Tak zwane white collar crimes, czyli przestępstwa białych kołnierzyków, od lat spędzają sen z powiek rządzącym. Głowią się, co zrobić, by pieniądze z takich intratnych branż jak paliwowa, energetyczna czy bankowa, nie omijały skarbu państwa.
A problem jest znaczący. Liczba przestępstw gospodarczych lawinowo rośnie. Z policyjnych statystyk wynika, że w 2008 r. stwierdzono ok. 135 000 przestępstw gospodarczych, podczas gdy w 2015 r. liczba ta zwiększyła się do prawie 170 000. Skąd ten skok? Kusi możliwość szybkiego zarobienia dużych pieniędzy. Nie bez znaczenia jest także fakt, że wykrycie takich przestępstw wciąż nastręcza organom ścigania wiele kłopotu.
Wszystko dlatego, że działania tzw. białych kołnierzyków są bardziej wyrafinowane niż ma to miejsce w przypadku innych przestępstw. Charakteryzują je: pozorowanie prowadzenia legalnej działalności, brak fizycznej przemocy, wysoki (z reguły) status społeczny sprawców, fikcja braku pokrzywdzonych, ścisła specjalizacja sprawców czy w końcu wysoka stopa zwrotu.
Służby dwoją się i troją
W wielu sprawach o podłożu gospodarczym brakuje bezpośrednich dowodów prowadzących do sprawcy. Organy ścigania muszą opierać się na poszlakach, których ocena często jest niejednoznaczna. To dlatego służby stale wypracowują nowe, często zaskakujące metody, które mają na celu zidentyfikowanie sprawców. Przykładów nie trzeba daleko szukać. W niedawnej sprawie, dotyczącej wielomilionowego wyłudzenia VAT, wobec podejrzanego zastosowano areszt. Osoba, z którą przebywał w celi, miała za zadanie wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji o prowadzonej działalności. Inny przykład: przedsiębiorca spotkał się z podstawionym (prawdopodobnie przez służby) „kontrahentem”. Ten ostatni proponował mu wejście w intratny, ale nie do końca legalny biznes. Doświadczenie uczy, że gdyby przedsiębiorca skorzystał z propozycji, zapewne w ślad za nią pojawiłaby się kolejna. Tym razem od organów ścigania – albo współpraca, albo więzienie.
„Nie ma uczciwych przedsiębiorców, są tylko źle skontrolowani”
Dość często stosowana jest przez służby też inna metoda. Informują one przedsiębiorcę, że są w posiadaniu obciążających go informacji, np. na temat jego „przestępczej” działalności, kontaktów, relacji biznesowych i osób zamieszanych, które pozyskali od „kogoś” z jego otoczenia. Celem „połknięcie haczyka”. Nierzadko służby angażują też w swoje działania inne organy kontrolne: urząd kontroli skarbowej, urzędy celne etc., mając nadzieję, że coś się na przedsiębiorców znajdzie, zgodnie z zasadą, iż „nie ma uczciwych przedsiębiorców, są tylko źle skontrolowani”.
Na celowniku rządzących
Jednymi z najczęstszych przestępstw gospodarczych są wyłudzenia VAT. Według ustaleń NIK organy kontroli skarbowej wykryły w zeszłym roku fikcyjne faktury na kwotę 81,9 mld zł. To właśnie za ten rodzaj przestępstw wziął się obecny rząd. Na posiedzeniu 13 września 2016 r. przyjął przygotowaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości nowelizację ustawy – Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw, która pozwala na skuteczną walkę z oszustwami podatkowymi. Przy procederach przestępczych, gdy wartość towarów lub usług wskazanych w fałszywych fakturach przewyższać będzie 5 milionów złotych, sprawcom grozić będzie, tak jak w przypadku najpoważniejszych zbrodni, kara pozbawienia wolności w wymiarze od 5 do 15 lat, a w najcięższych wypadkach nawet 25 lat pozbawienia wolności. Przewidziano również możliwość wymierzenia grzywny, orzeczonej obok kary pozbawienia wolności, w wysokości do 6 mln zł. Wysokość kar zależeć będzie nie od kwot wyłudzonych z budżetu państwa, lecz od wartości towarów i usług brutto, których dotyczyć będzie fałszywa faktura.
Potrzebujesz pomocy dotyczacej przestępstw białych kołnierzyków?