Czy polski e-commerce potknie się tuż przed żniwami?

Elastyczne finansowanie biznesu pewniejsze niż zmienność bankowych pożyczek

Na październikowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej nieoczekiwanie podwyższyła referencyjną stopę procentową o 40 punktów bazowych – z 0,1 procent do 0,5 procent. Zła wiadomość dla e-handlu nadeszła na samym progu sezonu świątecznego. Firmy, które już zaciągnęły kredyty – czy to bankowe, czy pozabankowe – mogą spodziewać się stopniowego wzrostu oprocentowania rat swoich zobowiązań. Z kolei te, które właśnie szukały zastrzyku zewnętrznego finansowania, mogą zacząć się wahać, czy gra warta jest świeczki. Jak bardzo zmiany zabolą budżety w polskim e-commerce?

Za pasem Black Friday, Cyber Monday i cały Black Week, a tuż potem – okres zakupów świątecznych. Dla przedsiębiorców w branży e-commerce zbliża się najważniejszy czas w roku, który nierzadko decyduje o kondycji firmy na kolejne 12 miesięcy. Decyzja Rady Polityki Pieniężnej w takim momencie to prawdziwy sygnał alarmowy – oznacza ona bowiem, że e-biznes będzie miał trudniejszy dostęp do finansowania właśnie wtedy, gdy może go najbardziej potrzebować.

Trudno planować budżet

Od początku pandemii wartość zaległych zobowiązań całego sektora handlu w Polsce wzrosła o 640 milionów złotych. Obecnie jest to najbardziej zadłużona branża, która pozostawia pod tym względem w tyle przemysł, budownictwo, transport czy gospodarkę magazynową[1]. A byłoby gorzej, gdyby nie e-commerce, który umożliwia sklepom docieranie do większej liczby konsumentów za pośrednictwem sieci. Jednak nawet w handlu online nie jest różowo. Wprawdzie rynek ten szybko i konsekwentnie rośnie, a nad Wisłą mamy już 51 tys. internetowych sklepów, jest też druga strona medalu – aż trzy czwarte polskich e-sklepów doświadcza problemów finansowych[2].

– Ekspansja i rozwój zawsze wymagają finansowania. Tymczasem podwyżka stóp procentowych w październiku, na początku gardłowego dla e-handlu kwartału, oznacza, że sprzedawcy online, którzy zaciągnęli kredyt, muszą się liczyć z większymi obciążeniami finansowymi. Co więcej, ekonomiści twierdzą, że to dopiero początek cyklu podwyżek, możliwe więc, że raty będą rosły w nieprzewidywalnym tempie. Trudno w takiej sytuacji planować budżet – mówi Jakub Pietraszek, CEO Booste, firmy finansującej biznesy e-commerce w modelu revenue-based financing.

Obawy te są tym bardziej zasadne, że – jak wynika ze statystyk Komisji Europejskiej – do najistotniejszych źródeł finansowania działalności polskich małych i średnich przedsiębiorstw należą m.in. takie instrumenty jak: linia kredytowa (55 proc.), kredyt kupiecki (40 proc.) czy kredyt bankowy (39 proc.). Jedynie 3 proc. firm za najważniejsze źródło finansowania uważa kapitał własny[3].

Majaczące na horyzoncie widmo nieprzewidywalności kredytów bankowych, w połączeniu z wyśrubowanymi wymaganiami, może zniechęcać e-handlowców do sięgania po kapitał od banków. Co więcej – stopy procentowe idące w górę mogą przełożyć się na szybko rosnące raty również w przypadku finansowania pozyskiwanego z niektórych innych, pozabankowych instytucji, takich jak klasyczne firmy pożyczkowe. Wynika to z przepisów prawa, w myśl których maksymalny koszt odsetek ustawowych jest równy aktualnemu oprocentowaniu. To oznacza, że wraz z podwyżką stopy procentowej, ten koszt zmienił się z 7,2 proc. do 8 proc. – a ekonomiści sugerują, aby spodziewać się dalszych wzrostów.

Drugiej szansy może nie być

Czy to znaczy, że polski e-commerce zatrzyma się w pół kroku, tuż przed swoimi dorocznymi żniwami? Niekoniecznie. Dobra wiadomość jest bowiem taka, że wsparcia finansowego e-handlowcy mogą szukać w innowacyjnym modelu, zwanym revenue-based financing, niewrażliwym na turbulencje związane z decyzją RPP.

– Model ten nie opiera się na stopach procentowych, więc jest odporny na obecne zawirowania. Firmy, które potrzebują dofinansowania na marketing lub zatowarowanie, płacą jedną, jasną opłatę w wysokości odpowiednio 6 proc. lub 9 proc., a całość spłacają w formie stałego procentu od aktualnych obrotów. Nawet więc, jeśli mają więc gorszy miesiąc, rata nie obciąża znacząco ich budżetu i jest znacznie bezpieczniejsza od wysokich rat bankowych, które mogą jeszcze wzrosnąć – podkreśla Jakub Pietraszek, CEO Booste.

W ubiegłym roku aż 47 proc. Polaków planowało w okresie przedświątecznym robić zakupy właśnie w sklepach online[4]. W tym roku już 5 października w Google zaczęła rosnąć liczba wyszukiwań słów kluczowych związanych z Czarnym Piątkiem[5]. Wyhamowanie działalności na progu najgorętszego okresu roku oznaczałoby dla sklepów online utratę okazji do zdobycia nowych klientów i pomnożenia zysków – czyli rezygnację z szansy, która w przypadku wielu z nich może się już nie powtórzyć.

[1] BIG InfoMonitor

[2] Dun&Bradstreet

[3] Badanie SAFE, Komisja Europejska

[4] Picodi

[5] Google Trends

Źródło: Booste

Oceń ten artykuł: