Koronawirus i środek sezonu grypowego. Przychodnie już pękają w szwach a będzie tylko gorzej.

przychodnia
  • Eksperci alarmują, że dotarcie koronawirusa do Polski to tylko kwestia czasu.
  • Możliwość wybuchu epidemii w Polsce zwiększa czujność. Polacy coraz liczniej zapisują się do lekarzy w celu skontrolowania stanu zdrowia.
  • Na wizytę u lekarza pierwszego kontaktu ciężko dostać się w ciągu dwóch dni od zgłoszenia, a wraz ze wzrostem liczby chętnych, będzie tylko gorzej.

Koronawirus to temat, którym żyje obecnie cały świat. Informacje o zakażeniach w kolejnych częściach globu rozprzestrzeniają się w błyskawicznym tempie. Możliwość pojawienia się choroby w kraju zwiększa czujność Polaków, którzy coraz skrupulatniej obserwują swoje organizmy. Już najmniejsze niepokojące symptomy powodują panikę.

– Mimo tego, że Ministerstwo Zdrowia uspokaja, że w Polsce nie ma zagrożenia epidemiologicznego, warto obserwować swój organizm. Dotyczy to zwłaszcza osób podróżujących, niekoniecznie do Azji. Nowy Koronawirus roznosi się drogą kropelkową, zatem wystarczy kontakt z zarażonym, np. na lotnisku, by znaleźć się w grupie ryzyka – informuje Arkadiusz Piątek z MediSky International.

Brak kontaktu z wirusem to jedyna możliwość na uniknięcie zachorowania, ponieważ obecnie nie ma jeszcze szczepionki zapobiegającej zarażeniu. Eksperci alarmują, że przy dzisiejszej intensywności migracji, dotarcie wirusa do Polski to tylko kwestia czasu, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że odnotowano już zakażenia w krajach Europejskich.

Przychodnie już przepełnione, a będzie tylko gorzej

Objawy zachorowania po zarażeniu wirusem z Wuhan są bardzo podobne do tych występujących przy zwykłej grypie lub zapaleniu płuc. Z pewnością przyczynia się to do zwiększonej czujności pacjentów, którzy obserwując u siebie podobne symptomy mogą czuć się zaniepokojeni. To z kolei może się spowodować wydłużenie kolejek do lekarzy, które, nawet w zwykłym okresie zwiększonych zachorowań na przeziębienie i grypę (który jest obecnie w pełni), są bardzo długie.

Niezwłoczne udanie się do lekarza, by wykluczyć lub potwierdzić chorobę ma szczególne znaczenie w przypadku rozprzestrzeniającego się groźnego wirusa. Ministerstwo Zdrowia apeluje do pacjentów, którzy zauważą u siebie objawy przeziębienia lub grypy o zachowanie spokoju i kierowanie się w pierwszej kolejności do lekarza rodzinnego. Zapewnienie takim osobom szybkiego dostępu do opieki medycznej jest zatem kluczowe. Z tym zadaniem niestety nie radzi sobie NFZ.

– Według danych GUS-u, na jedną publiczną placówkę, w której usługi świadczy lekarz pierwszego kontaktu przypada średnio 1,4 tysiąca pacjentów. Skutki są zauważalne i doświadczają ich chorzy w całej Polsce. Niemal niemożliwe jest umówienie się na wizytę do lekarza rodzinnego na ten sam dzień, a zazwyczaj szybka reakcja na pierwsze objawy choroby pozwala na efektywniejsze leczenie – dodaje Arkadiusz Piątek z MediSky International.

Prywatne leczenie na wagę złota

Rozwiązanie, które może odciążyć niewydolny system publicznej opieki zdrowotnej oferuje rynek prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych, który rośnie w Polsce z roku na rok. Z najnowszych danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że na prywatną polisę zdrowotną zdecydowało się już 2,7 miliona Polaków. Te liczby świadczą o dużej potrzebie, której nie zaspokaja NFZ.

Z badań PIU wynika, że Polakom najbardziej zależy na szybkim dostępie do lekarzy. Możliwość uzyskania niezwłocznej pomocy to nie jedyne czynniki, które przekonują coraz więcej osób do prywatnych polis zdrowotnych. Ubezpieczenia gwarantuje też skuteczne leczenie na najwyższym poziomie, a najnowsze produkty umożliwiają również leczenie w zagranicznych placówkach, które często oferują najnowocześniejsze terapie niedostępne dla pacjentów w Polsce.

Źródło: Brandscope.pl

Oceń ten artykuł: