Legenda kosztuje więcej
[17.05.2013] Ta aukcyjna prawidłowość sprawdziła się w pełni w przypadku Duesenberga J, supersamochodu, o jakim w Europie nikt nawet nie marzył.
Składnikiem najwyższej ceny zapłaconej kiedykolwiek za amerykański samochód stała się też postać jego pierwszego właściciela – bogacza i wiodącego playboya Kalifornii. Duesenberg to amerykańska legenda – auta tej marki ścigały się, biły rekordy prędkości i stały się przedwojennym symbolem najsłynniejszego wyścigu w USA – Indianapolis 500, zwyciężając go w latach 1924, 1925 i 1927. Monumentalne Duesenbergi J i SJ to także znak końca szalonych lat 20.: najlepsze, najdroższe i najszybsze samochody osobowe zbudowane w Nowym Świecie. Jeździli nimi ówcześni celebryci, na przykład gwiazdy Hollywood Clark Gable, Gary Cooper, Greta Garbo czy też ekscentryczny multimilioner Howard Hughes.
W Europie Duesenberg nie był zbyt dobrze znany, choć w 1921 roku wóz tej marki, prowadzony przez Jimmy’ego Murphy’ego, wygrał pierwszy po Wielkiej Wojnie wyścig o Grand Prix Francji w Le Mans (na następny taki sukces na Starym Kontynencie Amerykanie musieli czekać do 1966 roku). Kilka Duesenbergów trafiło wszakże do Europy, między innymi jeździli nimi król Hiszpanii Alfonso XII i król Włoch Wiktor Emanuel III.
Już od dawna Duesenbergi osiągają wysokie ceny sprzedaży, ale latem 2011 roku na aukcji zorganizowanej przez firmę Gooding & Co w Pebble Beach padł rekord – za Duesenberga J zwanego "Whittell Coupe" nabywca zapłacił astronomiczną cenę $ 10 340 000 – największą sumę za auto wyprodukowane w USA. Skąd tak wysoka cena? Przecież na tej samej aukcji sprzedano jeszcze dwa Duesenbergi: Model J Dual Cowl Phaeton za $ 1 540 000 i drugi ModelJ Berline Sedan za "marne" $ 495 000.
Otóż rekordowy "Whittell Coupe" związany jest ściśle ze swym pierwszym właścicielem, kapitanem George Whittell’em Jr, wiodącym kalifornijskim playboyem lat 20. Whittell był potomkiem irlandzkich emigrantów, którzy dorobili się fortuny w czasie gorączki złota w Kalifornii. Pomnożył majątek ojca, a w 1929 roku, na dwa tygodnie przed słynnym Czarnym Czwartkiem, od którego zaczął się Wielki Kryzys, sprzedał wszystkie swe akcje za astronomiczną wówczas sumę 50 milionów dolarów.
Dzięki temu, gdy finansiści z Wall Street rzucali się z okien, Whittell mógł poświęcić się swym ulubionym zajęciom związanym z szybkością. Lubił szybkie samochody, szybkie motorówki, szybkie kobiety i szybkie wydawanie pieniędzy. Dzięki swoim funduszom stał się najlepszym klientem Duesenberga: w sumie zamówił sześć aut tej marki. Najpierw wypada jednak wiedzieć, czym w latach 30. był Duesenberg J, duma Ameryki i pokaz technicznych możliwości.
Geneza powstania modelu J powiązana jest silnie z osobą Erretta Lobana Corda, twórcy słynnych luksusowych aut. Ten były kierowca wyścigowy, a później sprzedawca samochodów, stworzył na przełomie lat 20. i 30. ubiegłego wieku największe w Ameryce imperium przemysłu transportowego, skupiające ponad 150 firm samochodowych, lotniczych i kolejowych: Cord Corporation.
Budując swe imperium, 26 października 1926 roku Cord kupił podupadającą firmę Duesenberg Motors Corporation. Marzenie Corda było proste: zbudować auto szybsze, większe i droższe od całej europejskiej arystokracji automobilowej, takiej jak Bugatti, Hispano-Suiza czy Rolls-Royce. Zadanie zaprojektowania nowego samochodu nowy właściciel firmy powierzył jednemu z braci Duesenberg, Fredowi. Z niemal nieograniczonym budżetem Fred mógł spełnić swe najskrytsze techniczne fantazje. Po mniej więcej dwóch latach, 1 grudnia 1928 roku na Wystawie Samochodowej w Nowym Jorku pokazano światu nowy pojazd.
DuesenbergJ miał przede wszystkim niesamowity silnik – rzędową ósemkę o pojemności 6,9 litra z dwoma wałkami rozrządu w głowicy, 32 zaworami i mocy 265 KM. To był nokaut dla konkurencji, nawet europejskiej. W tamtym czasie w Ameryce królowały silniki dolnozaworowe, mało skomplikowane i niewymagające wyrafinowanej obsługi. Co ciekawe, silnik Duesenberga produkowany był w znanej do dziś wytwórni silników Lycoming (głównie lotniczych), należącej wówczas też do holdingu Corda. Zaawansowany silnik był bardzo drogi w produkcji i równie trudny: wiele odlewów głowic i bloków silnika okazywało się wadliwych.
Za wspaniałym silnikiem nie poszła niestety reszta pojazdu, z typową dla swej epoki konstrukcją: rama podłużnicowa, sztywne osie zawieszone na resorach, trzybiegowa niezsynchronizowana skrzynia biegów i hydrauliczne hamulce. Podwozie okazało się w latach późniejszych przysłowiową kulą u nogi, konkurencja w tej materii poszła daleko do przodu. Po prostu w drugiej połowie lat 30. auto prowadziło się już kiepsko. Niezsynchronizowana skrzynia biegów wymagała niezłego wysiłku a i układ kierowniczy też potrzebował krzepkiej ręki. Podobno Greta Garbo dla ułatwienia jeździła swoim Duesenbergiem, używając tylko trzeciego biegu…
Nadwozia Duesenbergów powstawały w najlepszych amerykańskich firmach karoseryjnych, takich jak Derham, Holbrook, Le Baron, Murphy, Rollston, Walker czy Weymann. Podwozie pod zabudowę kosztowało $ 8500 a od 1932 roku $ 9500 czyli fortunę. Najdroższy model Cadillaca z nadwoziem Fishera można było kupić za niecałe $ 6000. Debiut auta przypadł na krótko przed Wielkim Kryzysem. Z planów produkcji 500 sztuk rocznie pozostały nici. Przez osiem lat produkcji zbudowano tylko 481 sztuk wszystkich wersji (J, SJ, SSJ, JN i SJN).
Rekordowy i unikalny Duesenberg J "Whittell Coupe" to jeden ze słynnych egzemplarzy tej marki. Powstał w renomowanej firmie nadwoziowej Murphy Coach Builders. Projektantem odpowiedzialnym za design był Franklin Q. Hershey. Auto znakomicie odzwierciedlało charakter swego właściciela. Na najdłuższym podwoziu zbudowano dwumiejscowe nadwozie – jakie rozkoszne marnotrawienie miejsca. Przód był typowy dla Duesenberga: chłodnica, wielkie błotniki. Środek to co innego: dach wykonany z polerowanego aluminium wykonany był jako imitacja dachu składanego, tzw. faux cabrio. We wnętrzu zamontowano nawet imitację mechanizmu składania dachu, wszystko po to, aby się wyróżnić. Samo wnętrze było kwintesencją stylu Art Deco.
Tył inspirowany był tematami marynistycznymi. Lampy tylne przypominały stosowane na okrętach, kaskady chromowanych listew imitowały pokład jachtu. W miejscu tak zwanego siedzenia dla teściowej, typowego dla tego rodzaju nadwozi, Whittell Jr kazał zamontować schowek na alkohol, wówczas w USA nielegalny. Cały ten samochód był po prostu niegrzeczny jak i jego właściciel – birbant i prawdziwy Irlandczyk. Wydał na tego Duesenberga niebagatelną wówczas sumę $ 17 000. W latach 90. auto przeszło totalną restaurację w typowym, amerykańskim stylu – lepsze niż nowe. Niestety, Amerykanie często nie szanują oryginalności i szlachetnej patyny pokrywającej auta… Obecny właściciel jest szóstym z kolei, a pojazd ma na liczniku tylko 12 500 mil przebiegu.
Wymienione wyżej cechy nadwozia i jego unikalność spowodowały, że samochód stał się legendą. Ten fakt oraz niewątpliwie szum medialny wywołany wokół tego auta przyczynił się do osiągnięcia tak astronomicznej ceny. Takie czasy, intensywny marketing możemy znaleźć nawet w środowisku bogatych kolekcjonerów. Podobne zjawisko znacznego rozbiegu cen mamy w przypadku Bugatti 57. Za auto tego typu w dobrym stanie z najmniej chodliwą karoserią Galibier trzeba zapłacić dziś $ 300 000 – 400 000. Na drugim krańcu skali jest Bugatti 57 SC Atlantic Coupe. W roku 2010 takie auto zostało sprzedane za sumę ponad $ 30 milionów, co stanowi absolutny rekord ceny za samochód. I w tym przypadku na taką kwotę złożyła się niezwykłość karoserii, ale także odpowiednie rozdmuchanie medialne przygotowujące grunt przed aukcją.
Tekst: Maciej Peda
Zdjęcia: Gooding & Company press service (Paweł Litwiński)
Artykuł z miesięcznika Classicauto nr 62
Treści dostarcza Miesięcznik Classicauto