Portfel bez metryki

Portfel bez metryki

[24.03.2016] Są dowodem na to, że w każdym wieku można sięgnąć po sukces i pieniądze. Taylor, Elizabeth oraz Zhou ruszyły po marzenia na różnych etapach swojego życia.

To nie metryka powstrzymuje przed działaniem. Ograniczenia tkwią w naszej własnej głowie – nie mają wątpliwości trzy odważne bizneswoman.

Teraz nie jest dla ciebie dobry moment. Może lepiej później. Szkoda, że nie wcześniej. Zastanów się, pomyśl, rozważ wszystkie "za" i "przeciw"… Stop! Takim radom dziękujemy. Biznes to nie licytacja związana z wiekiem. To świadomość i pewność samej siebie, własnego uporu, determinacji, wiary w marzenia. Lub tak po prostu – wykorzystanie we właściwym momencie okazji, którą daje nam los. Elizabeth bez wahania rzuciła studia, aby zająć się własnym biznesem, a dziś jej firma jest światowym liderem w produkcji testów krwi. Taylor już w wieku 13 lat podpisywała pierwsze kontrakty muzyczne, Zhou wiedziała, że pewnego dnia otworzy zakład i choćby miało jej to zająć 50 lat – i tak dopięłaby swego!

Taylor Swift (27): Po prostu musiałam pracować ciężej od innych

Jako dziecko mieszkała na olbrzymiej farmie choinek. Gdy miała kilka lat, uwielbiała chodzić między drzewkami i marzyć… Przede wszystkim o pisaniu (chciała zostać pisarką) i muzykowaniu (muzyka non stop grała jej w sercu). Świetnie pogodziła jedno z drugim: już w wieku 10 lat wygrywała konkursy literackie i… pisała teksty do własnych piosenek, które chętnie i z odwagą wykonywała na lokalnych festynach. Z różnych stylów muzycznych szczególne miejsce w jej sercu zajęła muzyka country.

Oszalałaś? Kto dziś tego jeszcze słucha?! – pukali się w czoło rówieśnicy. W szkole koleżanki jej zapał traktowały z przymrużeniem oka. Kiedy wreszcie ostentacyjnie odwróciły się od niej, zemściła się na swój własny, "okrutny" sposób: napisała o nich piosenkę. Po przeprowadzce z rodzicami do miasta pukała od drzwi do drzwi wytwórni muzycznych i wręczała… własne demo (miała już nagranych sporo własnych utworów), ale nikt nie był zainteresowany młodziutką i naiwnie wierzącą w marzenia jedenastolatką. Nie poddała się. Dwa lata później jej upór został doceniony: wprawdzie mniej znani, ale zawsze producenci muzyczni uznali, że "ten dzieciak" ma w sobie coś. Oprócz talentu ujął ich niezwykły upór Taylor i przekonanie, że pewnego dnia i tak podbije muzyczny świat. To wystarczyło, aby zdolną nastolatką zainteresowała się wytwórnia Sony. Taylor była z siebie dumna i pewna, że z tej drogi nikt i nic już jej nie zawróci.

Bo pieniądz robi pieniądz

Rodzice dość sceptycznie patrzyli na karierę córki w tak młodym wieku, ale Taylor nie dawała za wygraną. – Będę ciężej pracować od innych, aby zdobyć zaufanie publiczności. Muszą we mnie uwierzyć. Najpierw jednak ja uwierzę w to, że nie od wieku zależy mój sukces, tylko od mojej wewnętrznej siły – powtarzała. W osiągnięciu sukcesu pomogło jej świetne zorganizowanie. Skrupulatnie planowała swojej koncerty, potem trasy koncertowe. Całkowicie odcięła się od szaleństwa snobistycznego show-biznesu. Wielu jej rówieśników – gwiazdy filmu bądź muzyki – uciekało przez popularność w narkotyki, alkohol lub we własny świat, do którego nikt nie miał wstępu.

Taylor uciekała w… pracę charytatywną. Regularnie wspiera potrzebujące dzieci, pomaga młodym talentom, pochyla się nad losem chorych i cierpiących. Jest sławna i bogata, z czego świetnie zdaje sobie sprawę. Wie jednak, że pieniądz… najlepiej robi inny pieniądz. Dlatego inwestuje, gra w filmach, reklamuje kosmetyki. Marzy o własnej wytwórni muzycznej. Choć nie… nie marzy – jest przekonana, że pewnego dnia całkowicie uniezależni się od innych.

Elizabeth Holmes (32): Wiedziałam jedno: i tak dojdę na szczyt!

Miała zaledwie 19 lat i studiowała inżynierię chemiczną na prestiżowym Uniwersytecie Stanforda, kiedy w 2003 r. postanowiła założyć firmę biotechnologiczną Theranos, produkującą łatwe w obsłudze (wystarczy kilka kropli krwi z palca), szybkie (pozwalają na diagnozę w ciągu maksymalnie trzech godzin) i precyzyjne testy krwi. Nie miała kapitału ani oszczędności, bazowała na pożyczce oraz wsparciu rodziców. Tylko tak mogła założyć mocno wówczas prowizoryczne laboratorium w… piwnicy. Wiedziała jedno: jej testy muszą być na tyle nowoczesne, aby klienci sięgali po nie najpierw z ciekawości, i najlepsze w swoim rodzaju, aby potem wybierali je z wygody.

Panicznie boję się igieł. Dlatego musiałam coś wymyślić, aby pobieranie krwi nie kojarzyło się wyłącznie z krwawym horrorem – wyznała szczerze Elizabeth Holmes dziennikarzom, którzy pytali, skąd pomysł na taki, a nie inny biznes.

Tym, co zawsze wyróżniało Elizabeth wśród rówieśników, był szacunek do… czasu. Nigdy go nie marnowała. Każdy dzień miała zaplanowany z aptekarską dokładnością, godzina po godzinie. – Wiem, ile znaczy czas dla ludzi przedsiębiorczych. Badania krwi nie mogą ciągnąć się w nieskończoność, no i muszą wyjść naprzeciw najnowszej technologii. Takie właśnie stworzyłam – podkreślała od początku z dumą. W rezultacie dzięki specjalnie zaprojektowanej aplikacji wyniki jej testów można pobrać na przykład na… telefon i samodzielnie je analizować. To nie koniec – Elizabeth pracuje nad ulepszeniem technologii.

Ameryka to za mało

Firma Elizabeth wyceniana jest na blisko 10 mld dolarów, a majątek bizneswoman na około 5 mld. W Theranosie pracuje ponad 700 osób. Dzięki coraz liczniejszej sieci placówek (dyrektor generalna weszła we współpracę z siecią znanych aptek), w których można pobrać krew, miejsc pracy cały czas przybywa. Z innowacyjnymi urządzeniami i testami Elizabeth planuje wyjść poza rynek amerykański.

Nasza metoda jest tańsza niż prowadzona w placówkach medycznych. Tworząc mniej kosztowne, szybsze i skuteczniejsze rozwiązanie w dziedzinie medycyny, chcę nie tylko móc spełniać się na polu biznesowym, ale przede wszystkim przekonywać i zachęcać do badania krwi, co w niektórych przypadkach może uratować życie – podkreśla szefowa Theranosa. Za swój sukces uważa możliwość połączenia zarabiania pieniędzy (prestiżowy miesięcznik "Forbes" wymienia jej nazwisko na liście miliarderów) z pomocą najbiedniejszym – jej testy (w zależności od badania na konkretne schorzenie) są nieraz… kilkanaście razy tańsze od tych przeprowadzanych w warunkach szpitalnych, a tym samym łatwiej dostępne.

Zhou Qunfei (45 l.): Pracowałam za dolara dziennie – było warto

Choć jej firma Lens Technology (produkująca m.in. szkła do telefonów komórkowych) jest warta blisko 9 mld dolarów, właścicielka osobiście spaceruje po fabryce, wszystkiego dogląda, sprawdza, staje za maszynami, rozmawia z pracownikami. Szanują ją za to, że doszła do fortuny dzięki pracy własnych rąk. Dosłownie – Zhou Qunfei zna swój biznes od podszewki, ponieważ sama przez wiele lat pracowała w fabryce o podobnym profilu. Zaczęła pracę, kiedy miała zaledwie 16 lat. Przy swoim stanowisku stała od bladego świtu do nocy za… dolara dziennie.

Pochodzi z wielodzietnej rodziny, wychowała się w biednej wiosce. Matka zmarła, kiedy Zhou miała 5 lat, ojciec był osobą niepełnosprawną. To Zhou opiekowała się domem, oporządzała zwierzęta w gospodarstwie, żadne znaki na niebie i ziemi nie wskazywały, że osiągnie tak wielki sukces – podkreślają znajomi miliarderki. I trudno im się dziwić, bo historia tej dzielnej kobiety przypomina historię jak z baśni…

Pewnego dnia Zhou postawiła wszystko na jedną kartę: uznała, że skoro nikt nie ma w sobie tyle odwagi, aby zbuntować się przeciwko nieludzkim warunkom pracy, ona będzie pierwsza. Napisała list do szefa, w którym szczerze opisała, co ją boli i dlaczego… rzuca pracę, choć na jej miejsce szybko znajdzie się kilka kolejnych osób.

Wiedziałam, że oznacza to koniec mojej "kariery" za dolara dziennie. Trudno, musiałam jednak głośno zaprotestować. Tak czułam – wspomina Zhou. Nie spodziewała się, że ten przejaw odwagi zrobi wrażenie na właścicielu fabryki. Zamiast zwolnić zbuntowaną pracownicę, zaproponował jej awans.

Postawiła na jakość

Znów pracowała od świtu do nocy, ale za większe pieniądze. Żyła skromnie, odkładała pieniądze na realizację pomysłu, który od dawna chodził jej po głowie. Postanowiła założyć własną firmę. Nikomu o tym nie mówiła, bo… nikt nie potraktowałby serio marzeń biednej Chinki ze wsi. Była uparta. Za wszystkie oszczędności w końcu założyła zakład, w którym m.in. naprawiała drobne urządzenia elektroniczne. Do tego zaangażowała się w produkcję tego, na czym świetnie się znała: szkieł do zegarków i telefonów. Pracowała nad coraz lepszą technologią. Z czasem jej szkła były odporne na zarysowania, wręcz idealne! Doczekała się zamówień z innych kontynentów, które w Chinach widziały najkorzystniejszą (bo tanią) siłę roboczą i jednocześnie dobrą jakość, na co postawiła Zhou.

Dziś bizneswoman zatrudnia blisko 80 tys. pracowników w kilku olbrzymich zakładach. Jej firma weszła na giełdę, kontroluje olbrzymią część producentów szklanych ekranów.

Nie żałuję, że pracowałam za dolara dziennie. To nauczyło mnie szacunku do pieniądza i dało wiedzę, jak traktować pracowników, aby najlepiej pracowali na mój sukces – nie ma wątpliwości bogata Chinka.

Autorka tekstu: Beata Rayzacher

Treści dostarcza: Magazyn Businesswoman & life

Oceń ten artykuł: