Królewski zegar zamkowy
[07.05.2014] Zegar Zamku Królewskiego w Warszawie, znajdujący się na dominującej nad Placem Zamkowym Wieży Zygmuntowskiej, od znajdującego się tam zegara zwanej także Wieżą Zegarową, obchodzi w tym roku swoje wyjątkowe jubileusze.
75 lat temu – 17 września 1939 roku, w wyniku hitlerowskiego bombardowania i pożaru, zegar zatrzymał się wskazując godzinę 11.15, a przed 40 laty – 19 lipca 1974 roku o godzinie 11.15, odżył dziełem warszawskich rzemieślników, wznawiając odmierzanie czasu i do dziś dnia działa nienagannie. Jego wykonanie jest niezwykłym świadectwem tamtych czasów i niepowtarzalnym dziełem zegarmistrzów warszawskiego Cechu Złotników, Zegarmistrzów, Optyków, Grawerów i Brązowników miasta stołecznego Warszawy.
Zegar jako symbol władzy
Pierwsze zegary mechaniczne, nie tylko dla chęci pokazania się, ale także ze względu na poziom wydatków umieszczane były na wieżach zamków i kościołów. W takich miejscach były one doskonale widoczne, ale były równocześnie symbolem i atrybutem władzy, oraz uporządkowanego systemu prawnego, a wskazując czas systematyzowały życie wspólnot ludzkich. Dowodem takiego twierdzenia są także dzisiejsze urzędy, które teraz coraz częściej posiadają zegar publiczny.
Pierwszy taki warszawski zegar znalazł się na wieży, nieistniejącego dziś, Ratusza Miejskiego usytuowanego na Rynku Starego Miasta. O jego istnieniu, wiadomo między innymi dzięki zapisom o zniszczeniu ratusza i zegara w roku 1431. Zegar na Wieży Zygmuntowskiej pojawił się zaraz po zakończeniu budowy Zamku Królewskiego w roku 1622. W swojej historii dzielił on losy miasta i jego mieszkańców. Wraz z wieżą zniszczony w czasie wojen szwedzkich, odbudowany, zamieniony na nowy, przez lata był pod opieką zegarmistrzów, którzy dumnie nosili przydomek "królewskich".
Ten obowiązek przedstawiciele cechu wykonywali nawet w czasach, gdy Zamek Królewski był rezydencją Namiestnika Carskiego, a każdy opiekun przed wejściem na wieżę był szczegółowo sprawdzany. Zniszczenia Zamku dokonała II wojna światowa. W wyniku bombardowania Warszawy przez niemieckie samoloty, w dniu 17 września 1939 Zamek Królewski stanął w płomieniach, a o godzinie 11.15 zatrzymały się wskazówki zegara. W takim stanie tak budynek, jak i zegar przetrwały do 1944 roku, kiedy to Niemcy wysadzili spalony Zamek Królewski. Po wojnie miejsce w którym stał Zamek zostało niezabudowane, a fundamenty murów i jedna szczątkowa ich pozostałość, były świadectwem przez wieki mieszczącej się tutaj siedziby króla.
Będzie Zamek Królewski – będzie zegar
W wydaniu z dnia 21 stycznia 1971 roku, Życie Warszawy – najważniejszy stołeczny dziennik, tytułowym artykułem informującym o spotkaniu środowisk twórczych z Pierwszym Sekretarzem PZPR – Edwardem Gierkiem, w dniu 20 stycznia obwieścił, iż z inicjatywy władz i społeczeństwa stolicy, Zamek Królewski będzie odbudowany. Trudno orzekać, czy taki właśnie był zamysł władzy, a z chronologii wydarzeń można wręcz zakładać, że nie, jednak wobec entuzjastycznie przyjętej informacji medialnej przekazanej przez Życie Warszawy, Biuro Polityczne PZPR zmuszone było podjąć w dniu 21 stycznia decyzję o odbudowie Zamku Królewskiego.
W dobie czynów społecznych, ale także dzięki szerokiemu społecznemu zaangażowaniu, jeden z warszawskich zegarmistrzów – Witold Szymoński podjął się samodzielnego wykonania zegara zamkowego. W swoich zegarmistrzowskich dokonaniach miał on już wprawdzie współudział w wykonaniu w roku 1969, wieżowego zegara mechanicznego – na wieży Gołębnika, przy ulicy Puławskiej, jednak mechanizm tamten (działający do dziś dnia) miał zupełnie inną skalę, a do tego wiodącą rolę dla jego wykonania miała prawdopodobnie firma zegarmistrzowska Pawlicki i Ziarnicki.
Aktywność informacyjna wskazanego zegarmistrza, przy zapotrzebowaniu na takie dane ze strony mediów spowodowała nagłośnienie przekazu. Dzięki temu szeroko było wiadomo, iż przedstawiciel Cechu (bo każdy z indywidualnych rzemieślników obligatoryjnie musiał do niego należeć) podjął się budowy zegara dla Zamku Królewskiego.
Zespół Cechowy i wsparcie naukowe
Tak, jak każdy z indywidualnych zegarmistrzów był członkiem Cechu, tak Cech brał swego rodzaju odpowiedzialność, za zawodowe działania każdego z nich. Jednak w kwestii zegara zamkowego, w samym cechu warszawskim ścierały się różne wizje, co do potencjalnego możliwego sposobu rozwiązania konstrukcji zegara. W gronie zegarmistrzów cechowych były przecież także osoby, które w ciągu ostatnich lat wykonywały dla stolicy różne zegary publiczne. W większości były to zegary elektryczne, tak jak na ścianie kamienicy na Nowym Mieście, czy na gmachu Domu Studenckiego Akademik, i pewnie pojedyncze mechaniczne – jak choćby ten wspomniany powyżej – na Gołębniku. Był to czas rozkwitu stosowania sieci czasu i propozycja takiej właśnie sieci dla całego Zamku Królewskiego, z zegarem wieżowym – jako jednym z jej elementów także została zgłoszona. Niezależnie od powyższego, pojawiły się obawy co do możliwości poprawnego wykonania mechanizmu zegarowego przez pana Szymońskiego. Z tego powodu Cech powołał swój własny Zespół Budowy Zegara (ZBZ).
W kwestii wyboru koncepcji zegara, w siedzibie Cechu odbyło się specjalne zebranie, z udziałem profesora Jana Zachwatowicza – przewodniczącego Komisji Architektoniczno-Konserwacyjnej przy Obywatelskim Komitecie Odbudowy Zamku Królewskiego (OKOZK), dyrektora biura tegoż Komitetu, osób z Politechniki Warszawskiej i Przemysłowego Instytutu Automatyki i Pomiarów (PIAP) oraz oczywiście przedstawicieli Cechu ZZOGiB m.st. Warszawy. Kwestię włączenia zegara wieżowego w sieć czasu posiadającą swoje zegary wtórne we wszystkich komnatach zamkowych rozwiały słowa Profesora J. Zachwatowicza, który stwierdził, że: "Nam zależy na tym, aby ludzie zwiedzający w przyszłości Zamek zapomnieli, że czas płynie…". Profesor Zachwatowicz uznał, że wystarczy ok. 20 zegarów w pomieszczeniach administracyjnych i technicznych, natomiast w salach reprezentacyjnych mogą znajdować się tylko zegary zabytkowe.
Po gorącej dyskusji ostatecznie zdecydowano, że konstrukcja nowego zegara, będzie oparta na tradycyjnej – mechanicznej zasadzie działania, a źródłem dźwięku będą dzwony. Istotnym argumentem, który wzięty był pod uwagę w trakcie dyskusji było to, że zegar mechaniczny będą w stanie wykonać zegarmistrze Warszawscy, przy wsparciu specjalistów z Politechniki Warszawskiej i osób związanych z przemysłem maszynowym.
Wobec nabrania przekonania o niemożliwości wykonania odpowiedniej jakości mechanizmu zegara przez pana Szymońskiego, Zespół Budowy Zegara, kierowany przez mistrza Władysława Zaleskiego i jego zastępcę Eugeniusza Wójcika, składający się z członków cechu, wsparty przez profesora (ówcześnie docenta) Zdzisława Mrugalskiego i jego byłego studenta i dyplomanta – mgr inż. Marka Górskiego, zintensyfikował swoją działalność.
Jaki zegar? Najlepszy z najlepszych
Przystępując do rozważań co do konstrukcji planowanego zegara dla Zamku Królewskiego, nieformalny jeszcze Zespół Budowy Zegara zaczął zbierać informacje o istniejących zegarach wieżowych, by móc porównać różne istniejące rozwiązania. Przy jednym z takich objazdów, przedstawiciele zespołu, w celu rozmowy o zegarze odwiedzili w Niepokalanowie luminarzy polskiego zegarmistrzostwa i autorów wielotomowego opracowania – podręcznika nauki zawodu, braci zakonnych: Wawrzyńca Podwapińskiego i Bernarda Bartnika. To właśnie bracia zasugerowali przedstawicielom Cechu włączenie do Zespołu Budowy Zegara, znanych im ze współpracy na zegarowym polu, profesora Zdzisława Mrugalskiego oraz mgr inż. Marka Górskiego – zegarmistrza z Pruszkowa.
Pan Marek Górski został telegraficznie zaproszony do siedziby Cechu i to właśnie on zachęcił rozmówców do włączenia do prac nad zegarem mistrza Władysława Zaleskiego, który zaangażował się do tego stopnia, że został kierownikiem Zespołu. Przegląd zegarów istniejących był bardzo szeroki, a zadaniem zegarmistrzów było wyselekcjonować wszystkie najlepsze rozwiązania, tak by konstrukcja planowanego zegara łączyła wszystkie dobre cechy istniejących zegarów, wykluczała ich ułomności, oraz umożliwiała zastosowanie najnowszych, unikatowych rozwiązań. Nie wchodząc w szczegóły techniczne projektu, istotnymi wskazaniami dla konstrukcji mechanizmu były: wysoka dokładność działania, niewrażliwość na zakłócenia zewnętrzne (zmiany temperatury, niestandardowe obciążenie wskazówek, choćby poprzez siadające na nich ptaki, czy oblodzenie), oraz trwałość urządzenia.
Szczegółowe założenia konstrukcyjne mechanizmu zegara, a później dokumentację techniczną pod kierownictwem profesora Mrugalskiego, opracował mgr inż. Marek Górski zatrudniony wówczas w Centralnym Biurze Konstrukcyjnym Obrabiarek (CBKO) w Pruszkowie. Tam też kilkuosobowa grupa kreślarzy współpracowała przy wykonaniu dokumentacji konstrukcyjnej. Pełna dokumentacja zawierała ok. 100 rysunków wykonawczych poszczególnych części i kilkunastu rysunków złożeniowych.
Dokumentację elementów zewnętrznych – tarcz i wskazówek, z wielką troską o wierne odtworzenie ich dawnego wyglądu, opracował w czynie społecznym, zespół osób wywodzący się z Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Obydwa zestawy dokumentów zatwierdzała Komisja Architektoniczno-Konserwatorska przy OKOZK pod przewodnictwem prof. J. Zachwatowicza.
Prace na Bugaju i hangarach MSW
Członkowie Zespołu Budowy Zegara otrzymali rysunki wykonawcze poszczególnych części i każdy z nich samodzielnie, lub zamawiając w różnych zakładach – odpłatnie, ale własnym staraniem, wykonywali części składowe. Zegar posiada ich około 400. Te największe – jak płyty korpusowe zostały odlane w Hucie Warszawa i obrobione w CBKO w Pruszkowie. Inne standardowe wyroby dostarczyły zakłady przemysłowe. Wykonanie elementów składowych, samodzielne czy poprzez odpowiednie zakłady, to dopiero początek pracy nad wykonaniem zegara, a i ten etap dostarczył sporo trudności.
Choćby płyty konstrukcyjne, które w obróbce końcowej miały być frezoowane, ze względu na wysoką twardość materiału (bo hutnicy dla zegara postarali się o najwyższej klasy surowiec), nie mogły być w założony sposób obrobione, z czym zegarmistrze musieli sobie jakoś poradzić. Ubocznym efektem tegoż zdarzenia jest klasyczne perłowanie płyt, którym starano się ukryć brak frezowania, a które teraz może wydawać się zabiegiem ze względów dekoracyjnych z góry założonym. Do dziś toczą się dyskusje przez kogo wykonane koło wychwytowe (bo w pewnym momencie wykonano drugi egzemplarz) pracuje w mechanizmie zamkowego zegara.
Wielka życzliwość i pomoc społeczeństwa dla twórców zegara była oczywista, jednak niektórzy z zegarmistrzów poszukując wsparcia dla wykonania przypadających im elementów zegara spotykali się także z odmową. Była ona spowodowana działaniami pana Szymońskiego, który przedtem, czasami w tych samych miejscach zamawiał już elementy dla swego zegara zamkowego. Wszystkie wykonane w opisanym powyżej systemie części składowe, musiały być zmontowane i musiały dobrze ze sobą współpracować.
Jeszcze po 40 latach profesor Mrugalski wskazał pani Katarzynie Wierzbickiej (zegarmistrzowi i córce zegarmistrza z Zespołu), którą dźwignię mechanizmu bicia wykonał jej ojciec, bo wykonując ją bardzo solidnie nie przewidział, że ustawienie dźwigni trzeba będzie korygować dla odpowiedniej współpracy w zmontowanym mechanizmie. Wszystkie prace montażowe mechanizmu Zespół Budowy Zegara wykonywał w pomieszczeniu (suterynie) budynku na ulicy Bugaj 14, przekazanym do użytkowania na ten właśnie cel. W tym miejscu, przez kilka miesięcy, o godzinie 19-tej (po zamknięciu swoich własnych zakładów usługowych) spotykali się członkowie Zespołu i pracowali nad zegarem do późnych godzin nocnych. Dzięki odręcznym notatkom zapisanym na rysunkach złożeniowych wiszących wówczas na ścianie pomieszczenia (dziś złożonych w archiwum Zamku Królewskiego) wiadomo, że mechanizm chodu zegara po raz pierwszy uruchomiono w dniu 4 maja, a mechanizmy bicia w dniu 20 czerwca 1974 roku.
O ile przebieg prac nad wykonaniem mechanizmu i wiele związanych z tymi pracami ciekawych wydarzeń jest, dzięki aktywności wspominanego tutaj często profesora Mrugalskiego wielokrotnie i doskonale opisanych, to także trudna część prac – przebiegająca w hangarach Nadwiślańskiej jednostki MSW na ulicy Podchorążych, nad wykonaniem tarcz, nie ma już tak bogatej historiografii. Znane dziś fakty są zebrane i opublikowane ponownie dzięki zaangażowaniu… profesora Mrugalskiego. Szkoda, bo z krótkiego, ustnego przekazu kierującego tymi pracami pana Jana Stefanka wiadomo, że przykładowo, już choćby wybór sposobu złocenia wywołał dyskusję i konieczność praktycznego zaprezentowania efektów różnych technik, by można było podjąć odpowiednią decyzję.
Stalowe szkielety czterech tarczy zostały pokryte blachą miedzianą, z następnie zgodnie z dokumentacją zamocowano na nich złocone okręgi, cyfry i rozetki. W środkowej części każdej z tarcz umieszczony jest pozłocony wizerunek słońca, przy czym każda z jego czterech twarzy ma inny wyraz. Są na nich przedstawione: smutek, obojętność, uśmiech i wesołość. Na etapie wykonywania tarcz i przed ich zamontowaniem zastanawiano się, w jakim kierunku, która z twarzy powinna być skierowana. W takich rozważaniach członków Zespołu, branym pod uwagę był oczywiście aspekt geopolityczny. Jednak już w trakcie samego montażu zapomniano o tej kwestii i w efekcie o umiejscowieniu każdej tarcz zadecydował przypadek. Na złocenia elementów tarcz zużyto łącznie 14 kg złota, które dostarczyła Mennica Państwowa.
Zegar do szerokiego stosowania
Wiadomo było, że konstrukcja nowego zegara będzie "łakomym kąskiem" dla chcących budować zegary mechaniczne zegarmistrzów. Z drugiej strony mechanizm zegara przeznaczony na Zamek Królewski miał być dziełem niepowtarzalnym.
Już na etapie projektowania, budowniczowie zegara wzięli wszystkie te aspekty pod uwagę. Z tego powodu mechanizm zegara ma konstrukcję modułową. Centralną – tę najważniejszą – odpowiedzialną za chód zegara, drugą – związaną z biciem godzin i trzecią – kwadransów. Zaplombowana dokumentacja zegara, z informacja o zakazie jej wykorzystania do wykonania innego zegara została złożona w Archiwum Zamku Królewskiego. Wykonano także dokumentację techniczną zmniejszonej wersji mechanizmu zegarowego. Dzięki temu, już w krótkim czasie po zakończeniu budowy zegara zamkowego nowe – doskonałej jakości mechanizmy otrzymały bardzo ważne dla nas Polaków zegary. Pierwszy mechanizm – przygotowywany dla Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie w trybie awaryjnym dotarł do Kościoła Polskiego na Kahlenbregu (na wzgórzu, z którego bitwą wiedeńską kierował król Jan III Sobieski), a dopiero kolejny trafił do Szczecina.
Uroczysty dzień
Od kwietnia 1974 roku w sali Muzeum Rzemiosł Artystycznych, którego właścicielem jest Cech ZZOGiB, zostały wystawione dla szerokiej publiczności dzwony zegarowe, a od pierwszych dni lipca znalazł się tam także gotowy i uruchomiony mechanizm zegara. Wspomniane dzwony zostały wykonane w czynie społecznym już w październiku 1973 roku, przez ludwisarza z Węgrowa – pana Antoniego Kruszewskiego z synami Adamem i Andrzejem. W połowie czerwca na Plac Zamkowy zostały przewiezione tarcze zegarowe. Zostały one ustawione obok Kolumny Zygmunta, co pozwoliło licznie przybywającym mieszkańcom stolicy na oglądanie ich z bliska.
Pozostało przemieszczenie każdego z tych gotowych już elementów i ich montaż, co wcale nie było wcale łatwą sprawą. Tarcze powędrowały tam 26-go i 27-go czerwca. Dzwony i mechanizm były wraz z kopułą wieży, podniesione z powierzchni Placu Zamkowego i umieszczone na swoich miejscach w sobotę 6-go lipca 1974 roku. Transportowi mechanizmu z Muzeum Cechowego, który wyruszył stamtąd o godzinie 9 rano, a potem podniesieniu wszystkich elementów i umieszczeniu na swoim miejscu, mimo dość nieprzychylnej pogody, towarzyszyła kilkutysięczne grono warszawiaków, wraz z przedstawicielami władzy i osób zaangażowanych w odbudowę Zamku.
Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany dzień – 19 lipca 1974 roku. W zegarowym pomieszczeniu znaleźli się wszyscy członkowie Zespołu Budowy Zegara, którzy uczestniczyli w ostatecznym montażu zegara, był reporter "Sztandaru Młodych" oraz oczywiście i jak zwykle w takich sytuacjach – kilku "tajniaków". Na Placu Zamkowym znaleźli się także przedstawiciele władzy, a w takiej sytuacji służby musiały pilnować, by potencjalny "antysocjalistyczny element" czegoś niespodziewanego nie dokonał.
Na chwilę przed godziną 11.15 mechanizm już działał, należało tylko sprząc z nim przekładnię transmisyjną napędzającą wskazówki. Uczynił to wskazany do tej czynności przez członków Zespołu profesor Zdzisław Mrugalski. Jak przekazywał reporter dziennika: "…wokół Kolumny Zygmunta dosłownie nie ma wolnego centymetra…, 11.05… z głośników płynie montaż słowno-muzyczny… [muzyka Chopina], 11.13 Wzmaga się ryk samolotów, łoskot bomb, 11.14 Cisza, 11.15 Wskazówki zamkowego zegara drgnęły. Po 35 latach! Nikt nie kryje wzruszenia…".
W zegarowym Dzienniku odnotowano: "19 VII 74 r. o godz. 11.15 puszczono w ruch wskazówki zegara i o godz. 12.00 nastawiono wg czasu radiowego". Na Królewski Zamek wróciło życie!
Ukochane dziecko Zespołu i jedno z urządzeń zamkowych
Przez kolejne dni, tygodnie i miesiące członkowie Zespołu spotykali się na wieży zamkowej. Zegar wprawdzie działał nienagannie, ale zawsze znalazł się powód do obecności każdej z osób. "Ile myśmy czasu tu spędzili" – wspomina profesor Mrugalski – "to było nasze ukochane dziecko, a my – jego wykonawcy tworzyliśmy jedną rodziną". Obecność na Wieży Zygmuntowskiej, dogląd zegara i spotkanie kolegów – to były ich proste, codzienne obowiązki i potrzeba serca. Takiego sentymentu dla zegara nie miały władze Zamku. Tak te z czasów budowy – co można było zrozumieć nawałem pracy, jak i te późniejsze. Te drugie nie miały już żadnego wytłumaczenia.
Zegar działa bezawaryjnie. Gdyby myląc czas – mylił warszawiaków, gdyby w taki uciążliwy sposób przypominał o sobie, może wyglądałoby to inaczej. W dziesiątą rocznicę istnienia zegara, sam Zamek Królewski udostępniono zwiedzającym. Dwudziesta rocznica istnienia zegara minęła bez rozgłosu, trzydziesta także. Grono żyjących zegarmistrzów – z tych, których nazwiska uwieczniono na tablicy upamiętniającej Zespół Budowy Zegara – znajdującej się w pomieszczeniu zegarowym zmniejsza się z roku na rok.
Czyżby zegar, którego działanie jest świadectwem życia Zamku, czyżby zegar, który jest niepowtarzalnym już dziełem warszawskich zegarmistrzów, był przez dyrekcję Zamku traktowany, tylko jako jedno z wielu urządzeń technicznych, które w ten, czy inny sposób na Zamek trafiły?
40-lecie budowy zegara
W tym roku mija 40 lat od uruchomienia zegara na zamkowej wieży. To była już pewnie ostatnia szansa, by przy okrągłej rocznicy zebrać większe grono osób, z tych – co zegar budowali, tych – co z tego grona jeszcze pozostali. Są nimi – w "tablicowej kolejności": Zbigniew Cegielski, Marek Górski, Zdzisław Mrugalski, Edward Pielak, Józef Prymas, Jan Stefanek, Władysław Zaleski. Ci którzy już odeszli, a o których pamiętać należy to:
Stanisław Gałązka, Wacław Makowski, Wacław Mandryk, Józef Panasiuk, Juliusz Pazderski, Konrad Smoderek, Mieczysław, Soporek, Zbigniew Wierzbicki, Eugeniusz Wójcik.
W ostatnim czasie w internecie – na portalu Katalog Zegarów Wieżowych (www.katalogzegary.pl), zostały udostępnione nagrania wykonane czterdzieści lat temu. O zegarze rozprawiali znani w całej Polsce Matysiakowie, są głosy budowniczych zegara z pracowni na Bugaju i na wieży Zamku. Warto posłuchać. Lata, które minęły nie zatarły emocji przebijających w wypowiedziach zaangażowanych w budowę osób i ich radości z ukończenia tego wiekopomnego dzieła.
Na Wieżę Zegarową, by podziwiać mechanizm zegara mogą dostać się jedynie nieliczni. W pracowni zegarmistrzowskiej na Świętojerskiej 1, cały czas stoi zegar wieżowy – stworzony ostatnio, wedle planów do komercyjnego, szerokiego stosowania. Warto go obejrzeć dopóki nie znajdzie swojego miejsca na którymś z budynków. Trzeba go zobaczyć, by zdać sobie sprawę, jakiego dzieła dokonali zegarmistrze z Zespołu Budowy Zegara Zamku Królewskiego 40 lat temu.
Władysław Meller
Redaktor naczelny portalu Zegarki i Pasja. www.zegarkiipasja.pl
W opracowaniu wykorzystano artykuł prof. Zdzisława Mrugalskiego "Zegar na wieży Zamku Królewskiego w Warszawie. Wspomnienia uczestnika prac nad restytucją zegara w latach 1972 – 1974".. opublikowany w Kronice Zamkowej nr 1-2/2010, s. 149-176…
Treści dostarcza odCzasu doCzasu.pl
www.e-zegarki.info.pl