
Podatek katastralny wraca do debaty publicznej. Politycy proponują opodatkowanie trzeciego i kolejnych mieszkań, ale eksperci ostrzegają: Polska nie ma ani infrastruktury, ani społecznej zgody na taką rewolucję. Czy nowa danina przyniesie sprawiedliwość, czy tylko chaos?
W Polsce znów rozgorzała debata o podatku katastralnym, tym razem w kontekście opodatkowania trzeciego i kolejnych mieszkań. Temat powraca z wyjątkową siłą, wywołując emocje zarówno wśród właścicieli nieruchomości, jak i polityków szukających sposobu na uszczelnienie systemu podatkowego i poprawę kondycji finansowej samorządów. Czy planowane zmiany mają szansę wejść w życie? I co oznaczałyby dla rynku?
Polityczne propozycje: od trzeciego lokum lub dopiero od piątego
Pomysł Lewicy zakłada opodatkowanie osób posiadających więcej niż dwa lokale mieszkalne. Projekt przewiduje wyjątki, m.in. dla rodzin z dziećmi – jeśli właściciel deklaruje, że mieszkania są przeznaczone dla potomstwa, jedno mieszkanie na jedno dziecko miałoby być zwolnione z podatku.
Alternatywną koncepcję przedstawiono w ramach obywatelskiej petycji: podatek miałby obejmować dopiero piątą i kolejne nieruchomości, w tym te niewykorzystywane lub wynajmowane. Stawki podatku miałyby rosnąć progresywnie: od 2% przy piątej i szóstej nieruchomości, do nawet 4% przy dziewiątej i każdej kolejnej.
Polska niegotowa na kataster?
Choć pomysły brzmią ambitnie, to wprowadzenie podatku katastralnego wymagałoby gruntownej przebudowy całego systemu ewidencji nieruchomości. Obecnie działający system (EGiB) nie dysponuje kompletnymi, aktualnymi wycenami rynkowymi. Brakuje też centralnej bazy danych wartości nieruchomości, a księgi wieczyste w wielu przypadkach są nieaktualne.
Koszty stworzenia aparatu administracyjnego zdolnego do egzekwowania podatku katastralnego szacowane są na setki milionów złotych rocznie, a sam proces wyceny kilkunastu milionów nieruchomości byłby nie tylko czasochłonny, ale również podatny na spory i manipulacje.
Wpływ na rynek nieruchomości: więcej podaży czy chaos?
Najbardziej odczuwalnym skutkiem byłoby zniechęcenie inwestorów do utrzymywania większej liczby mieszkań. Przy niskiej stawce (np. 1%) rynek mógłby się tylko nieznacznie rozruszać, ale przy wyższych stawkach możliwa byłaby fala wyprzedaży inwestycyjnych mieszkań, zwłaszcza tych trzymanych jako lokata kapitału.
Eksperci szacują, że na rynek mogłoby trafić nawet 100–150 tys. mieszkań, co w krótkim czasie mogłoby wpłynąć na korektę cen – zarówno na rynku wtórnym, jak i pierwotnym. W dłuższej perspektywie jednak skutki byłyby trudne do przewidzenia.
Niespójności i pytania o sens
Choć podatek katastralny miałby objąć jedynie ok. 1% podatników (czyli 300–400 tys. mieszkań spośród ok. 16 mln), wśród objętych daniną znalazłyby się głównie tanie lokale inwestycyjne. Najdroższe, luksusowe mieszkania i domy – często należące do zamożniejszych Polaków – w większości pozostałyby poza opodatkowaniem, jeśli są jednym z dwóch posiadanych przez daną osobę. To z kolei stawia pod znakiem zapytania społeczny wymiar sprawiedliwości planowanych zmian.
Dodatkowo, koszt wdrożenia systemu mógłby przewyższyć potencjalne zyski – szczególnie w przypadku ograniczonego zakresu opodatkowania. Przykład Włoch pokazuje, że wpływy z podatku katastralnego od drugiego mieszkania wynoszą zaledwie 0,4% PKB – tyle, ile Polska obecnie uzyskuje z podatku od nieruchomości liczonego od powierzchni.
Czy jest alternatywa?
Eksperci wskazują, że jeśli Polska ma skutecznie wdrożyć podatek katastralny, powinien on obejmować wszystkie nieruchomości – ale w sposób progresywny. Przykładowo: 0,3% wartości od pierwszego lokum, 0,5% od drugiego i 1% od trzeciego i kolejnych. Takie podejście byłoby bliższe standardom europejskim i pozwoliłoby zachować element sprawiedliwości społecznej. Niezbędne byłyby także mechanizmy osłonowe, np. ulgi dla seniorów, osób z niepełnosprawnościami czy rodzin wielodzietnych.
Podatek katastralny w Polsce to temat pełen sprzeczności. Choć idea opodatkowania wartości nieruchomości może wydawać się słuszna w świetle unijnych zaleceń, to jego wdrożenie napotyka szereg barier: technicznych, finansowych i społecznych. W obecnej formie propozycje mogą przynieść więcej chaosu niż realnych korzyści, a jedynym rzeczywistym efektem byłoby pozorne spełnienie międzynarodowych rekomendacji.
Portal Skarbiec.biz
[na podstawie informacji prasowej: rynekpierwotny.pl]