Jak akcjonariusze "sterują" kursem akcji spółek giełdowych?

Tomasz Bar

Jak akcjonariusze "sterują" kursem akcji spółek giełdowych?

[14.10.2007] Inwestorzy giełdowi podejmując decyzję o wyborze spółki, której akcje chcą kupić, muszą wspierać się różnymi danymi. Do najpopularniejszych należą analiza techniczna i analiza fundamentalna. Warto też śledzić tzw. wskaźniki (cena/zysk, cena/wartość księgowa), choć wymaga to już od inwestora większej wiedzy. Coraz częściej jednak w spółkach giełdowych podejmowane są działania, które utrudniają właściwą ocenę potencjału spółki. Aby ułatwić sobie decyzję, proponuję przyjrzeć się czterem czynnikom mogącym wpływać na cenę akcji.

1. Emisja z prawem poboru

Bardzo popularny w ostatnich 2-3 latach sposób na zwiększenie zainteresowania akcjami, który często powoduje wzrost kursu akcji. Inwestorzy dowiadując się o emisji nowych akcji (zwykle po znacznie niższej cenie niż rynkowa) ruszają do zakupów akcji chcąc mieć prawo do ich zakupu w ramach praw poboru. To co jest istotne to wahania kursów, jakie mają miejsce przy okazji emisji. Po początkowym wzroście kursu następuje zwykle znaczny spadek ich wartości. Dzieje się tak za sprawą przyznania JPP, jednostek praw poboru. Ponieważ cena nowych akcji jest zwykle dużo niższa niż już notowanych, następuje swojego rodzaju równanie w dół i kurs spada nawet o kilkanaście procent w ciągu sesji.

Najlepiej wyjaśni to przykład:

Cena akcji spółki FAM emitującej akcje w ramach praw poboru wynosiła 14 zł. W dniu przyznania praw poboru kurs spadł do 6,5 zł. Był to więc olbrzymi spadek. Dla inwestorów, którzy postanowili wziąć udział w emisji z PP pozostawał on bez znaczenia ponieważ nowe akcje mogli kupić po 1 zł. Dodatkową zachętą było to, że za każdą „starą” akcję FAM można było nabyć dwie akcje nowej emisji. Wystarczyło uzbroić się w cierpliwość. Dla mało doświadczonego inwestora, tak duży spadek kursu w ciągu jednej sesji mógł wydawać się jednak dość mocno niepokojący.

2. Split akcji

Split akcji to nic innego jak podział wartości nominalnej akcji w określonym stosunku. Przykładowo spółka dokonuje splitu 1:10, czyli akcja notowana po 20 zł staje się warta 2 zł.

W sumie niewiele się zmienia poza zwiększeniem ilości akcji będących w obrocie. I właśnie o ten obrót zwykle chodzi. Niższa wartość akcji zwiększa zazwyczaj zainteresowanie walorami wśród drobnych inwestorów. Dotyczy to zwłaszcza spółek, których akcje były notowane po 100-200 zł, a po splicie są po 10-20 zł. Bądźmy jednak szczerzy. Split nie poprawia sytuacji spółki od strony finansowej. To wciąż ta sama spółka i wciąż te same akcje, tyle tylko że jest ich więcej. Osoby mało zorientowane mogą sobie wyrobić błędne zdanie obserwując kurs akcji spółki X. Jeśli zobaczą na wykresie cenę 100 zł, a miesiąc później 10 zł, mogą pomyśleć, że w spółce dzieje się coś bardzo złego. Nic bardziej mylnego.

Zbyt częste i zbyt duże splity akcji nikomu nie służą. Nikomu prócz spekulantom, którzy wykorzystując bardzo niską wartość akcji względnie łatwo mogą wpływać na ich kurs.

Przykład:

Akcje notowane są po 50 gr. Kurs rośnie podczas sesji o 10 gr, co daje zysk 20%. Przypadek spółki PC Guard pokazał, że po mistrzowsku opanowała ona sposób podnoszenia kursu. Od czasu przeprowadzenia splitu w styczniu do sierpnia kurs akcji wzrósł o ok. 700%. Czy ma to odzwierciedlenie w wynikach finansowych, w fundamentach spółki? Nie.

Do spółek, które swoimi decyzjami o splitach wypaczają nieco sytuację należy m.in. FON, który przeprowadził split na początku tego roku i zdecydował się powtórzyć całą operację ponownie. Gant również polubił split. Spółka ma szanse stać się absolutnym rekordzistą pod względem proporcji podziału (1:100). Na skutek splitów akcje wymienionych spółek są lub będą notowane po kilkanaście groszy stając się wyjątkowo podatnymi na gwałtowne, nie uzasadnione wahania kursów. Moda na split akcji trwa. O ile dwa lata temu na taki zabieg zdecydowało się tylko 7 spółek, w 2006 r. było ich 13, a do końca września b.r. splitu dokonało już 14 spółek, natomiast w kolejce czekają następne.

3. Wprowadzenie na giełdę spółek zależnych

Przykładem takiej operacji jest np. wprowadzenie na GPW Noble Banku przez Getin Bank.
Getin Bank zamiast tworzyć nowy segment usług w ramach własnej struktury, postanowił stworzyć od podstaw Noble Bank i wprowadzić go na giełdę. Plus operacji jest taki, że Getin Bank nie dość, że zarobił na debiucie giełdowym Noble Banku, to również będzie czerpał przychody z jego bieżącej działalności.

Zamiar wprowadzenia na Giełdę Papierów Wartościowych spółek zależnych ogłosiło w ostatnim czasie kilkanaście spółek m.in. DGA, Duda, Intercars, Krosno, Żurawie. Rekordziści, jak FAM, BBI Capital NFI czy Capital Partners planują po 3-5 emisji.

Cele wprowadzenia spółek zależnych na GPW są zazwyczaj podobne:
– wyjście z inwestycji poprzez sprzedaż akcji na giełdowym parkiecie. Tak postępują bardzo często fundusze Venture Capital jak MCI, który z powodzeniem przeprowadził kilka emisji spółek ze swojego portfela m.in. bankier.pl, travelplanet.pl,
– wyodrębnienie ze struktury spółki, która specjalizuje się w określonej działalności,
Spółka taka nie posiada obciążeń bycia w grupie kapitałowej, a działanie jako osobny podmiot ułatwia jej dynamiczny rozwój i podnosi efektywność.
– uzyskanie giełdowej wyceny debiutującej spółki, co wpływa korzystnie na spółkę matkę.

Na podstawie zapowiedzi spółek co do upubliczniania spółek córek można stwierdzić, że po modzie na emisje z prawem poboru i split akcji, nadchodzi kolejna. I podobnie jak w przypadku PP i splitu sama informacja o planowanych debiutach spółek z grupy kapitałowej wywołuje entuzjazm wśród inwestorów. Dzieje się tak, gdyż upublicznienie spółki na GPW przekłada się na wycenę pakietu akcji jaki znajduje się w posiadaniu spółki matki. Nietrudno się domyśleć, że w przypadku ciepłego przyjęcia spółki na parkiecie, ów pakiet będzie wart znacznie więcej, niż kiedy wchodzi w skład dużej grupy kapitałowej. Taki skok wartości nastąpił w przypadku Getin Banku, kiedy to Noble Bank zanotował znaczny wzrost kursu akcji już na początku swojej giełdowej przygody.

Wydaje się, że dopóki nowa moda nie przybierze zbyt dużych rozmiarów, nie ma powodów do obaw. Niekorzystne dla rynku byłoby, gdyby spółki zamiast podstawowej działalności skupiały się na emisjach spółek córek, lub co gorsza zawiązywały spółki głównie w celu wprowadzenia ich na GPW.

4. Inwestowanie w akcje innych spółek

Czy jest coś złego w inwestowaniu w inne spółki? Pozornie nie. Poza tym, że takie działania zacierają prawdziwy obraz sytuacji finansowej w spółce. W skrajnych przypadkach może się okazać, że spółka zamiast na działalności podstawowej, zarabia na inwestycjach lub odwrotnie, nietrafione inwestycje osłabiają dobre wyniki spółki. Przykładem z ostatnich tygodni może być tutaj spółka Ponar, która podała dobre wyniki finansowe za II kwartał 2007 r. 11,7 mln zł zysku netto powinno cieszyć posiadaczy akcji spółki. Powinno, lecz czy słusznie? Okazało się bowiem, że zysk z podstawowej działalności spółki to niespełna 1 mln zł, a pozostała kwota to zysk z inwestycji w akcji innej spółki giełdowej – Relpolu.

Kupowanie akcji innych spółek jest popularne w grupach kapitałowych np. u Romana Karkosika. Słynie on z tego, że spółki Alchemia, Skotan, Hutmen czy Boryszew posiadają wzajemnie pakiety swoich akcji. Jest to jednak broń obosieczna. Kiedy koniunktura sprzyja spółkom i ich kursy idą do góry, wszyscy na tym korzystają. Gorzej, jeśli akcje jednej spółki spadają i obniżają tym samym zyski z podstawowej działalności pozostałym spółkom. Inny przykład to spółka Bioton, która zakupiła akcje spółki HTL-Strefa. Początkowo była to inwestycja bardzo intratna, gdyż akcje spółki wzrosły o kilkanaście procent wkrótce po debiucie. Jednak ostatnia korekta na GPW spowodowała, że akcje HTL-Strefy mocno spadły pociągając tym samym w dół wynik finansowy Biotonu.

Przykładem takich transakcji in plus były niedawne duże wzrosty kursu spółki Skotan planującej duże inwestycje w branży biopaliwowej. Podczas gdy rósł Skotan, rósł też kurs Alchemii posiadającej znaczny pakiet Skotanu.

Spółka giełdowa działająca jak TFI?

Może dziwnie to brzmi, ale taki model biznesu wydaje się prowadzić Stormm, spółka znanego inwestora giełdowego Macieja Niebrzydowskiego. Stormm inwestuje zarówno w akcje innych spółek giełdowych, jak i w kontrakty terminowe. O efektach tej strategii inwestorzy przekonają się zapewne za jakiś czas. O ile Stormm trafnie zainwestuje w kontrakty terminowe, zyski mogą być znacznie wyższe niż z tradycyjnej działalności spółki.

Podsumowują: Cztery przedstawione przez mnie sposoby wpłynięcia na kurs akcji nie mają wiele wspólnego z kondycją finansową firmy. Nie są też prawdopodobnie jedynymi, a tymi bardziej znanymi. Moim celem jest pokazanie jakie sytuacje mogą mieć miejsce. Każdy inwestor, nim zakupi akcje danej spółki, powinien nie tylko prześledzić jej notowania, ale przede wszystkim spróbować odnaleźć informacje co mogło wpłynąć na ich kurs. Jak wspominałem wcześniej splitu, akcji dokonało w tym roku 14 spółek, a emisji z prawem poboru – 30. Większość takich informacji można znaleźć na stronach www spółek giełdowych, w dziale komunikaty lub w wielu serwisach poświęconych giełdzie np. www.gpwinfostrefa.pl, a także bankier.pl, money.pl, onet.pl w działach giełda.

Autor: Tomasz Bar, właściciel portalu www.FinanseOsobiste.pl

>>> POWRÓT
do strony głównej

Oceń ten artykuł: