Odczyty inflacji są o tyle interesujące, że można się nimi emocjonować kilkukrotnie. Najpierw sierpniowa inflacja zaskoczyła rynek i wg. wstępnych szacunków wyniosła 5,4 proc. r/r, wobec oczekiwań na poziomie 5,1 proc. r/r. Kolejnym razem, przy okazji rewizji, zaskoczony został GUS, gdyż ostatecznie wskaźnik CPI dla Polski uplasował się na poziomie 5,5 proc. r/r. W czwartek opublikowana zostanie wartość wskaźnika bazowego, którą szacuję na około 3,9 proc. r/r. Czy te odczyty mają jednak jakiekolwiek znaczenie?
Z pewnością pytanie jest prowokacyjne i w kontekście codziennego życia odpowiedź jest oczywista. Zważywszy na fakt, że wzrost cen powodowany jest w dużej mierze przez ceny energii oraz żywności, ma on wpływ na życie przeciętnego gospodarstwa domowego. Z punktu widzenia polityki pieniężnej emocje są jednak zdecydowanie mniejsze. Pomimo, iż w Radzie Polityki Pieniężnej widać pewien niepokój, to zgodnie z naszymi oczekiwaniami znalezienie większości dla podwyżki stóp procentowych będzie zadaniem bardzo trudnym. W trakcie ubiegłotygodniowej konferencji prezes Glapiński właściwie rozwiał wątpliwości w kwestii podwyżki stóp procentowych. Szef NBP utrzymuje, że wzrost cen ma charakter podażowy (co w dużej mierze jest prawdą), a jego opanowanie znajduje się poza strefa wpływów RPP. Niezmiennie przewijały się tezy o przejściowym charakterze wzrostu cen, a sposób wypowiedzi, jej stanowczość, w mojej opinii przesuwa horyzont podwyżki stóp procentowych dalej, niż rynek pierwotnie zakładał. Prezes Glapiński często powołuje się na decyzje monetarne w Stanach Zjednoczonych i tutaj z pewnością pojawia się rozdźwięk, gdyż w USA dynamika wzrostu cen zdecydowanie wyhamowała.
Jednocześnie należy przypomnieć, że pomimo rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp procentowych na Węgrzech i w Czechach, inflacja w tych krajach nie zwalania. Taki rozwój wydarzeń niejako sprzyja NBP, gdyż potwierdza, że znaczna cześć składowych wzrostu cen jest poza kontrolą władz monetarnych. W większości stopy procentowe podnoszą gospodarki rozwijające się, a z decyzją wstrzymują się większe gospodarki. W tym kontekście porównywanie Polskiej polityki pieniężnej do Stanów Zjednoczonych jest karkołomne, z drugiej strony w regionie jesteśmy największą gospodarką, co sprawia, że również nie powinniśmy ślepo naśladować poczynań mniejszych krajów. Jedno jest pewne. Władze monetarne któregoś kraju Europy Środkowo-Wschodniej się mylą. Którego? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać, niemniej jestem pewny, że słowo „inflacja” jeszcze długo nie zniknie z ust obserwatorów rynków finansowych.
Źródło: Maciej Madej, analityk, DM TMS Brokers