Wystrzał rentowności w USA

Wystrzał rentowności w USA

Wystrzał rentowności w USA

Rentowności amerykańskich – skarbowych – obligacji znalazły się na najwyższym poziomie od marca, ale nie wiadomo jeszcze, na ile trwałe jest to zjawisko. Rentowności papierów korporacyjnych utrzymują się na rekordowo niskim poziomie.

Choć wygląda to na małe trzęsienie ziemi w świecie obligacji, większych reperkusji na razie nie wywołuje. Od początku tygodnia rentowność 30-letnich obligacji USA wzrosła z 1,65 proc. do 1,85 proc., co jest ruchem samym w sobie znaczącym, dodatkowo o jego sile świadczy przełamanie lokalnych szczytów z czerwca, listopada i grudnia ub.r. na poziomie 1,75 proc. Kilkukrotnie w komentarzach zwracałem uwagę na rosnące prawdopodobieństwo takiego scenariusza i jego możliwe konsekwencje, ale póki co, tych ostatnich brakuje. Indeksy giełdowe rosną, a rentowności na innych rynkach reagują nieznacznie. Wygląda to trochę tak, jakby inwestorzy oczekiwali, że lada chwila Fed zwiększy skup obligacji i zbije rentowności na niższe poziomy, co oczywiście umożliwiłoby dalsze – beztroskie – zakupy akcji bez zastanawiania się nad ryzykiem przegrzania rynków stymulacją monetarną i fiskalną.

O ile wzrost indeksów giełdowych i spadek notowań obligacji można tłumaczyć przepływem kapitału z rodzącego straty rynku długu na sprawiający wrażenie nie do zatrzymania wzrost cen akcji, o tyle fakt, że w tym samym czasie rentowności obligacji korporacyjnych nie rosną, daje do myślenia znacznie więcej. Indeks rentowności papierów high yield nie chce opuścić dołka na poziomie 4,4 proc. (przed pandemią było to 5 proc.), przez co cały obraz – spadek dolara, wzrost notowań surowców, w tym także „miękkich” – wygląda trochę na ucieczkę od amerykańskich obligacji na rzecz innych, w zasadzie jakichkolwiek aktywów, bo coraz trudniej znaleźć takie, które nie drożeją. Na razie rentowność 30-letnich obligacji dotarła do wartości z połowy marca ub.r. – szczytu rynkowej paniki, która kazała inwestorom wyrzucać kupowane wcześniej po każdej cenie obligacje (10 marca rentowność spadła do 0,85 proc.), natomiast długoterminowy trend nie uległ zmianie – od 40 lat rentowności spadają. Inwestorzy pytani o zdanie przez dziennikarzy Bloomberga oczekują dalszego wzrostu rentowności. Dziesięcioletnie papiery miałyby dawać 1,3 proc. (obecnie 1,09 proc.), a nawet 2 proc. Ale i to, nie oznaczałoby zmiany długoterminowego trendu. Choć coraz częściej mówi się o możliwym powrocie inflacji (na wzór tej z lat 70-tych), okładkowy artykuł poświęcił tej hipotezie The Economist, to zmiany pozostają wciąż w sferze spekulacji i akademickich rozważań.

U nas rentowności niemal nie zmieniły się. 5-punktowy wzrost rentowności 10-latek dałby się powiązać z każdym innym wydarzeniem rynkowym, pod koniec tygodnia nawet i ta skromna reakcja została skorygowana. Nieco wyraźniej podskoczyła rentowność niemieckich bundów, ale i w ich przypadku minus 53 punkty, to wartość najwyższa zaledwie od miesiąca.

Na Catalyst jest po prostu drogo, a rentowności obligacji tych samych emitentów są niższe niż przed rokiem, niekiedy znacznie mocniej niż wynikałoby to ze spadku WIBOR w międzyczasie. Także i u nas rentowność jest chętnie kupowana, a „winny” jest nadmiar pieniądza na rynku i zerowe stawki lokat. Trudno liczyć na szczęśliwe zakończenie hossy na koszt banków centralnych, ale jeszcze trudniej wskazać powody i czas jej zakończenia. Niemniej, stworzony przez Obligacje.pl Indeks Default Rate wspiął się na rekordowy poziom i kupujący akcje czy obligacje nie powinni zapominać – skup obligacji nie zastąpi realnej gospodarki.

Źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: