Bitcoin – (nie)zapomniana waluta
[08.07.2015] Pierwsza fascynacja minęła, lecz cyberwaluty niekoniecznie odeszły w zapomnienie. Mające za sobą krótką i burzliwą historię alternatywne środki płatnicze oparte na kryptografii ostatnio znowu dają o sobie przypomnieć. Czy jednak na tyle, by mimo ekstremalnie wysokiego ryzyka rosnąć w siłę?
Pieniądz jak nie-pieniądz
Jeśli w siłę, to na pewno nie w siłę nabywczą. Wirtualna waluta (tzw. cyberwaluta, bitmoneta; najbardziej znanym przykładem jest Bitcoin, BTC) wyrażana jest jako kształtowana jedynie przez podaż i popyt chwilowa wartość wobec kursu do tradycyjnych walut, w czym można doszukać się analogii do aktywów w obrocie giełdowym. Choć cyberwaluta spełnia rolę środka płatniczego wyrażającego wartość innych towarów, to trudno odnieść ją do klasycznej postaci miernika wartości – pieniądza fiducjarnego.
Tradycyjne waluty, również nieposiadające wartości samoistnej, stanowią wypadkową poziomu kreacji pieniądza, sytuacji gospodarczej państwa i operacji otwartego rynku. W istocie są miarą zaufania do państwa emitującego daną walutę (fides – łac. wiara). Poprzez dodruk czy zmiany stóp procentowych emitent jest w stanie wygenerować dowolną ilość pieniądza fiducjarnego, zmieniając tym samym jego wartość. Tu pojawia się zasadnicza różnica bitcoinów – brak emitenta, który został zastąpiony przez algorytm matematyczny. Co więcej, ich maksymalna podaż została ściśle określona, tj. na 21 mln bitmonet. Stąd cyberwaluty kreowane wyłącznie przez wolny rynek są odporne na inflację (wzrost cen, spadek siły nabywczej) i niezależne od rządów czy banków.
Koparką na giełdę
Technicznie cyberwaluta to ciąg znaków generowany co dziesięć minut na jednym z milionów komputerów podłączonych do sieci peer-to-peer*. Cybermonety wytwarzane są na serwerach-koparkach podłączonych do sieci, na zasadzie rachunku prawdopodobieństwa. Im większa moc obliczeniowa koparki, tym większa szansa, że algorytm wybierze tą a nie inną, a jej właściciel zarobi monety. Zadaniem sieci jest przetwarzanie transakcji, które są autoryzowane przez użytkowników (górników) przy wykorzystaniu dużej mocy obliczeniowej.
Wyposażone w unikalne numery seryjne bitcoiny przesyłane są bezpośrednio pomiędzy użytkownikami przeprowadzającymi transakcje i przechowywane w rozproszonej bazie danych – na dyskach komputerów, smartfonach, czy w internetowych portfelach. Żeby przyjąć płatność, wystarczy podać adres bitcoin (przypominający adres fizyczny lub email). Wszystkie monety znajdą się w obiegu do 2140 roku, a samo zwiększanie bazy monetarnej, jak i produkcji monet, następuje w tempie narzuconym przez algorytm. Wartość bitmonet zależy od jego popularności, użyteczności, trudności wydobycia. Im większa jest społeczność bitcoinowa (więcej koparek, górników) i im więcej ludzi ich używa, tym większa jego wartość. W ciągu 5 lat liczba użytkowników wzrosła do kilku milionów, a dziennie wykonywane są tysiące transakcji (Wykres 1).
Biorąc pod uwagę ceny koparek (dostępne już od paruset dolarów) przy wartości bitcoina (obecnie ok. 230 dol.) i wzrostowym trendzie przeprowadzanych transakcji, wydawałoby się, że bycie górnikiem i "mining" (z ang. kopanie monet) na własną rękę jest bardzo opłacalne. W praktyce sytuacja jest zupełnie inna. Koparki muszą posiadać coraz większą obliczeniową (tańszy sprzęt o małej mocy przy obecnej ilości użytkowników nie ma sensu), a praca tych ogromnych urządzeń (serwerowni) wiąże się z coraz większym zużyciem prądu (wydobywanie odbywa się bez przerwy) – profesjonalny sprzęt, jak i sam proces wydobywczy, staje się ekstremalnie drogi.
Jeśli ceny koparek obecnych na ryku mocno nie spadną lub nie zostaną wypuszczone na rynek urządzenia o lepszej wydajności w procesie technologicznym, a kurs nie wzrośnie radykalnie, to prawdopodobnie indywidualne kopanie będzie jedynie zajęciem hobbystycznym (przy tym nieopłacalnym). Dlatego też użytkownicy zaczęli się zrzeszać i zawiązywać bitcoinowe kopalnie. Górnicy przekazują moce obliczeniowe swoich koparek, a później dzielą się zyskiem.
"Bitcoin Trading you can trust"
Oczywiście można także korzystać z wirtualnych giełd, które oferują tradycyjne transakcje – wymianę, skup, czy sprzedaż. Ich również przybywa. Bitfinex, bitstamp, btc-e, LakeBTC, Laocal-Bitcoins, itd. – obecnie to ok. 20 giełd. Choć zaufanie użytkowników do bitcoinowych giełd zostało mocno nadszarpnięte w lutym 2014 r., kiedy to bankructwo ogłosiła największa giełda w tamtym okresie – tokijski MtGox (Wykres 3: nagły drastyczny spadek wolumenu handlowego giełd w I kw. 2014 r.). Oficjalną przyczyną był atak hakerski – z dnia na dzień giełda została odłączona od internetu. Wskutek tego wydarzenia MtGox straciła bitcoiny: 750 tys. inwestorów i 100 tys. własnych.
Afera wywołała falę dyskusji na temat ewentualnej regulacji rynku cyberwaluty. Szefowa Fed Janet Yellen stwierdziła, że choć bitcoin jest poza jurysdykcją Rezerwy Federalnej, to Kongres powinien rozważyć wprowadzenie zasadniczych regulacji. Apelowano również, żeby regulacje miały charakter globalny, tak by uniknąć luk prawnych w różnych krajach.
Z drugiej strony jakiekolwiek regulacje byłyby wbrew dwóm z głównych zalet wirtualnej monety, tj. anonimowości transakcji (adres bitcoin jest możliwy do zmiany z każdym przelewem) i zdecentralizowanej struktury (nie ma centralnego organu, który go kontroluje). W przypadku strat związanych z cyberatakami lub gdy platforma transakcyjna przestaje działać, nie ma możliwości, żeby dochodzić swoich praw. Nie ma gwarancji wypłaty jak w sytuacji, gdy tradycyjny bank ogłasza upadłość.
Mimo afery użytkownicy się nie zniechęcili i zainteresowanie cyberwalutą nie minęło. Tworzony jest pierwszy bitcoinowy fundusz Winklevoss Bitcoin Trust, który pojawi się niebawem na NASDAQ. Na początku tego roku powstała Coinbase – pierwsza amerykańska regulowana giełda Bitcoin. Z hasłem "Bitcoin Trading you can trust"** ma celować w bezpieczeństwo w handlu i umożliwiać monitorowanie ceny w czasie rzeczywistym zarówno osobom prywatnym, jak i instytucjom. Coinbase jako startup założony został w 2012 r. I pełnił wcześniej funkcję portfela i procesora płatności. Od września 2014 r. współpracuje z PayPalem – wraz z innymi giełdami BitPay i Gocoin.
Choć użytkownicy nie mogą jeszcze gromadzić cyberwaluty na kontach PayPala, to bitcoin został zintegrowany z jego narzędziami deweloperskimi i na postawie umów z giełdami można nim płacić w sklepach. W Polsce jest już ok. 50 firm akceptujących wirtualną walutę (w tym hotele, restauracje, punkty turystyczne).
Kolejna bańka?
W ostatnich miesiącach pojawiły się przychylne opinie na temat waluty bitcoin w raportach EBC czy Bank of England. Zwrócono uwagę na ucieczkę od drukowania pustego pieniądza, niskie koszty transakcyjne i ogromny potencjał bitcoina związany z nową technologią. Ponowne zainteresowanie wskazywałoby na wzrost ceny w najbliższych miesiącach. Z drugiej strony wykres ceny pokazuje trend spadkowy (Wykres 4). Być może zwiastuje to "ciszę przed burzą", być może dalszą przecenę. Bitcoin z definicji jest walutą nieustannie szukającą swojej wyceny, więc wytrwałym użytkownikom pozostaje jedynie uważnie obserwować dynamiczne wahania i wierzyć, że to coś więcej niż czysta spekulacja.
* Sieci działające jako zorganizowane kolektywy, tak aby każdy indywidualny użytkownik miał możliwość bezpośredniej interakcji z innymi użytkownikami.
** Handlowi bitcoinem można zaufać.
Marta Czekaj
Treści dostarcza GazetaTrend.pl