Byczy zapał powoli słabnie
[10.02.2015] Przez większą część ub. tygodnia WIG praktycznie nie podlegał zmianom i dopiero piątek przyniósł ożywienie strony popytowej. Jednym z hamulcowych dla warszawskiego parkietu była sytuacja na linii Ateny – Bruksela.
Sytuacja rynkowa
Na GPW kontynuowane są wzrosty, ale byczy zapał powoli słabnie. Przez większą część ub. tygodnia WIG praktycznie nie podlegał zmianom i dopiero piątek przyniósł ożywienie strony popytowej. Jednym z hamulcowych dla warszawskiego parkietu była sytuacja na linii Ateny – Bruksela. Negocjacje w sprawie dalszej formy pomocy dla Grecji trwają i wygląda na to, że mogą się przeciągnąć w czasie.
Nie można oczywiście stwierdzić, iż jest to czynnik decydujący, ale rodzi pewne niedookreślone ryzyka (chyba bardziej polityczne niż finansowe, przy czym głównym problemem jest antycypacja rzeczywistych konsekwencji), co pozostawia ślad w zachowaniu inwestorów. W sferze danych makro ub. tydzień został otwarty w imponującym stylu – wyraźnie pozytywna niespodzianka nadeszła ze strony krajowego PMI dla przemysłu. Warszawskie byki, jak to zwykle bywa w przypadku krajowych danych, z prezentu nie skorzystały.
Z czynników wewnętrznych negatywnie na sektor bankowy podziałało ponowienie propozycji szefa KNF w sprawie wprowadzenia możliwości przewalutowania kredytów frankowych przy częściowej partycypacji banków w ewentualnych kosztach takiego rozwiązania. Z zagranicznych pozycji w kalendarium zwracały uwagę niezłe finalne odczyty PMI usług i przemysłu dla strefy euro oraz mieszane ISM-y dla USA. Wydarzeniem tygodnia była oczywiście publikacja danych z rynku pracy w USA. Raport zaskoczył wyraźnie pozytywnie, co pomogło warszawskim bykom pozytywnie zamknąć tydzień. Ostatecznie WIG zyskał 0,6% t/t, podobnie WIG20.
Od przeciętnej giełdowej nie odbiegały ani mWIG40 (+0,5% t/t), ani sWIG80 (+0,6% t/t). Podczas minionego weekendu mimo prowadzonych negocjacji nie doszło do porozumienia Aten z Brukselą. Ta sprawa pozostaje czynnikiem ryzyka, aczkolwiek wciąż więcej przemawia za koncepcją braku większych perturbacji z tej strony. W szerszym horyzoncie pozostajemy pozytywnie nastawieni do GPW.
Sytuacja techniczna
WIG20 pozostaje w fazie odreagowania w ramach kanału spadkowego. Po ub. tygodniu można uznać, iż lina została przeciągnięta w kierunku tylko „odreagowania”. Kupujący nie wykonali żadnego dalszego kroku w ku przejęciu długoterminowej inicjatywy. Nadal poza zasięgiem byków pozostają ostatnie lokalne maksima, tj. 2 376 pkt. To są na chwilę obecną kluczowe opory, których ewentualne przełamanie powinno dać solidny sygnał kupna. Tym bardziej jeśli doszłoby do wybicia z długoterminowego kanału spadkowego.
Kupującym wciąż sprzyja szybki oscylator, który pozostaje w trendzie wzrostowym. Jego nachylenie jest jednak coraz bardziej płaskie, co stwarza ryzyka zakończenia trendu. Poza tym ADX spada poniżej 20 pkt przy niemal zrównanych liniach kierunkowych. To nie są warunki do przeprowadzenia drastycznych zmian w układzie technicznym. Wykres indeksu średnich spółek zbliżył się do momentu, w którym pojawiła się szansa na wybicie z kilkumiesięcznego kanału spadkowego. Kluczowym oporem jest obecnie 3 572 pkt. Jeśli dojdzie do wybicia powyżej tego poziomu sygnał ze strony kresek będzie jednoznaczny – trend spadkowy trwający od września ub. roku zostanie zakończony.
Problem w tym, że oscylatory na razie nie zwiastują szans na takie rozwiązanie. ADX nurkuje w wybitnie niskie rejony. Z jednej strony to poziom, który sugerowałby możliwość wyrysowania punktu przegięcia, z drugiej brakuje przesłanek do takiego ruchu. RSI z kolei przełamał trend spadkowy, ale w mało przekonujący sposób.
Rynek walutowy
Na głównej parze dużo zmienności z końcowym zerowym efektem. EUR-USD rozpoczynał tydzień nieco poniżej 1,13 i kończył nieznacznie powyżej, podczas gdy niemal w każdym dniu tygodnia rozgrywany był psychologiczny opór 1,15. Czynnikiem zmienności były przede wszystkim spływające dane, a te trafiały na podatny grunt sporej niepewności, co do dalszych ruchów Fed. Poniedziałek przyniósł słabszy ISM przemysłu, który wpisał się w rynkowe oczekiwania na późniejszą podwyżkę stóp w USA. Podobnie zostały rozczytane i co ważne rozegrane słabe grudniowe dane o zamówieniach na dobra trwałe i przemysłowych w Stanach Zjednoczonych.
Efektem było chwilowe wybicie nad 1,15. Kolejne dane zza Oceanu, tj. ISM i PMI usług były niezłe i zasiały ziarno wątpliwości, co do słabnącej kondycji największej gospodarki świata, a dzieła dopełnił styczniowy raport z rynku pracy, który zaskoczył zdecydowanie pozytywnie, przy wysokiej rewizji danych grudniowych. My cały czas spodziewamy się utrzymania siły dolara względem euro, przy znaczącym udziale zbliżającego się QE w strefie euro. Złoty nieco mocniejszy, ale podtrzymujemy nasze oczekiwania, iż potencjał do dalszych jego postępów jest ograniczony, a wręcz spodziewamy się skontrowania korzystnych tendencji z ostatnich tygodni. Powody?
Abstrahując od bądź co bądź niepewnej sytuacji wokół Grecji patrzymy przede wszystkim na czynniki krajowe. Tu ubiegłotygodniowe posiedzenie RPP, a zwłaszcza późniejsza konferencja M. Belki, rzucają nieco światła na dalsze kroki Rady. Prezes NBP, wspierający zapewne skrzydło gołębie, podkreślił, iż RPP jest coraz bliżej decyzji o poluzowaniu monetarnym. M.in. w związku z powyższym nadal oczekujemy EUR-PLN na 4,20 z końcem kwartału.
Rynki zagraniczne
SP500 zyskał w ub. tygodniu przeszło 3%. Gwałtowne odreagowanie wpisuje się zarówno w nasze postrzeganie atrakcyjności giełdy amerykańskiej jak i w charakterystykę horyzontalnego ruchu trwającego od dwóch miesięcy. Po dojściu wykresu do dolnego bandu (nieco poniżej 2 000 pkt) reakcja inwestorów była jednoznaczna – wzmożone zakupy. Oczekujemy, iż na koniec kwartału indeks będzie bliżej górnego bandu trendu horyzontalnego (~ 2 100 pkt). Do znaczniejszych ruchów podażowych na razie nie widzimy powodów. Dane z USA pokazują utrzymującą się w pozytywnym trendzie koniunkturę, pomimo zamarkowanej zadyszki. Jedynie ewentualne znaczne pogorszenie danych zza Oceanu będziemy postrzegać jako zagrożenie dla hossy.
Sezon wyników może nie jest imponujący, ale wciąż lekko pozytywnie zaskakuje. Po opublikowaniu raportów przez 326 spółek zarówno zagregowane zyski jak i sprzedaż są nieco powyżej oczekiwań (odpowiednio 1,6 i 5,3%). DAX utrzymał się w byczym natarciu, ale jedynie dzięki mocno popytowemu poniedziałkowemu natarciu.
Na razie jednak zbliżenie się do psychologicznego oporu w rejonie 11 000 pkt sprokurowało zawahanie wśród inwestorów. Przez kolejne dni próby zdobycia ww. poziomu nie zostały już ponowione, a co gorsza solidnie minusowe poniedziałkowe otwarcie w poniedziałek rodzi niebezpieczeństwo utworzenia technicznej formacji wyspy odwrotu. Fundamentalnie wciąż widzimy przestrzeń do zwyżek (patrz poprawiające się lekko perspektywy dla Niemiec i strefy euro), ale technika podpowiada możliwość korekty. Czyżby czynnik Grecji był przez nas niedoceniany?
Na podst. informacji prasowej Biura Maklerskiego Banku BPH