Szwajcaria – kraj wysokiej jakości
[22.12.2014] Szwajcaria. Kraj gór i jezior, sera i czekolady, bankierów i wszechobecnej drożyzny. Kraj bez oficjalnej stolicy, z czterema językami urzędowymi – w którym mimo to wszystko działa jak w zegarku.
Przed moim wyjazdem do Szwajcarii wielokrotnie spotykałam się z opiniami, że jest to kraj nudny i monotonny. Ile wspólnego mają stereotypy dotyczące Szwajcarii z rzeczywistością?
Dorota Sierakowska
Szwajcaria to kraj, w którym wszystko wydaje się małe i klimatyczne. Wszędzie jest tu blisko – z północy na południe kraju można dostać się pociągiem w niewiele ponad 3 godziny. Zurych – największe miasto Szwajcarii – liczy sobie jedynie niecałe 400 tysięcy mieszkańców, a droga z lotniska do centrum miasta zajmuje zaledwie 10 minut.
Charakter szwajcarskich miast nie przypomina zachodnich metropolii – jest tu relatywnie cicho, nie ma tłumów na ulicach czy męczącego dźwięku klaksonów. Jednak atmosfera w miastach bynajmniej nie jest prowincjonalna.
Kameralnie, lecz międzynarodowo
Wspomniany Zurych to nie tylko największe miasto Szwajcarii, ale także jedno z najważniejszych centrów finansowych współczesnego świata. To w tym mieście lub jego okolicach swoje główne siedziby ma większość szwajcarskich banków (w tym UBS i Credit Suisse), a także dużych firm ubezpieczeniowych (m.in. Swiss Re, Zürich Financial Services) oraz szwajcarska giełda. To właśnie dlatego tak popularnym widokiem na ulicach Zurychu, zwłaszcza w czasie lunchu, są grupy szwajcarskich bankierów w nienagannie skrojonych garniturach.
Również pozostałe duże miasta Szwajcarii (chociaż "duże" to pojęcie względne, bowiem żadne z tych miast nie ma więcej niż 200 tys. mieszkańców) liczą się na arenie międzynarodowej. Genewa to największe miasto francuskojęzycznej części Szwajcarii. Podobnie jak Zurych, jest to ważne centrum finansowe nie tylko Europy, ale i świata – mieszczą się tu siedziby wielu międzynarodowych korporacji. Genewa jest globalnym centrum przemysłu produkcji zegarków (z takimi firmami jak Rolex, Patek Philippe, Omega, itd.) oraz najważniejszym centrum handlu surowcami na świecie (spółki Gunvor, Vitol, itd.). Genewa jest także znana jako kluczowe centrum światowej dyplomacji i praw człowieka – to tu znajdują się siedziby wielu agencji Organizacji Narodów Zjednoczonych, a także Międzynarodowego Ruchu Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca. To tu, na granicy francusko-szwajcarskiej, mieści się również Europejska Organizacja Badań Jądrowych CERN.
Z kolei Bazylea jest jednym z najważniejszych centrów przemysłu chemicznego i farmaceutycznego na świecie – tu znajdują się główne siedziby takich spółek, jak Novartis, Syngenta czy La Roche. To także istotne miejsce dla globalnych finansów, między innymi ze względu na działający tam Bank Rozrachunków Międzynarodowych (BIS) – a prawdopodobnie każdy student bankowości uczył się o dyrektywach Bazylea I i Bazylea II.
Warto przypomnieć, że Szwajcaria formalnie nie posiada stolicy. Siedzibą rządu tego kraju jest Berno i to właśnie dlatego to miasto jest uważane za nieoficjalną stolicę państwa. Jednocześnie, jest to jedna z najmniejszych stolic, jakie widziałam – miasto to liczy sobie niewiele ponad 100 tys. mieszkańców i wystarczy kilka minut jazdy autobusem od centrum miasta, by znaleźć się pośrodku łąki.
To jest właśnie najważniejsza cecha szwajcarskich miast – są niewielkie, ale niemalże na każdym kroku można się tam poczuć obywatelem świata. Międzynarodowość tych miejsc dodatkowo podkreśla fakt, że na ich ulicach słychać różne języki.
English? No problem!
W Szwajcarii obowiązują aż cztery języki urzędowe. Dominuje język niemiecki, w tym lokalna szwajcarska gwara (tzw. Schwyzertüütsch), która na ogół nie jest zrozumiała nawet dla osób znających dobrze język niemiecki. Pozostałe języki urzędowe to francuski, włoski oraz romansz, którymi mówi się jednak jedynie w niektórych częściach kraju (francuski w części zachodniej, włoski – na południowym wschodzie, romansz – na wschodzie).
Ja jednak zwróciłam uwagę na wszechobecność języka angielskiego na ulicach szwajcarskich miast. Większość Szwajcarów – niezależnie od wieku i wykształcenia – mówi dobrze po angielsku. Dodatkowo warto wspomnieć, że kraj ten – a zwłaszcza duże miasta – są miejscem zamieszkania dla wielu ekspatów. Niemal połowa osób mieszkających w Genewie to obywatele państw innych niż Szwajcaria, tymczasem udział obcokrajowców w populacji Zurychu i Bazylei to nieco ponad 30%.
To oznacza, że po angielsku w Szwajcarii można dogadać się zawsze i wszędzie. Z moich obserwacji wynika, że większym wyzwaniem może być jedynie włoska część kraju (kanton Ticino) i mniejsze miejscowości w części francuskiej.
Szwajcarzy, praca i pieniądze
Nie jest tajemnicą, że w Szwajcarii zarabia się relatywnie dużo, w porównaniu do reszty krajów Europy i świata. W kraju tym nie ma płacy minimalnej, jednak najgorzej płatne prace pozwalają zarobić tu kilkanaście franków na godzinę. Pensję miesięczną na poziomie 3000 CHF uznaje się tu więc za niską. Według danych Swiss Federal Statistical Office, mediana miesięcznej pensji brutto wynosi niewiele ponad 6000 CHF, co przy kursie wymiany 1 CHF=3,50 PLN wynosi ponad 21000 PLN. Najwięcej zarabia się w instytucjach finansowych, gdzie mediana płac brutto przekracza 9000 CHF.
Wielu Polakom te pensje mogą działać na wyobraźnię, jednak nie będą wydawać się już tak imponujące, jeśli spojrzymy na poziom cen w Szwajcarii. Ceny produktów i usług są tu na ogół 3-4 razy wyższe niż w Polsce. W przypadku niektórych usług przebitka cenowa jest jeszcze większa – dotyczy to zwłaszcza transportu. Ceny biletów na pociąg są tu ok. 6-7 razy wyższe niż w Polsce i mocno biją po kieszeni zwłaszcza turystów. Jednocześnie jednak nie ma absolutnie żadnej przesady w stereotypie dotyczącym punktualności tutejszych pociągów. Nawet dwuminutowe opóźnienie jest powodem do kilkukrotnych przeprosin ze strony załogi.
Wracając jeszcze do wysokiego poziomu płac w Szwajcarii – warto wspomnieć, że wiąże się on z wysoką jakością pracy. Szwajcarskie banki nie bez przyczyny od lat kojarzą się z najlepszą możliwą obsługą swoich klientów. Dbałość o jakość pracy dotyczy jednak nie tylko bankierów, lecz wszystkich grup zawodowych. Szwajcarzy zresztą lubią podkreślać, że swój dobrobyt zawdzięczają właśnie poważnemu podejściu do swojej pracy – i po tym, co zobaczyłam, trudno mi się z nimi nie zgodzić.
Nudno? Niezupełnie
A co z opinią o tym, że Szwajcaria jest nudna? Według mnie, jest to absolutna bzdura. Jest tam tyle ciekawych i zróżnicowanych rzeczy do zobaczenia, że tylko wyjątkowo nudnej osobie mogłoby w Szwajcarii zabraknąć pomysłów na spędzenie czasu.
Ulubioną weekendową rozrywką wielu Szwajcarów jest chodzenie po górach, a zimą – jeżdżenie na nartach. Nic dziwnego – to kraj alpejski, ze świetnie rozwiniętą infrastrukturą narciarską i dobrze oznaczonymi szlakami górskimi. Z każdego miejsca w Szwajcarii można dostać się w wysokie góry w bardzo krótkim czasie – a miejsc zachwycających widokami jest tak dużo, że ciężko się zdecydować na konkretną trasę. Nie ulega jednak wątpliwości, że górą będącą niezaprzeczalnym symbolem Szwajcarii jest Matterhorn. Wspiąć na nią mogą się tylko doświadczeni alpiniści, jednak praktycznie każdy może korzystać z uroków hikingu z widokiem na Matterhorn – oczywiście wtedy, gdy dopisze mu kapryśna górska pogoda.
Istnieje jednak niewątpliwie pewna grupa osób, która w Szwajcarii wynudziłaby się za wszystkie czasy – to imprezowicze. W tym kraju wszelka aktywność kończy się około godziny 22, ponieważ cisza nocna jest tu rzeczą świętą. Poza tym, Szwajcarzy są osobami na ogół cichymi i powściągliwymi, stroniącymi od hucznych imprez – można odnieść wrażenie, że w Szwajcarii imprezują tylko ekspaci, zaś sami Szwajcarzy wolą spędzać czas w niewielkim gronie swoich bliskich znajomych.
Ta powściągliwość wiąże się z relatywnie niewielką otwartością Szwajcarów na znajomości z osobami z innych krajów. Na ogół Szwajcarzy obracają się w swoim własnym gronie, natomiast ekspaci zawierają znajomości z innymi ekspatami.
Monotonne jedzenie?
W zasadzie jedyną rzeczą, którą mogłabym uznać za monotonną w Szwajcarii, jest tamtejsze jedzenie. Podstawą niemal każdego posiłku jest ser lub ziemniaki. Tak jest w przypadku tradycyjnego fondue (roztopiony ser z dodatkiem przypraw i białego wina, w którym macza się kawałki chleba), raclette (specjalny rodzaj sera roztapiany na małych patelenkach i jedzony na ogół z ziemniakami i piklami) czy też rösti (potrawa przypominająca placek ziemniaczany z grubo startych ziemniaków, podawana często z serem lub jajkiem). Wśród mięs dominuje gulasz z cielęciny oraz kiełbasy.
Szwajcarska kuchnia nie należy więc ani do szczególnie urozmaiconych, ani szczególnie dietetycznych. Jedzenie to dobrze sprawdza się raczej tylko po długiej pieszej wycieczce po jednym z licznych górskich szlaków. Jednak na co dzień Szwajcarzy mogą wybierać spośród licznych restauracji oferujących kuchnie całego świata. Ciekawostką jest to, że to właśnie w Zurychu została założona pierwsza na świecie restauracja wegetariańska – Hiltl, działająca nieprzerwanie już od 1898 r., a więc od ponad stu lat.
Natomiast jeśli chodzi o zakupy spożywcze, wnioski są proste: tak jak wspomniałam wcześniej, jest tu drogo, jednak jedzenie na ogół jest bardzo dobrej jakości. Wiele produktów pochodzi od lokalnych rolników i w zasadzie trudno natrafić na warzywa i owoce, które nie są "bio".
Na zakończenie
Szwajcaria zajmuje wysokie miejsce w rankingach jakości życia. Wpływa na to wiele czynników: wszechobecny porządek, dobre zarobki, malownicze widoki gór i jezior, sklepy z czekoladą na każdym kroku… I chociaż życie na stałe w tak przewidywalnym kraju prawdopodobnie nie jest dla każdego, to każdego zachęcam do tego, by chociaż na krótko ten kraj odwiedził. Jest to bowiem jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie dotychczas odwiedziłam – o ile nie najpiękniejsze.
Treści dostarcza GazetaTrend.pl