Dwa miesiące bez emisji

Dwa miesiące bez emisji

Komentarz tygodniowy Catalyst – 17 kwietnia 2020 r.

Rynek pierwotny istnieje dzięki ofertom o niewielkiej wartości oraz bankowych spółek leasingowych czy faktoringowych. Nie licząc emisji publicznych, od dwóch miesięcy tylko jedna spółka z Catalyst przeprowadziła emisję. Ratunkową.

Rynek pierwotny jest martwy, czemu trudno się dziwić – niepewność związana z epidemią nie pozwala na stawianie prognoz o termin otwarcia zakładów fryzjerskich, więc tym bardziej na szacowanie przepływów operacyjnych emitentów obligacji w kilkuletniej perspektywie. Choć z drugiej strony przyjęcie założenia, że pandemia zostanie opanowana w perspektywie roku czy dwóch, pozwala już na więcej optymizmu. Niemniej, trudno dziś oszacować ryzyko kredytowe emitentów i jego koszt.

Po drugiej stronie też problemów nie brakuje. Fundusze obligacji korporacyjnych straciły w marcu jedną trzecią aktywów, więc nawet najbardziej atrakcyjne emisje raczej nie zainteresowałyby zarządzających skupionych na odbudowywaniu poduszek płynnościowych. Spadek stóp WIBOR do 0,7 proc. oznacza z kolei, że nawet przy najniższych opłatach za zarządzanie – rzędu 1 proc. rocznie – obligacje oprocentowane na 0,3 pkt proc. ponad WIBOR pozwalają zarobić na koszty funduszu, dopiero nadwyżka staje się zyskiem uczestników funduszy. Przy średnim oprocentowaniu portfela rzędu 4 proc. i konieczności utrzymania przynajmniej 20 proc. aktywów w płynnych lokatach, 2-proc. stopy zwrotu mogą być wkrótce uznawane za niezwykle wysokie (przy ponad 4 proc. inflacji). Już sam fakt spadku WIBOR-u powoduje, że nabywcy obligacji mają prawo oczekiwać wzrostu marż w nowych emisjach, jeśli ktoś zdecydowałby się wyjść obecnie z ofertą do funduszy. Jak dotąd obniżka stóp spowodowała więcej strat (banki szacują je na setki milionów złotych z przychodów odsetkowych) niż korzyści. Skup obligacji skarbowych z rynku wtórnego pozwala zaoszczędzić na odsetkach budżetowi i zarobić funduszom obligacji skarbowych (nawet ponad 3 proc. w ostatnich 30 dniach), ale spread między polskimi i niemieckimi obligacjami spadł do 1,9 pkt proc. (z 2,6 proc. na początku roku) i to eldorado nie będzie trwało wiecznie.

Wobec braku środków na udział w emisjach i już tylko quasi rynkowej wycenie papierów skarbowych, rynek musi na nowo wycenić ryzyko kredytowe emitentów obligacji. Sądząc po bankach, które podnoszą marże i wymogi dotyczące udziału własnego przy udzielaniu kredytów hipotecznych, warunki emisji obligacji korporacyjnych – gdy już się pojawią, zostaną poważnie zaostrzone. W kilka tygodni rynek zmienił się z „ja mogę emitować, ty musisz kupić, żeby coś zrobić z płynnością” w „ja muszę emitować, a ty nie chcesz kupić, bo nie masz płynności”. Jak to wygląda w praktyce pokazuje przykład emisji EuCO z tego tygodnia, które wypuściło papiery na 23,6 mln zł by wykupić zapadające obligacje na 50 mln zł. Oprocentowanie wzrosło z 4 pkt proc. proc. ponad WIBOR do 6, 8 i 10 pkt proc. marży w kolejnych latach życia obligacji. Być może jednak okres tak gruntownej przebudowy rynku jaka nas czeka jest też dobrym czasem na przeprowadzenie zmiany standardów emisji i zastąpienie zmiennego oprocentowania, uzależnionego nie tyle od stawek rynkowych, ile od decyzji, które stają się coraz mniej zrozumiałe, oprocentowaniem stałym, które wnosi cenny element przewidywalności.

Od 9 już lat konsekwentnie stały kupon oferuje inwestorom PCC Rokita, który – mimo trudnych warunków – zamierza przeprowadzić publiczną emisję siedmioletnich papierów oferując 5,5 proc. odsetek (tyle, co w październikowej ofercie). Emisja zastąpi wykupowane przed czasem papiery warte 20 mln zł.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: