na temat przedwczesnego zwrotu w polityce Fed. USD znalazł pretekst do umocnienia w wyższych rentownościach obligacji, które rosną na oczekiwaniach, że ekspansja fiskalna pchnie w górę inflację, a na co Fed zareaguje zacieśnianiem polityki. Osobiście wątpię w ten ostatni element łańcucha, a w czwartek znalazłem potwierdzenia w słowach prezesa Fed Powella. Stwierdził on, że Fed poczeka na trwałe przekroczenie celu inflacyjnego na poziomie 2 proc. i w najbliższym czasie nie będzie się przymierzał do podwyżki stóp procentowych ani ograniczenia skupu aktywów. Powell dodał, że podejście Fed będzie mniej ilościowe, a bardziej skupi się na jakościowym osądzie danych. Innymi słowy nie ma konkretnego poziomu inflacji, który da sygnał do podwyżki, a większe znaczenie będą miały inne wskaźniki, np. związane z rynkiem pracy. W moim odczuciu Powell robi wszystko, by przekonać rynki, że przyszła polityka Fed nie może być analizowana według starych wzorców, kiedy strach decydentów przed uciekającą inflacją skłaniał ich do przedwczesnej normalizacji. Ale ekspertów od Fed na rynku jest tyle samo, co ekspertów o skoków narciarskich w Polsce, więc przekonanie wszystkich do swojej racji nie będzie dla Powella łatwym zadaniem.
W USA mamy dziś wysyp kluczowych danych o aktywności gospodarczej, gdzie częściowo powinniśmy obserwować negatywny wpływ ekspansji pandemii COVID-19. Ryzyko dotyczy przede wszystkim sprzedaży detalicznej. Ograniczenie zgromadzeń powinno przyhamować sezonowe zakupy świąteczne, podczas gdy zamknięcie restauracji obniży sprzedaż żywności. Z drugiej strony wzrost cen paliw zwiększy ich udział w wolumenie zakupów. Dobry wynik powinna za to pokazać produkcja przemysłowa, gdyż aktywność tego sektora nie słabnie w odpowiedzi na ożywienie globalne oraz poprawę sytuacji w sektorze paliwowym wraz ze wzrostem cen ropy naftowej. Indeks NY Empire State prawdopodobnie wzrośnie na oczekiwaniach poprawy perspektyw gospodarczych wraz z uruchomieniem pakietów fiskalnych. Indeks nastrojów konsumentów pokaże jaka jest wypadkowa ekspansji koronawirusa i zapowiedzi wypłaty czeków w wysokości 2000 USD.
Źródło: Konrad Białas, Dom Maklerski TMS Brokers S.A.