Run na skarbówki

obligacje

Od ubiegłego czwartku do środy wartość zarejestrowanych obligacji COI0424 wzrosła o 0,96 mld zł. Zapowiedź obniżenia oprocentowania obligacji oszczędnościowych podziałała mobilizująco na niezdecydowanych inwestorów.

Do 29 kwietnia wartość zarejestrowanych i sprzedawanych do 30 kwietnia czteroletnich obligacji oszczędnościowych wynosiła 1,62 mld zł, zatem przy nadzwyczajnej mobilizacji kupujących możliwe, że wartość sprzedaży tej serii przekroczy w kwietniu 2 mld zł, co byłoby wydarzeniem bezprecedensowym. Zaledwie w styczniu Ministerstwo Finansów zwiększyło wartość emisji czteroletnich obligacji z 1 mld zł do 2 mld zł (ostatecznie uplasowano 1,2 mld zł), teraz paść może kolejna bariera. Niestety, możliwe także, że obniżając kupony (oprocentowanie obligacji oszczędnościowych w pierwszym okresie odsetkowym spadnie o 1-1,3 pkt proc., a w przypadku obligacji antyinflacyjnych marża ponad inflację została obniżona o 0,5 pkt proc.), resort finansów skutecznie poskromi apetyty inwestorów w kolejnych miesiącach. Nie tylko dlatego, że część z nich mogła przenieść planowane zakupy obligacji z maja (lub kolejnych miesięcy) na kwiecień, gdy obowiązywało jeszcze stare, wyższe oprocentowanie, ale też dlatego, że nowe warunki po prostu przestały być atrakcyjne. 0,75 pkt proc. marży ponad inflację i to od drugiego roku inwestycji, nie gwarantuje, że inflację uda się w ogóle pokonać (jeśli przebije 3,2 proc., podatek od zysków pozbawi inwestorów realnej ochrony przed wzrostem cen), choć nadal są to warunki lepsze niż oferowane na lokatach bankowych.

Bank Gospodarstwa Krajowego i Polski Fundusz Rozwoju skutecznie uplasowały swoje emisje pozyskując łącznie 29,3 mld zł na walkę z gospodarczymi skutkami pandemii. Z tego 9 mld zł objął bank Pekao, a Narodowy Bank Polski kupił w środę z rynku wtórnego papiery za prawie 14 mld zł, czyli blisko połowę ratujących budżet emisji. Ponieważ banki są w tym czasie nadpłynne, a akcja kredytowa znacząco wyhamowała w ostatnich tygodniach i – wszystko na to wskazuje – nie rozwinie się nadmiernie w kolejnych miesiącach, zewsząd słychać głosy zadowolenia. Banki mają gdzie ulokować płynność, oprocentowanie jest atrakcyjne (obligacje BGK i PRR nie są zwolnione z podatku bankowego, ich oprocentowanie zawiera więc premię wobec analogicznych papierów skarbowych), a rząd nie musi podnosić deficytu z powodu tych emisji. Ponieważ na innych rynkach banki centralne także monetyzują – w ten czy inny sposób – dług rządowy, nie słychać też głosów sprzeciwu ze strony zagranicznych inwestorów. Bloomberg zwrócił uwagę, że w kwietniu aż 13 banków centralnych rynków wschodzących zaczęło skup obligacji skarbowych, a niektóre z nich robią to bez pośredników. Wydaje się to prostą drogą do osłabienia waluty, co jednak także może być dla budżetu korzystne – rewaluacja rezerw walutowych i złota może owocować sporym zyskiem NBP i jego wypłatą do budżetu. Rachunek za te operacje dostać mogą posiadacze kapitału w rodzimej walucie, ale czy tak się stanie – nie można przesądzić. Obligacje PFR i BGK kupowały też polskie banki kontrolowane przez zagranicznych udziałowców, więc póki co, wszystkie strony transakcji są zadowolone.

Na Catalyst dostrzec można odwilż. Odwagi inwestorom dostarcza zachowanie rynków akcji i jak dotąd bardzo ograniczony wpływ pandemii na wypłacalność emitentów. Płynność straciła tylko Kancelaria Medius, majowej serii obligacji nie spłaci też w terminie Vivid Games (chce ją spłacić w ratach). J.W. Construction też chce rozbicia spłaty na raty dwóch zapadających w tym roku serii, ale motywem jest tu chęć zabezpieczenia płynności, a nie walka o haust powietrza. W gruncie rzeczy, wszyscy robią to samo, tyle, że rozmawiając z bankami.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: