Jak nasz umysł (nie) radzi sobie z rynkami finansowymi

Jak nasz umysł (nie) radzi sobie z rynkami finansowymi

[18.10.2016] Nasze życie nieprzerwanie przenika się ze światem finansów. Bez względu na to, czy inwestujemy, czy zupełnie nie interesują nas tematy związane z ekonomią, musimy pracować i spłacać kredyty. W związku z tym przyszły stan gospodarki i zmiany, jakie w niej zachodzą, mają bardzo duży wpływ na naszą życiową sytuację.

Konieczność podejmowania decyzji w sferze finansów oraz ich często znaczące konsekwencje dla naszego życia sprawiają, że warto przyjrzeć się procesowi ich podejmowania. Jak się okazuje, popełniamy w tej kwestii wiele błędów, których warto być świadomym.

Błąd potwierdzenia

W dużej mierze nasze błędy wynikają z faktu, że nie lubimy niepewności, mamy silną awersję do ryzyka – funkcjonując w niepewnym otoczeniu, nie czujemy się bezpiecznie. W związku z tym pragniemy, by niepewność była jak najmniejsza – próbujemy ją zmierzyć, a następnie wyliczone w pewien sposób ryzyko staramy się zminimalizować.

By to osiągnąć, z pomocą przychodzą nam prognozy: tworzymy scenariusz przyszłych zdarzeń, na jego podstawie podejmujemy decyzje, a następnie staramy się wyzbyć poczucia zagrożenia wynikającego z niepewności. W tym celu poszukujemy  danych, z których możemy dowiedzieć się więcej na temat prawdopodobieństwa powodzenia naszych działań – w tym miejscu wpadamy w pułapkę naszego własnego umysłu.

Będąc już zaangażowanym: czy to w zakup akcji, pozycję na rynku instrumentów pochodnych, czy spłacanie kredytu denominowanego w obcej walucie – będziemy szukali danych w sposób selektywny: odrzucimy te wiadomości, które będą wskazywały na nasz potencjalny błąd – większą wagę przywiążemy do wieści, które utwierdzą nas w przekonaniu, że podjęliśmy dobrą decyzję: to tzw. błąd potwierdzenia.

Znalezienie argumentów, które potwierdzają nasz punkt widzenia, nie jest trudne: wystarczy spojrzeć na szereg opinii ekspertów, które, często wzajemnie się wykluczając, tworzą zbiór praktycznie wszystkich możliwych scenariuszy przyszłych zdarzeń: wybieramy spośród nich taki, który utwierdza nas w przekonaniu, że postąpiliśmy słusznie, chociaż powinniśmy postępować zupełnie na odwrót: by sprawdzić, czy nasza teza jest słuszna, należy wyszukiwać argumentów na jej obalenie.

Nasze analizy dają nam iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa – nie zmniejszamy dzięki nim realnego ryzyka, co więcej, nabyte w taki sposób poczucie pewności skłania nas nawet do podejmowania nadmiernego ryzyka.

"Istnieje tylko to, co widzisz"

Odnalezienie pewności na rynkach jest niemożliwe – najczęściej prawdopodobieństwo spadku jest równe prawdopodobieństwu wzrostu. Sporadycznie ta równowaga jest zaburzona w niewielki sposób na korzyść którejś z tych dwóch możliwości.

Kolejna pułapka, która buduje w nas pewność: podejmujemy decyzję na podstawie wszystkich tych informacji, o których wiemy. Musimy sobie jednak zdawać sprawę z tego, że istnieje ogromna ilość danych, które wpływają na rynek, a o których nie słyszeliśmy: nie potrafimy sobie uświadomić, jak niewielkim ułamkiem wszystkich zmiennych determinujących zmiany na rynku są te, których wartości znamy.

Możemy potraktować ekonomię jako funkcję bardzo wielu zmiennych: mając tylko kilka z nich, nie możemy skutecznie przewidzieć przyszłości  – jednak bardzo często właśnie tyle nam wystarcza do podjęcia decyzji.

Pamiętajmy, że ten sam problem dotyczy opinii ekspertów: dowiodły tego badania profesorów z  Duke University, które polegały na weryfikacji szacunków dyrektorów finansowych dużych korporacji odnośnie wzrostu indeksu Standard & Poor’s w nadchodzącym roku. Naukowcy zebrali 11600 prognoz, których analiza wykazała, że korelacja między prognozami dyrektorów a rzeczywistymi wartościami była nawet niższa od zera: podczas gdy zapowiadali spadki, istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że nastąpią wzrosty.

Złudzenie zrozumienia

Na ogół potrafimy wyjaśnić większość zdarzeń, które już się wydarzyły: historie układają się w logiczną całość, dając nam przekonanie, że wszystko było do przewidzenia. Z perspektywy lat wszystko staje się nieuniknione: wiedząc dzisiaj o przyczynach wybuchu kryzysu związanego z pęknięciem bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości, nie mamy żadnych wątpliwości, że do niego musiało dojść – zupełnie ignorujemy fakt, że zaraz przed kryzysem prawie nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, co się wydarzy.

To zrozumienie przebiegu zdarzeń z przeszłości daje nam złudne podstawy, by sądzić, że możemy przewidzieć i kontrolować przyszłość – jednak nic takiego się nie dzieje.

Przykład z życia

Ostatnio wiele uwagi poświęca się dyskusji na temat kredytów denominowanych we frankach szwajcarskich. Decyzja o wzięciu takiego kredytu była często podyktowana lepszymi warunkami – jego niższym oprocentowaniem. To wystarczało, niskie oprocentowanie było informacją, na podstawie której dokonywano wyboru, chociaż istniało jeszcze wiele innych czynników, które mogły wpłynąć na sytuację.

Zalicza się do nich ryzyko kursowe: trudno powiedzieć, jak wiele osób było go świadomych, a jak wiele je zignorowało. Zachęceni niższym kosztem kredytobiorcy bez problemu mogli odnaleźć opinie ekspertów, które skutecznie uspokajały wątpliwości na ten temat.  

Możemy znaleźć wiele przykładów krytyki rekomendacji S z lipca 2006 roku, która utrudniała dostęp do kredytów walutowych, jak np. słowa premiera Kazimierza Marcinkiewicza: "Nie rozumiem polityki utrudniania dostępu do kredytów i nie zgadzam się z nią".*

Spośród wielu wypowiedzi specjalistów warto jeszcze przytoczyć słowa Krzysztofa Oppenheima z Oppenheim Enterprise, z marca 2009 roku: "Jeśli planujemy zadłużyć się w CHF, to teraz jest najlepszy moment. W dłuższym dystansie frank na pewno straci na wartości wobec złotówki, zyskamy więc nie tylko na niższej racie, ale możemy też w prosty sposób zmniejszyć sobie zadłużenie."**

Zrozumienie zachowania rynków i podejmowanie decyzji z nimi związanych sprawia nam wiele trudności, których często nie jesteśmy nawet świadomi. Przypomnijmy, w ramach krótkiego podsumowania, dlaczego aż tak trudno jest nam poruszać się w tym obszarze:

1. Znając przebieg historii, możemy ją w logiczny sposób uporządkować i stworzyć ciąg przyczynowo-skutkowy, co daje nam poczucie, że analogicznie można postąpić w przewidzeniu zdarzeń przyszłych.

2. Podejmowane przez nas decyzje opierają się na dostępnej przez nas wiedzy: zupełnie ignorujemy fakt, że być może właśnie ten czynnik, który będzie miał decydujący wpływ na np. kurs akcji, jest nam nieznany. Nie wiemy, ile tak naprawdę nie wiemy – a dostępne dla nas dane traktujemy jako pełne i wyczerpujące. Na ich podstawie tworzymy spójny scenariusz przyszłych wydarzeń, w którym nasze szacunki wydają się sensowne.

3. Po podjęciu decyzji opartych na naszych prognozach stajemy się nieobiektywni: szukamy danych, które usprawiedliwiają nasze działanie, potwierdzają postawioną przez nas tezę. Tym samym zapewniamy sobie iluzoryczne poczucie pewności, które odpowiada na naszą potrzebę bezpieczeństwa.

Wnioski?

Przede wszystkim powinniśmy być bardzo ostrożni. Podejmowanie racjonalnych decyzji w sferze finansów jest bardzo utrudnione z powodu szeregu naszych niedoskonałości. Musimy pamiętać, że poszukiwanie opinii wśród ekspertów czy instytucji, które potwierdzają nasze prognozy, służy jedynie zapewnieniu nam komfortu psychicznego, daje nam złudne poczucie bezpieczeństwa, ale nie ma żadnego wpływu na rzeczywistość. Pamiętajmy, że niczyja opinia nie zmniejszy niepewności, która jest nieodłącznym elementem rynku – za nasze decyzje jesteśmy odpowiedzialni tylko i wyłącznie my.

Bądźmy świadomi niedoskonałości naszego umysłu i pamiętajmy o nich, kiedy będziemy się decydowali na cokolwiek w naszym życiu, szczególnie w obszarze związanym z finansami.

* https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,3457687.html

** https://www.rp.pl/artykul/276909-Jesli-wybrales-franki-szwajcarskie–zadluz-sie–gdy-kurs-tej-waluty-jest-wysoki.html#ap-2

Maciej Kostański

Treści dostarcza GazetaTrend.pl

Oceń ten artykuł: