KDPW daje radę, ale rynku nie ożywi

dom maklerski

Przedstawiciele największych domów maklerskich pochwalili KDPW za sprawność w rejestrowaniu nowych emisji obligacji w czasie Kongresu Bankowości Korporacyjnej. Recepty na ożywienie rynku nadal brak.

Uczestnicy dyskusji panelowej byli zgodni, co do jednego – emisje obligacji nie powinny być kierowane bezpośrednio do inwestorów indywidualnych, ponieważ nie radzą sobie oni z oceną ryzyka. Tej tezie nikt się nie sprzeciwił, choć przypomniano, że inwestorzy indywidualni odgrywają istotą rolę w rozwoju rynku decydując nawet o 40 proc. obrotów sesyjnych na Catalyst.

Najwięcej uwagi poświęcono obowiązkowi rejestracji wszystkich emisji obligacji i w zgodnej ocenie zarówno przedstawicieli oferujących jak i emitentów, KDPW wbrew obawom części uczestników rynku „nie zapchał” się nowymi emisjami, proces rejestracji przebiega sprawnie i bywa, że kod ISIN jest nadawany już w dniu emisji, co oznacza powstanie obligacji i rozwiewa obawy inwestorów, że przez noc po emisji zostaną oni tylko z roszczeniem o wydanie obligacji. Z drugiej strony, trudno mówić o ożywieniu rynku, skoro gros rejestrowanych emisji to papiery bankowe, spółek bankowych oraz samorządowe, a na typowe obligacje korporacyjne przypadło ok. 10 proc. wartości obligacji zarejestrowanych w III kwartale br.

Przyczyną niedomagania rynku ma być niedokończony proces legislacyjny – o ile pakiet ustaw o wzmocnieniu nadzoru Sejm zdołał uchwalić, o tyle nowelizacja ustawy o ofercie publicznej czeka na ostatnie posiedzenie Sejmu (ma się odbyć po wyborach). A zmiany są istotne, bo obecnie obowiązuje nakładają np. zbyt dużą odpowiedzialność na agentów emisji (w tym odpowiedzialność za emitenta), co sprawia, że domy maklerskie, które mogłyby pełnić taką funkcję, wcale o nią nie zabiegają. Obecni w dyskusji emitenci narzekali na koszty odsetkowe i dodatkowe formalności związane z procesem rejestracji, ale jej koszty były dla nich nieistotne. Problemem jest jednak niedostateczna liczba inwestorów profesjonalnych oraz ich oczekiwania dotyczące zmiennego oprocentowania i relatywnie krótkiego okresu wykupu, co przekłada się później na brak płynności na rynku wtórnym. Jak rozwiązać ten dylemat, niestety nikt nie potrafił powiedzieć.

Reasumując – zwiększenie przejrzystości rynku było krokiem pożądanym i znacząco zmniejszyło możliwości „łowienia w mętnej wodzie”, ale sam proces uzdrowienia rynku nie oznacza jeszcze jego automatycznego rozwoju. Potrzebna jest odbudowa zaufania do rynku, a drogi na skróty nie ma – dopiero wieloletnia praktyka rynkowa może zaufanie przywrócić i to pod warunkiem, że przypadki podobne do GetBacku nie będą się pojawiały. O ile GetBack jest jednak przede wszystkim problemem inwestorów indywidualnych, to przypadek Zakładów Mięsnych Henryk Kania obnaża bezradność także inwestorów profesjonalnych, którzy choć są w stanie ocenić emisję przez pryzmat kondycji emitenta i warunków rynkowych, nie mogą przewidzieć przypadków transakcji, które – nazwijmy je eufemistycznie – trudno wyjaśnić, a które mogą decydować o wypłacalności emitentów obligacji.

Tymczasem w KDPW zarejestrowano kolejne emisje deweloperów, których oprocentowanie jest dwucyfrowe. Jest to pewną wskazówką dla uczestników rynku – kupony powyżej ustawowych limitów oprocentowania kredytów nie są czymś, czego należy się bać, lecz rzeczywistą wyceną ryzyka kredytowego, którego nie chcą podjąć banki lub konserwatywnie nastawione fundusze inwestycyjne.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: