Ustawowa restrukturyzacja kredytów walutowych, czyli jak (nie) pomóc frankowiczom

Ustawowa restrukturyzacja kredytów walutowych, czyli jak (nie) pomóc frankowiczom

[31.08.2014] Jeżeli przepisy ustawy "restrukturyzacyjnej" wejdą w życie, to kredytobiorcy kredytów walutowych będą mieli o czym myśleć, najpierw czy kwalifikują się do restrukturyzacji, a jeśli tak, to czy skorzystać z rozwiązań, które "uwolnią" ich od ryzyka kursowego.

RYZYKOWNE KREDYTY WALUTOWE

Kredyty hipoteczne, szczególnie te związane z zakupem mieszkania czy budową domu jednorodzinnego, są zaciągane na długi okres, od kilkunastu do kilkudziesięciu lat, stąd łatwo można dojść do wniosku, że mogą one spowodować większy dyskomfort finansowy w kolejnych latach spłaty niż kredyty czy pożyczki konsumpcyjne. Powodów trudności w spłacie kolejnych rat płatności (kapitałowo-odsetkowych) może być wiele. Mogą one być spowodowane zmianą parametrów samego kredytu, np. wzrost stopy procentowej, zmiana kursu walutowego, ale także mogą być wynikiem zmiany sytuacji ekonomicznej kredytobiorcy, np. z powodu utraty pracy.

Ta druga grupa problemów może być rozwiązana przez oferowane na rynku instrumenty, np. przez ubezpieczenie ryzyka utraty pracy, ryzyka śmierci kredytobiorcy. Takiemu rozwiązaniu nikt się nie dziwi. Przecież sama umowa kredytowa jest skutkiem procesów zachodzących na rynku, gdzie jedna strona (gospodarstwo domowe) chce zaspokoić swoje potrzeby poprzez zakup mieszkania, a druga strona (w tym przypadku bank) za pomocą kredytu chce to umożliwić znacznie wcześniej niż wynikałoby to z wartości posiadanych oszczędności i bieżących dochodów kredytobiorcy.

Korzystając z prawa do swobody zawierania umów, zainteresowane osoby, bez pytania państwa o zgodę, udają się do banku, który na udzielanie kredytów dostał od państwa zezwolenie, i po spełnieniu określonych warunków, w tym posiadaniu zdolności kredytowej, podpisuje umowę kredytową. Obie strony powinny być zadowolone, gospodarstwo domowe z tego, że może mieć szybciej mieszkanie czy dom, bank z tego, że będzie przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat otrzymywał dodatkowy dochód (odsetki) z zaangażowanego w zakup tego mieszkania kapitału. Wszystko wygląda pięknie, ale…

Ale czasami zdarzają się  katastrofy, bo gwałtowne przewartościowanie franka szwajcarskiego można tak nazwać.  Wspomniana katastrowa, zwana w języku ekonomicznym wzrostem ryzyka walutowego, spowodowała, że wielu kredytobiorców ma coraz większe problemy ze spłatą kolejnych rat zaciągniętych przed laty kredytów walutowych. Problemy te wynikają z tego, że zwiększyło się obciążenie ich budżetów domowych, praktycznie z dnia na dzień, nawet o kilkadziesiąt procent. W tym miejscu należy nadmienić, że problem ten narastał od dłuższego czasu, gdyż kurs franka szwajcarskiego wzrasta systematycznie od lat, jednak w miarę powolny wzrost daje szansę na dostosowanie finansów gospodarstwa domowego do rosnącej powoli raty kredytu. Gwałtowny wzrost kursu walutowego już takiej szansy nie daje.

A CO NA TO PAŃSTWO?

Problemy indywidulane kilkuset tysięcznej grupy kredytobiorców, zwanych od waluty kredytu "frankowiczami" nie mogły zostać zbagatelizowane, tym bardziej, że taki problem może dotyczyć kredytobiorców kredytów denominowanych lub indeksowanych do innych walut. Machina ruszyła, poczynając od pozwów indywidualnych czy zbiorowych przeciwko bankom, przez mniej lub bardziej formalne zrzeszanie się "poszkodowanych" przez banki, a także przez rozgłos medialny, co spowodowało, że problem jednostkowy stał się problemem społecznym. Państwo nie mogło pozostawać bierne, wszak kredytobiorcy to także wyborcy.

Gwałtowny wzrost kursu franka szwajcarskiego spowodował w ostatnich miesiącach różne działania ze strony rozmaitych instytucji, które były skutkiem presji społecznej wywieranej na polityków. Z tego powodu Związek Banków Polskich skłonił banki do działań obniżających skutki podwyżki kursu franka szwajcarskiego. Chodziło o zmniejszenie spreadu walutowego oraz uwzględnienie ujemnej stopy procentowej LIBOR przy ustalaniu oprocentowania kredytów. Te działania, chociaż podjęte przez banki pod naciskiem grup społecznych oraz instytucji publicznych (np. KNF czy UOKiK), można uznać za mieszczące się w standardach rynkowych.

Bankom obniżyła się przez to rentowność kredytów udzielonych we frankach, to niestety wielu kredytobiorcom nie rozwiązały one problemu wysokiego obciążenia budżetu domowego ratą kredytu. Należy także wskazać, że skutki tych działań odczuli tylko kredytobiorcy kredytów frankowych, w przypadku innych walut spread pozostał na dotychczasowym poziomie. Można jedynie mieć nadzieję, że w przypadku gwałtownych zmian kursów innych walut banki także podejmą podobne działania.

Innym sposobem reakcji na problemy kredytobiorców kredytów walutowych są działania o charakterze regulacyjnym. Pierwszym działaniem, o którym niektórzy może już nawet zapomnieli, była tzw. "ustawa antyspreadowa", która wprowadziła w postaci regulacji prawnych, czyli jako powszechnie obowiązujące te zasady, które powinny być powszechnie uznawane jako standardy etycznego biznesu i powinny być stosowane przez instytucje rynkowe (w tym przypadku banki) w celu zachowania chociażby dobrego wizerunku. Jak pokazuje przykład kredytów walutowych, czasami nie są one stosowane samoistnie przez tego typu instytucje, więc państwo powinno wymusić ich stosowanie. Jednak nie zawsze tego typu inicjatywa regulacyjna ze strony państwa może mieć korzystne skutki, pomimo dobrych zamiarów, o czym poniżej.

USTAWA RESTRUKTURYZACYJNA, CZYLI ODSUWANIE PROBLEMU W CZASIE

Uchwalona przez Sejm w dniu 5 sierpnia br. ustawa o szczególnych zasadach restrukturyzacji walutowych kredytów mieszkaniowych w związku ze zmianą kursu walut obcych do waluty polskiej (zwana dalej ustawą restrukturyzacyjną) – dająca możliwość przejścia kredytobiorcom z kredytu walutowego na kredyt złotowy przy równoczesnym rozliczeniu różnicy wynikającej z przewalutowania obciążając banki częścią kosztów przewalutowania – ma przynajmniej dwie istotne wady. Pierwszą jest to, co twierdzi wielu ekspertów, że nie jest wolna od wad prawnych. Stawiane są jej zarzuty niezgodności z Konstytucją oraz narażaniem państwa na roszczenia zagranicznych właścicieli banków, co wynika z naruszenia umów międzynarodowych, których Polska jest sygnatariuszem.

Drugą wadą ustawy restrukturyzacyjnej jest to, że z ekonomicznego punktu widzenia odsuwa ona tylko problem kredytów walutowych w czasie. Dlaczego? Wskazuje na to wiele powodów. W tym miejscu zostanie opisany jeden, który może dotknąć praktycznie wszystkich kredytobiorców korzystających z restrukturyzacji według ustawy restrukturyzacyjnej. Aby ten problem dokładnie wyjaśnić, trzeba się cofnąć w czasie do momentu, kiedy kredyty te były zaciągane, a następnie spojrzeć w przyszłość.

Kluczowe znaczenie ma w tym momencie odpowiedź na jedno pytanie. Dlaczego zaciągano tego typu kredyty? Odpowiedź: bo były korzystniejsze finansowo w relacji do komplementarnych kredytów złotowych. Dlaczego były korzystniejsze? Ponieważ banki oferowały w ich przypadku znacząco niższe oprocentowanie niż w przypadku analogicznych kredytów złotowych, co przy dużej kwocie kredytu czyniło w racie płatności znaczącą różnicę. Na moment zaciągania kredytu kwestia wartości kursu jego waluty, czy spredu walutowego przy jego rozliczaniu, była na drugim planie, gdyż dotyczyła przyszłości, czyli spłaty kolejnych rat w długiej perspektywie.

Możliwe, że już wkrótce, niektórzy kredytobiorcy będą mogli skorzystać z ustawowej restrukturyzacji walutowej. Po zrestrukturyzowaniu kredytu na polską walutę, rata płatności zapewne będzie oscylowała wokół tej kwoty, którą płacą obecnie przy kredycie walutowym po bieżącym kursie franka czy innej waluty. Tak naprawdę akceptacja wysokości tej zrestrukturyzowanej raty płatności będzie zależeć od tego, jaki koszt jest gotów ponieść kredytobiorca za pozbycie się ryzyka walutowego, które jest obecnie ich największą zmorą. Ale jest jeszcze jedna "zmora", o której należy pamiętać, zanim podpisze się dokumenty restrukturyzacyjne.

Co nią jest? To co było powodem wyboru w przeszłości kredytu walutowego, a mianowicie ryzyko stopy procentowej, które dawało istotną premię, o czym już wyżej wspomniano. Kredyty złotowe nie są wolne od tego ryzyka, więc trzeba je mieć na uwadze przy podejmowaniu decyzji o restrukturyzacji walutowej. Pozbywając się kredytu walutowego, de facto kredytobiorcy realizują ryzyko kursowe co do całego niespłaconego jeszcze kredytu. Nie będzie z tego tytułu już dalszych strat, ale też nie będzie ewentualnych korzyści ze spadku kursu walutowego.

Nadal jednak pozostaje możliwość wahania się w czasie stóp procentowych. Obecnie na polskim rynku finansowym są najniższe stopy procentowe w przypadku kredytów złotowych (oprocentowanie kredytów we franku szwajcarskim jest nadal korzystniejsze, szczególnie po akcji z uwzględnieniem przez banki ujemnych stóp procentowych). Można oczekiwać, że stopy te będą się przez dłuższy czas utrzymywały na obecnym poziomie (tak też zapewne myślano  o kursie walutowym w przeszłości), ale mogą w przyszłości wzrosnąć.

Problem ze zdolnością płatniczą rat może powrócić, a to z tego powodu, że ryzyko kursowe nie jest jedynym powodem trudności ze spłatą kredytów frankowych czy innych walutowych. Te problemy generuje także relatywnie wysoki poziom zadłużenia, gdyż w większości przypadków zaciągano te kredyty przy ustalaniu zdolności kredytowej według niższego oprocentowania dla kredytu frankowego, dolarowego czy w euro, co dawało wyższą kwotę dopuszczalnego zadłużenia niż w przypadku kredytu złotówkowego, z czego wielu kredytobiorców skwapliwie korzystało.

Niektórzy klienci banków brali kredyty na kwoty przewyższające wartość nieruchomości, gdyż banki szacowały dalszy wzrost ich wartości, więc ich udzielały. Przez restrukturyzację walutową zadłużenie zostanie "utrwalone" w polskiej walucie ponownie na relatywnie wysokim poziomie, ale tym razem z powodu wysokiego kursu walutowego. Wzrost oprocentowania kredytów złotowych może w przyszłości wywołać podobne skutki, jakie obecnie generuje ryzyko kursowe, a więc problem ze spłatą kredytów hipotecznych może powrócić.

INNYCH POMYSŁÓW JEDNAK NIE BRAKUJE

Jeżeli przepisy ustawy "restrukturyzacyjnej" wejdą w życie, to kredytobiorcy kredytów walutowych będą mieli o czym myśleć, najpierw czy kwalifikują się do restrukturyzacji, a jeśli tak, to czy skorzystać z rozwiązań, które "uwolnią" ich od ryzyka kursowego. Jednak nie rozwiążą innych problemów, z którymi mogą się borykać w związku ze spłatą kredytów hipotecznych. Dlatego należy zwrócić uwagę na inny pomysł, który pod koniec sierpnia został przedłożony w Sejmie.

Nie powinien on budzić tak wielu kontrowersji jak ustawa restrukturyzacyjna, gdyż dotyczy osób, które popadły w tarapaty finansowe z powodu kredytów hipotecznych bez względu na rodzaj waluty. Wartość społeczną i ekonomiczną tej propozycji zostanie jeszcze poddana ocenie, jednak przewaga tych rozwiązań nad ustawą "restrukturyzacyjną" polega na tym, że pozwala na skorzystanie z pomocy finansowej w innych sytuacjach życiowych utrudniających spłatę kredytu. Pomoc będzie ograniczona kwotowo, czasowa i zwrotna, więc będzie miała charakter pożyczki a nie zapomogi.

Takie rozwiązanie pozwala na zachowanie zdolności płatniczej kolejnych kilkunastu rat kredytowych. W tym czasie kredytobiorca powinien podjąć z bankiem  rozmowy na temat zmiany warunków spłaty kredytu, bo skoro pomoc ze strony państwa będzie miała charakter czasowy, to po jej zakończeniu do spłacenia pozostaną zarówno kredyt, jak i rata "pożyczki" na poratowanie zdolności płatniczej. Taka mała spirala zadłużenia.

Piotr Kania

Treści dostarcza redakcja czasopisma „Finanse Osobiste”

Oceń ten artykuł: