KNF zatwierdziła prospekt emisyjny Bestu, co podnosi liczbę spodziewanych i w miarę regularnych publicznych emisji obligacji dostępnych dla inwestorów indywidualnych do… trzech.
Jednocześnie trwają też publiczne emisje certyfikatów funduszy inwestycyjnych, oferta rynkowa powoli zyskuje więc na różnorodności.
Wzrostowa korekta na rynku obligacji skarbowych przechodzi przez ważny moment. Nieco bardziej jastrzębi komunikat po posiedzeniu Fed tylko początkowo obniżył notowania amerykańskich obligacji, po czym rentowności wróciły do spadków. Papiery 30-letnie spadły do 2,08 proc. (z 2,5 proc. w kwietniu) – ich rentowność jest najniższa od lutego. Zachowanie rynku niemieckiego tym razem jaskrawo odbiegało od amerykańskiego – rentowność 10-letnich papierów skoczyła w czwartek o 10 pkt bazowych (w przypadku tych papierów to silny ruch, najsilniejszy skok od listopada ub.r.). Być może inwestorzy operujący na tym rynku obawiają się, że wkrótce jastrzębi ton zacznie się przesączać w komunikatach ECB. Trzeba też pamiętać, że to europejskie obligacje mają do stracenia więcej, niemieckie bundy utrzymują wciąż ujemną rentowność (już od ponad dwóch lat). Niemniej, nie można jeszcze rozstrzygnąć, że korekta rentowności na głównych rynkach dobiega końca. Utrata wcześniejszych zdobyczy może okazać się dostatecznie znacząca, by wypłoszyć z rynku inwestorów grających na dalszy wzrost rentowności.
Póki co, wahania na rynku papierów skarbowych sprzyjają obligacjom korporacyjnym. Te o spekulacyjnych ratingach osiągają w USA rekordowo niskie rentowności (4,1 proc. – dane za fred.stlouis.org), a tych z ratingiem inwestycyjnym spadła do 2,1 proc. (z 2,3 proc. w marcu) – brak większej zmienności oznacza stabilizację, a ta jest na rynku obligacji ceniona.
U nas ceny obligacji na Catalyst rosną, a różnice w rentownościach między najlepiej postrzeganymi papierami dużych firm z udziałem skarbu państwa (poniżej 1 proc. netto) i emitentami o najniższych wskaźnikach płynności gotówkowej (inwestorzy mają prawo postrzegać je jako najbardziej ryzykowne) spadły do ok. 3,5 pkt proc. (netto). Premia za podjęcie ryzyka kredytowego jest wyjątkowo skromna, co oznacza oczywiście dobry czas na plasowanie kolejnych emisji.
Pod koniec tygodnia zielone światło dla przeprowadzenia publicznych emisji dostał Best, który zamierza przeprowadzić pierwszą z nich w najbliższych tygodniach. Będzie to pierwsza publiczna emisja Bestu od prawie 3,5 roku, co oznacza, że poprzednia miała miejsce jeszcze przed wybuchem afery GetBacku i w zasadzie kończyła ona okres największego rozkwitu rynku publicznych emisji na podstawie prospektu. Kolejne lata (z 2018 r. włącznie) były już anemiczne, a roczne statystyki podbijały pojedyncze wydarzenia takie jak emisje Orlenu czy Ghelamco (w ubiegłym roku). Na dobrą sprawę rynek dopiero teraz ma szansę się odrodzić – głód emisji ze strony indywidualnych nabywców jest ogromny, przy tak niskich stopach procentowych. Niemniej, programy publicznych emisji prowadzą aktywnie tylko dwie inne firmy – Kruk i PragmaGo. Ważne prospekty mają także Dekpol i MCI Capital, ale na razie z prawa do emisji nie korzystają. Możliwości inwestorów nie są więc przesadnie duże. Alternatywą są dla nich toczące się obecnie dwie publiczne emisje certyfikatów funduszy obligacji korporacyjnych i trzecia, która powinna pojawić się na przełomie półrocza. Nie jest to wciąż wielki wybór, porównywalny do tych z lat 2017-18, ale powoli rynek publicznych emisji wraca do dawnej formy.
Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl