Polska atrakcyjna dla zagranicznych inwestorów. Ale czy wystarczająco?

zachęcić inwestorów

Aktywność zagranicznych inwestorów w Polsce utrzymuje się w ostatnich latach na dobrym i stabilnym poziomie. Według danych podawanych m.in. przez Polską Agencję Inwestycji i Handlu, w ubiegłym roku zagraniczne koncerny zainwestowały w Polsce aż 12.9 mld euro. Jest to wynikiem wręcz nadspodziewanie dobrym. Plasuje nas wśród liderów europejskiego rynku. Warto jednak spojrzeć na sprawę szerzej. Zastanowić się czy robimy wystarczająco dużo, aby zachęcić inwestorów do przychylnego spojrzenia w kierunku naszego kraju.

Polska Agencja Inwestycji i Handlu chwali się, że zagraniczne inwestycje po trzech kwartałach 2018 roku są warte aż o 70% więcej względem tego samego okresu w roku ubiegłym. Największym zainteresowaniem nasz rynek cieszy się wśród Belgów, Amerykanów, Niemców i Francuzów. Pojawiają się też wyraźne sygnały o rosnącym potencjale wśród krajów Bliskiego Wschodu.

Czy jednak faktycznie jest aż tak dobrze?

Polska ma obecnie bardzo wysoki potencjał inwestycyjny. Jesteśmy dynamicznie rozwijającym się rynkiem, bogatym w dobrze wykwalifikowane kadry z, w dalszym ciągu, dużo niższymi kosztami pracowniczymi niż większość krajów Unii Europejskiej. Inwestorzy są jednak często niepewni ulokowania pieniędzy nad Wisłą. Obawy dotyczą przede wszystkim kwestii podatkowych i zawiłych uregulowań prawnych. Inwestorom zależy na przejrzystej ścieżce działania, chcą mieć spokój.

Nie ulega przecież wątpliwości, że takie sprawy, jak chociażby ostatnie zawirowania wokół KNF, a więc instytucji, która z założenia ma dbać o rynek i zapobiegać nadużyciom, nie sprzyjają wizerunkowi Polski wśród zagranicznych inwestorów. Bloomberg pisał niespełna miesiąc temu o skandalu wokół Getin Noble Banku oraz największym spadku indeksu banków/pożyczkobiorców od dwóch lat.

Wizerunek Polski w zachodnich mediach ma ogromny wpływ na nastroje zagranicznych inwestorów. Tym bardziej że często poruszane są w nich tematy związane z sytuacją wewnętrzną w naszym kraju. Inwestorzy, którzy są zdecydowani na ulokowanie kapitału we wschodniej i środkowej Europie, często wybierają naszych sąsiadów lub np. Rumunię, która kusi niższymi kosztami pracy oraz uporządkowanymi relacjami z europejską wspólnotą.

Aby zachęcić inwestorów do zaangażowania środków w Polsce, Państwo musi spełnić podstawowe warunki. Musi mieć jasne i przewidywalne prawo, stabilny wymiar sprawiedliwości oraz dobre warunki ekonomiczne i gospodarcze. Rywalizacja o zagraniczny kapitał jest nieustanna. Potencjalny inwestor porównuje powyższe czynniki i zestawia je z tym, co dany kraj może mu zaoferować extra. Każdy z czynników jest równie ważny, bo bardzo często podczas negocjacji decydują detale. Dlatego też twarde dane makroekonomiczne czy geopolityczne są równie ważne, co wizerunek kraju poza jego granicami. Nie można udawać, że jest inaczej.

Warto zatem odnotować, że polskie władze starają się zachęcić inwestorów nowymi regulacjami prawnymi

We wrześniu weszły w życie akty wykonawcze do ustawy z maja tego roku o wspieraniu nowych inwestycji i stworzeniu Polskiej Strefy Inwestycji. W teorii ustawa ma zagwarantować inwestorom szereg przywilejów, które zdecydowanie uatrakcyjniają polski rynek na tle konkurentów. Gwarantuje ona ogólnopolskie zwolnienia podatkowe na okres 10-15 lat, premie dla przedsięwzięć bezpośrednio przyczyniających się do wzrostu konkurencyjności i innowacyjności lokalnych gospodarek oraz, co być może najważniejsze, odejście od ograniczeń terytorialnych. Dzięki temu kapitał nie będzie musiał być lokowany w konkretnych strefach ekonomicznych. Często było to dużym minusem dla zagranicznych przedsiębiorstw.

Widać więc, że staramy się odpowiadać na potrzeby inwestorów i przyciągać ich nad Wisłę. To dobry znak. Proces uatrakcyjniania polskiego rynku dla inwestorów musi być stały i dobrze przemyślany. Powinien dawać korzyści zarówno zagranicznemu kapitałowi, jak i krajowej gospodarce. Jeśli o to zadbamy i dodamy do tego poprawę wizerunku kraju na gruncie pozaekonomicznym, nie będziemy musieli martwić się o rezultaty.

Źródło: Paweł Kruszyński, Członek zarządu Grupy Assay

Oceń ten artykuł: