Bloomberg mówi, że rynek obligacji pęka

Bloomberg mówi, że rynek obligacji pęka

[12.09.2016] Rentowność 10-letnich obligacji Finlandii potroiła się w piątek i można to nazwać krachem, ale można też uśmiechnąć się pod nosem widząc skok rentowności o 9 pkt bazowych.

Nie można jednak sądzić, że nic się nie dzieje. Przecena na rynku obligacji skarbowych objęła w piątek większość papierów od Tokio, przez rozwinięte rynki azjatyckie i większość europejskich (za wyjątkiem Grecji i Rumunii), aż po rynki amerykańskie. Zmiany nie przekraczały jednak kilku punktów bazowych i gdyby nie masowość procederu, oraz zmiany w ujęciu procentowym (Finlandia jest przykładem przejaskrawionym, w przypadku obligacji krajów rozwiniętych rentowności rosły o kilkanaście, kilkadziesiąt procent), być może niewielu zwróciłoby na nie uwagę. Ale zwrócił Bloomberg, który na głównej stronie internetowej wersji serwisu pisze o rysujących się pęknięciach na rynku obligacji.

Dlaczego akurat teraz i dlaczego akurat te drgania rentowności miałyby cokolwiek oznaczać? Szef Banku Japonii – Haruhiko Kuroda – zapowiedział, że BoJ może zweryfikować skuteczność realizowanego programu skupu aktywów. Zaś świat finansów od dawna wie, że choć najważniejsze banki centralne na całym świecie przeznaczają miliardy na skup obligacji (skarbowych i ostatnio także korporacyjnych), efekty gospodarcze są mizerne, powstały za to zaburzenia w rentownościach obligacji, takie jak ujemne rentowności nawet 10-letnich obligacji.

Czego możemy się spodziewać? Analitycy mówią raczej o stabilizacji i powolnym odwracaniu trendu. Potrzeba przy tym nie lada wiedzy na temat wielkości i struktury zapadalności długu skarbowego, by wyrazić sensowną opinię na temat jego przyszłości. Wiadomo jednak, że obligacje o ujemnej lub bardzo niskiej rentowności opłaca się kupować tylko do czasu, aż trend trwa, bo oznacza on coraz wyższe wyceny obligacji, a więc i zyski księgowane "mark to market". Już samo zatrzymanie pociągu może sprowokować do wyprzedaży, dlatego banki centralne muszą działać ostrożnie.

Co zaś do Catalyst – rynek obligacji firm w Polsce ma luźne związki z rynkiem obligacji skarbowych na świecie i tylko przez rynek kredytowy. Ewentualne pęknięcia, o których pisze Bloomberg, mogą wprawdzie zainfekować stopy procentowe także w krajach rozwijających się, ale większość papierów na Catalyst na zmienne oprocentowanie, zaś te o stałym kuponie mają z kolei zbyt krótkie okresy do wykupu, by inwestorom groziły straty (na wycenie) z tego powodu. Nie ma więc powodu, by ulegać niepokojom, kontrakty na stopę procentową nie wysyłają sygnałów do obaw (kontrakt na stopę procentową na 10 lat wzrósł o 3 proc., tak jak rentowność obligacji 10-letnich).

Wydarzeniem tygodnia na naszym małym rynku był debiut obligacji Banku Pocztowego pochodzących z publicznej emisji w czerwcu. Debiut był udany, papiery w piątek wyceniano nawet na 103 proc., na koniec dnia cena spadła do 102,4 proc., co jednak i tak oznacza 2,3 pkt proc. rzeczywistej marży ponad WIBOR 6M, jeśli Bank Pocztowy zdecyduje się na przedterminowy wykup obligacji w 2021 r. (co z dzisiejszej perspektywy wydaje się rozwiązaniem prawdopodobnym). W emisji bank oferował 2,8 pkt proc. marży. Możemy więc wciąż mówić o dużym zaufaniu inwestorów detalicznych do rynku. Oraz o ich rosnącym udziale w obrotach, o czym świadczy kolejny spadek średniej wartości transakcji (do nieco ponad 18 tys. zł) w sierpniu.

Emil Szweda

Treści dostarcza Obligacje.pl

Oceń ten artykuł: