Skuteczność emisji publicznej
[02.11.2015] Ghelamco powinno opatentować swoją metodę motywowania oferujących i inwestorów do jak najszybszego składania zapisów na obligacje.
Mniej więcej w tym samym czasie zapisy na obligacje oferowane w ramach oferty publicznej na podstawie prospektu emisyjnego oferowało dwóch deweloperów – Murapol i Ghelamco. Łączy je nie tylko branża (choć dzieli specjalizacja, Ghelamco wznosi biurowce klasy A, Murapol mieszkania), ale też zbliżone wskaźniki ogólnego zadłużenia czy długu netto względem kapitału własnego. Oczywiście firmy dzieli skala działania – aktywa Ghelamco (1 mld EUR) są z grubsza osiem razy większe od Murapolu. Dlatego jest oczywistym, że to Murapol zaoferował wyższy kupon (4,6 pkt proc. marży ponad WIBOR3M) i krótszy czas inwestycji (trzy lata; Ghelamco proponowało 4,0 pkt proc. marży i czteroletni okres inwestycji).
Wyniki emisji wskazują, że mimo pewnych ogólnych podobieństw, inwestorzy oceniają obie firmy odmiennie. Ghelamco sprzedało całą pulę 50 mln zł w jeden dzień, a po dwóch dniach zapisy przerwano i zredukowano o połowę. Emisja Murapolu trwała dwa tygodnie, ale z oferowanych 30 mln zł deweloper zebrał 22,5 mln (choć pół roku wcześniej zapisy na papiery o identycznych parametrach trzeba było redukować).
Być może jednak różnice tkwią nie tylko w emitentach, ale także w samej organizacji emisji publicznej? Murapol poszedł tradycyjnym wzorcem – jeden oferujący, brak zachęt do szybkiego składania zapisów, przydział (i naliczanie oprocentowania) pięć dni po zakończeniu zapisów. Koszty emisji podliczono na 3,5 proc. Ghelamco zapłaciło podobną stawkę (3,23 proc.), ale zamiast jednego, postawiło na konsorcjum oferujących, co okazało się dobrym posunięciem. Odpowiednia prowizja skłoniła ich do rywalizacji między sobą, pierwszego maila z ofertą otrzymałem o siódmej rano w pierwszym dniu przyjmowania zapisów. Zachęty otrzymali także kupujący. Dyskonto w cenie emisyjnej kurczące się z każdym dniem miało wynagrodzić brak oprocentowania środków przed przydziałem. Możliwość skrócenia zapisów po osiągnięciu maksimum miała zmobilizować inwestorów.
Co ciekawe, oferta Ghelamco nie tylko przyciągnęła większą ich liczbę (665 wobec 313), ale także skłoniła do złożenia zapisów o większej pojedynczej wartości. Średni złożony zapis na Ghelamco miał wartość 142,45 tys. zł, w przypadku Murapolu było to 71,8 tys. zł. W obu wypadkach wartość zapisów przekonuje, że określenie "drobny inwestor" nie do każdego z nich pasuje. Aby osiągnąć średnią o takiej wartości, część pojedynczych zapisów musiała przekroczyć 1 mln zł.
Na koniec o jeszcze jednej różnicy między emitentami, być może również istotnej. Ghelamco pieniędzy z emisji nie potrzebowało (mimo powodzenia oferty, nie zdecydowało się na jej ponowienie). Raczej chodziło o zebranie środków na zapas, przed utratą ważności przez prospekt (w listopadzie), a przed wyborami do parlamentu, które są dla rynku kapitałowego pewną niewiadomą (mam na myśli przyszłe regulacje, a nie wynik wyborów). O Murapolu też trudno mówić, by był w palącej potrzebie, ale to Ghelamco miało na koniec czerwca ponad 50 mln EUR w gotówce i zdolność do spłaty 70 proc. krótkoterminowych zobowiązań od ręki (Murapol 14 proc.). Nie od dziś wiadomo, że najlepiej sprzedają się te emisje obligacji, których emitenci wcale nie potrzebują.
Emil Szweda
Treści dostarcza Obligacje.pl