Jeszcze banki, czy już piramidy finansowe
[19.05.2009] Coś, co jeszcze kilkanaście lat temu było trudne do wyobrażenia, dziś w systemie bankowym wielu krajów stało się codziennością, wręcz normą. Banki i instytucje zaufania publicznego stały się w wielu wypadkach piramidami finansowymi, prawdziwymi kasynami.
Podejrzane sztuczki bankowe, kreatywna księgowość i preparowanie wyników stały się legalnym, powszechnym i pożądanym działaniem. Nowe zasady księgowania, rachunkowości i sprawozdawczości mogą znacząco i co najważniejsze bezkarnie zmieniać bilanse i wyniki nawet największych banków.
Kreatywna księgowość
Księgowi ruszyli na odsiecz tym instytucjom, które tak gremialnie i perfidnie oszukują swoich akcjonariuszy. Z dnia na dzień w I kw. 2009 r. wyniki tonących w toksycznych aktywach banków głównie amerykańskich poprawiły się radykalnie o 20 – 25 proc. Banki mogą więc aktualnie ustalać wartość swoich aktywów i to niezależnie od ich prawdziwej godziwej wartości rynkowej. Rynek ma tu niewiele do powiedzenia.
Instytucje regulacyjne i nadzorcze szybko wyszły naprzeciw kłopotom banków i instytucji finansowych oraz wielkich korporacji. Standardy wyceny aktywów, standardy rachunkowości, audytu i sporządzania bilansów zmieniły się tak dalece, aby maksymalnie przykryć zasłoną milczenia przysłowiowe "trupy w szafie" i na jakiś jeszcze czas odłożyć ujawnienie gigantycznych strat. A te są niebagatelne. Na razie szacowane są na kwotę 7 – 9 bln USD.
Rośnie pole do manipulacji
To dzięki tak szacownym, wydawałoby się, instytucjom, jak Amerykańska Rada Standardów Rachunkowości (FASB) i brytyjskiemu Komitetowi Rachunkowości i Sprawozdawczości Finansowej, banki w majestacie prawa mogą na nowo wyceniać różnego rodzaju podejrzane, a często po prostu nic niewarte instrumenty finansowe i własne aktywa.
Zmiany tego typu obok USA potwierdziły i zaakceptowały również kraje europejskie, w tym KE w jednym ze swoich ostatnich rozporządzeń. Decyzję FASB podjęto nawet ze wsteczną datą 15 marca. To z jednej strony umożliwiło bankom i dużym korporacjom cudowną zamianę strat w zyski, a przede wszystkim ukrycie prawdziwego obrazu spustoszenia we własnych bilansach.
Zombi-banki
Nic dziwnego, że bilanse dużych amerykańskich banków zaskoczyły akcjonariuszy znakomitymi wynikami za I kw. 2009 r. Zombi-banki ożyły. Bank of America poinformował, że w I kw. miał 4,2 mld USD zysku, a bank ten będzie niewątpliwie potrzebował ok. 34 mld USD pomocy ze strony państwa. Citi Group poinformowało, że miało zysk rzędu 1,6 mld USD, podobnie o bardzo wysokich zyskach poinformowały takie banki jak Wealth Fargo (3 mld USD w I kw.), Goldman Sachs (1,8 mld USD).
Banki te objęto szczegółowym badaniem, czy w ogóle przetrwają kryzys, będą również potrzebować gigantycznej pomocy. Z badań wynikało, że kilka z wymienionych banków, takich jak Citi Group, Bank of America, wymaga natychmiastowego wsparcia w kwotach po 30 – 40 mld USD każdy. Skoro banki mogą wyceniać swe wątpliwe aktywa, wyceniają więc ewidentne śmieci, jako prawdziwe finansowe precjoza.
Window dressing
Rynek bankowych produktów pochodnych kwitnie, na dodatek aktywnie włączyły się w to instytucje nadzorcze i banki centralne, najlepszym przykładem jest Fed. Stało się to ku uciesze akcjonariuszy i graczy giełdowych, którzy tak bardzo chcą wierzyć w poprawę koniunktury, w odwrócenie trendu i koniec kryzysu, że kupują każdą iluzję, bez większych zastrzeżeń. Czy tego typu działania, tzw. window dressing zwiększą stabilność sektora finansowego i przywrócą zaufanie do banków i instytucji finansowych?
Wydaje się to raczej wątpliwe. Dodatkowo instytucje nadzoru, zamiast wymusić sanację, ochoczo przyłączyły się do tego procederu. To wszystko pogłębi nieufność zwykłych podatników i klientów banków, znacznie utrudni rządom walkę z kryzysem finansowym, odkładając jedynie na jakiś czas dzień sądu ostatecznego w bankowości i w światowych finansach.
Rozmnażanie zysków
Gigantyczne długi mają nie tylko banki amerykańskie, ale jak się ostatnio okazało również banki europejskie: brytyjskie, niemieckie i szwajcarskie. Niedawno, dzięki przeciekom z Federalnego Nadzoru nad Usługami Finansowymi (BAFIN), dowiedzieliśmy się, że wielkość toksycznych aktywów w niemieckich bankach to aż 816 mld EUR. Z tego sam Commerzbank to blisko 101 mld EUR toksycznych aktywów i złych długów.
Jak widać wszyscy mają problemy z systemem bankowym. Nic więc dziwnego, że pragmatyczni i przezorni Chińczycy w tajemnicy podwoili swoje rezerwy złota – mają już ponad tysiąc ton. Stali się więc piątym krajem na świecie o największych rezerwach złota. Chińczycy, widząc cuda w bankowości, w tym zwłaszcza w bankowości amerykańskiej, przywracają na nowo rolę złota jako środka monetarnego. Szkoda, że Polska nie wyciąga podobnych wniosków i brnie w pożyczki i emisje obligacji, które będą coraz droższe w obsłudze. W razie załamania się światowych finansów nie będą nic warte.
Kłamstwa zamiast sanacji
Pomysłów na kolejne rozmnażanie zysków nie brakuje. Wystarczy zmienić statut banku inwestycyjnego na holding i już wydłuża się datę zakończenia roku finansowego. Znika więc gdzieś tragiczny IV kw. 2008 r. w bilansach banków. Tak na przykład uczynił Goldman Sachs. To sztucznie maskuje symptomy choroby. Tylko utrudni, jeśli nie uniemożliwi, naprawę i odrodzenie się rynku bankowego i rynków kapitałowych. Takie archaiczne wartości, jak doświadczenie, zaufanie, uczciwość, przejrzystość wraz z nowym pokoleniem bankowców, wyznawców neoliberalizmu, dawno utraciły sens i poszły w zapomnienie.
Także w Polsce
Choć chcemy pokazać USA i Wielkiej Brytanii, jak należy walczyć z kryzysem, to w kwestii kreatywnej księgowości sektora bankowego staliśmy się natychmiast naśladowcami wzorów amerykańskich i nie ociągaliśmy się wcale. Zezwala na to rozporządzenie ministra finansów Jacka Rostowskiego, wydane jeszcze w grudniu 2008 r., wyznaczające nowe zasady wyceny, zakresu ujawniania i sposób prezentacji informacji o instrumentach finansowych.
Nowe przepisy pozwalają przekwalifikowanie instrumentów przeznaczonych do obrotu na inne kategorie instrumentów, co jeszcze do niedawna było surowo zakazane. Rozporządzeniu nadano moc wsteczną, można więc je stosować do sprawozdań za rok obrotowy 2008. Nic dziwnego, że i u nas niektóre sprawozdania finansowe zasadniczo odbiegają od rzeczywistości.
Bez nadzoru
W trend ten wpisuje się również KNF, która mówi, że już wkrótce nie będzie żądać od banków 10 proc. współczynnika wypłacalności – co podobno ma w konsekwencji wzmóc akcję kredytową dla przedsiębiorstw. Czy aby na pewno o to chodzi? KNF planuje też uelastycznić pojęcie kapitału i wyjść poza definicję kapitału akcyjnego, czyli mówiąc krótko, dać możliwość bankom zaliczenia różnych instrumentów do kapitału podstawowego.
Miejmy nadzieję, że nie dojdziemy w Polsce do takiej elastyczności jak w USA, że do kapitału będzie można zaliczyć każde dowolne toksyczne aktywa. Kto nie jest przejrzysty, ten z reguły coś ukrywa. Tu nie warto naśladować Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza w kwestii kreatywnej księgowości. Przy takich sztuczkach trudno będzie przywrócić zaufanie do systemu finansowego i kapitałowego, a zaufanie to podstawa w finansach. Zamiast szybko wyjść z kryzysu raczej go przedłużymy i pogłębimy.
Janusz Szewczak
Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym
Więcej na ten temat w "Gazecie Finansowej".
źródło: "Gazeta Finansowa"