Uśpione pieniądze wracają do kraju

Uśpione pieniądze wracają do kraju

[30.06.2009] Zakładanie i prowadzenie spółek w tzw. rajach podatkowych – spółek offshore, jest w większości wypadków zgodne z prawem.

Bywa jednak, że działalność ta ma na celu głównie unikanie opodatkowania i polega na tworzeniu fikcyjnych struktur biznesowych, ukrytych form finansowania, do których transferuje się "brudne pieniądze" w celu ich wyprania.

Polacy bez względu na miejsce działalności i osiągania przychodów podlegają obowiązkowi podatkowemu od całości swoich dochodów, nawet gdy prowadzą firmę w raju podatkowym (a jest ich sporo bo ok. 45) podatek muszą zapłacić państwu polskiemu – art. 27 ust. 7 i 9 Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.

Sposób się znajdzie

Chyba, że skorzystają z usług specjalistów, których ogłoszeń pełno w internecie, a którzy doradzą, jak uniknąć opodatkowania. Doradzą jak założyć spółkę w Luksemburgu, na Cyprze, w Wielkiej Brytanii, Holandii, a te zadbają by założyć spółkę np. na Bahamach, Antylach Holenderskich (np. na wyspie Curacao) czy innych wyspach Karaibów, które z reguły nie nakładają podatków na rezydentów. Aby uniknąć płacenia podatków do państwowej kasy niezbędny jest pośrednik i nie trzeba nawet osobiście angażować się w ten proceder i odwiedzać wybranego raju podatkowego.

Po cichu

W jednym tylko domu na Kajmanach zarejestrowanych jest 19 tys. firm. Robi się to głównie w celu zmniejszenia, czy wręcz całkowitego wyeliminowania, obciążeń podatkowych, co ładnie się nazywa optymalizacją podatkową. Tak naprawdę chodzi o ochronę majątku przed wierzycielami, wspólnikami, czy współmałżonkiem. Te działania mają zapewnić całkowitą poufność, tajemnicę bankową i handlową. Koszt takiej operacji to od kilkuset do kilku tysięcy dolarów, nie są to więc kwoty astronomiczne dla zamożnych przedsiębiorców. Często są to działania mające charakter pozorowany, a tak naprawdę chodzi o legalny powrót do kraju pieniędzy, których pochodzenie jest najczęściej wątpliwe.

Na odległość

Niektóre raje podatkowe gwarantując dodatkowo brak obowiązku prowadzenia ksiąg rachunkowych, składania sprawozdań finansowych, ani oficjalnych rejestrów udziałowców, z reguły nie udzielają też pomocy prawnej krajowym fiskusom. Działanie w raju podatkowym nie wymaga nawet fizycznej obecności w którymś z krajów. Stąd nieco zabawne mogą wydawać się argumenty posła Janusza Palikota jakoby dowodem uczciwości jego transakcji finansowych jest fakt, że nigdy nie był na Cyprze, w Luksemburgu czy na Karaibach.

Sposób na oszustów

Trzeba jednak pamiętać o treści obowiązującego od 1 stycznia 2007 r. przepisu art. 11 ust. 4a Ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych i art. 25 ust. 4a Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, zgodnie z którymi, gdy idzie o transakcje zawierane przez podmiot krajowy z podmiotem z raju podatkowego, a gdy warunki ustalone w takiej transakcji odbiegają od warunków, jaki ustaliły między sobą podmioty niezależne i w konsekwencji podmiot nie wykazuje dochodów lub je zaniża, dochody podmiotu krajowego ustala się wtedy w drodze oszacowania.

Surowe są więc instrumenty, jakie posiada polski fiskus do walki z tymi, którzy uciekają do rajów podatkowych. Niewątpliwie mogłyby być one skuteczne. Pytanie tylko, czy zechce z nich skorzystać i czy na równi traktuje szarych obywateli i medialno-polityczne gwiazdki.

Ukrywanie dochodów

Częstym sposobem likwidacji lub minimalizacji obciążeń podatkowych jest zakładanie za granicą spółek o charakterze holdingowym czy tzw. wehikułów korporacyjnych, np. na Cyprze i w Luksemburgu. Ma to na celu korzystne opodatkowanie dywidend przepływających w ramach stworzonego holdingu spółek. Dywidenda wypłacana na Cyprze może podlegać zwolnieniu podatkowemu zarówno na Cyprze, jak i w Polsce.

Wynika to z tzw. Dyrektywy Parent-Subsidiary. Wypłaty z tego typu spółek płynące z rajów podatkowych mogą być traktowane jako dywidenda, wypłata z tytułu umorzenia udziałów w spółce, zwrot wniesionego wkładu, darowizna czy wreszcie jako inny przychód, które są opodatkowane na podstawie polskiego PIT. To zmusza co sprytniejszych do poszukiwania rozwiązań umożliwiających uniknięcie opodatkowania, po ściągnięciu pieniędzy do macierzystego kraju. Ostatnio czynili to najwięksi politycy węgierscy, z prezesem Narodowego Banku Węgier na czele, którzy przenosili swoje aktywa finansowe właśnie na Cypr.

Same pytania…

Jednym z najlepszych obecnie sposobów na uniknięcie opodatkowania jest właśnie udzielanie pożyczek przez spółkę osobie w kraju, osobie, której należne są finalne zyski z transakcji prowadzonych przez firmę w raju podatkowym. Otrzymane pieniądze w formie pożyczki nie podlegają bowiem opodatkowaniu PIT i o to właśnie chodzi. Na to m.in. powołuje się polski poseł twierdząc, że sprzedał firmę w rajach podatkowych i zagwarantował sobie możliwość zaciągania pożyczek.

Sprzedał towarzystwo inwestycyjne na rzecz luksemburskiej spółki, a dostał od tej firmy pożyczkę na ponad 2 mln euro. Powinien być więc jakiś ślad takiej operacji w zawartej umowie. Rodzą się na tym tle same pytania, na które ktoś powinien odpowiedzieć precyzyjnie i wyczerpująco. Czy można sprzedać spółkę, której jest się winnym samemu 2 mln euro i którą samemu się założyło.

Na chwilę

Dobry handlowiec powie, że sprzedać można wszystko, ale pozostaje pytanie, kto to kupił? Kupcem jest oczywiście inna spółka z raju podatkowego na Cyprze i zabawne jest, że ma ten sam adres, co spółka, z której płynęły pieniądze w formie pożyczek i którą podobno reprezentował ten sam adwokat. Może bywać też tak, że pieniądze jedynie na jakiś czas inwestuje się w raju podatkowym, po to by po pewnym okresie sprowadzić je legalnie do kraju, np. gdy pochodziły one z transakcji prywatyzacyjnych, które budziły swego czasu wiele powszechnych wątpliwości, a nawet zainteresowanie prokuratury. Czy dziś dla rządzących ma to jakieś znaczenie?

Pranie pieniędzy

Żonglowanie majątkiem poprzez wykorzystywanie do tego rajów podatkowych przez ludzi bogatych jest dziś normą na świecie. Zaczyna się na ten temat jednak robić gorąco, zwłaszcza w demokratycznych państwach prawa, bo dotyczy coraz częściej również polityków. Tu wkraczają instytucje nadzoru, w przypadku Polski powinien to być Główny Inspektor Informacji Finansowej. Nie można absolutnie poważnie traktować zapewnień, że umowa sprzedaży spółki plus gwarancja pożyczek to powszechna praktyka finansowa, stosowana zarówno w rajach podatkowych, jak i zwykłym biznesie.

Na tym tle rodzą się kolejne pytania i wątpliwości: czy nie chodzi o nieprzejrzyste operacje finansowe i pranie pieniędzy? Może istnieć uzasadnione podejrzenie, że mamy do czynienia z wprowadzeniem do obrotu majątku i środków pochodzących albo z nielegalnych albo nieujawnionych źródeł uśpionych na pewien czas.

Dziwne zabiegi

To prawdziwa zagadka jak spółka o kapitale 100 tys. euro może pożyczyć 20 razy więcej, bo 2 mln euro. Jeśli sama zaciąga na ten poczet dług to działa na własną szkodę. Po co więc to robi? Z reguły urzędnicy skarbowi domagają się ujawnienia samej umowy pożyczki, której podstawą było przelanie na konto pieniędzy. Grozi tu bowiem sankcja za bezpodstawne powołanie się na taką umowę. Często powoływanie się na umowę pożyczki wynika z chęci niepłacenia podatku od nieujawnionych źródeł przychodów.

Dwuznaczne pożyczki

Podatnicy by uniknąć konsekwencji podatkowych, często jako źródło finansowania wydatków i zgromadzonego majątku wskazują środki pochodzące od osób prawnych z zagranicy, otrzymane w formie pożyczki. W przypadku pożyczki interpretacja ministra finansów i art. 20 Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych jest bardzo rygorystyczna. Mianowicie trzeba udokumentować pożyczone kwoty na umowie potwierdzającej te transakcje i przelewy. Wskazany pożyczkodawca powinien też udokumentować fakt posiadania odpowiednich środków.

Problem polityczny

Sprawa powiązań polityków z rajami podatkowymi jest znacznie poważniejsza niż w przypadku zwykłych przedsiębiorców. Świadczy o tym, nie tylko przykład popularnego polskiego posła Janusza Palikota, ale absolutnie sensacyjna afera polityczna z ostatnich dni na Węgrzech, gdzie opozycja bezwzględnie to wykorzystała. Tam media i opozycyjna partia Fides zarzuciły czołowym, najważniejszym politykom i prezesowi Narodowego Banku Węgier Andrasowi Simorowi ukrywanie pieniędzy na Cyprze.

Podobny proceder mieli prowadzić aktualny socjalistyczny premier Gordon Bajnai oraz minister finansów Węgier Peter Oszko. Jeśli to się potwierdzi to może to być koniec tego rządu i koniec ich kariery politycznej. Prezes Węgierskiego Banku Centralnego już zapowiedział, że sprzeda swoją spółkę zarejestrowaną na Cyprze i przetransferuje zarobione przez nią pieniądze na Węgry, a więc do własnego kraju, który przeżywa tak gigantyczne problemy gospodarcze.

Przejrzystość

Zarówno politycy węgierscy jak i poseł Palikot powinni również uświadamiać sobie, że właśnie od osób publicznych społeczeństwo oczekuje stosowania się do wysokich standardów przyzwoitości. Nieprzejrzyste prowadzenie interesów powinno ich zatem bezwzględnie dyskwalifikować.

Janusz Szewczak
Autor jest analitykiem gospodarczym

źródło: "Gazeta Finansowa"

Oceń ten artykuł: