Wszyscy wrogowie porozumienia z Iranem

Wszyscy wrogowie porozumienia z Iranem

[25.06.2015] Na początku kwietnia tego roku dyplomaci z Iranu oraz grupy P5+1, w której skład wchodzą USA, Chiny, Rosja, Francja, Wielka Brytania i Niemcy przedstawili projekt porozumienia, zgodnie z którym pierwsze z tych państw zobowiązało się zredukować swój program atomowy w zamian za zniesienie części nałożonych na nie sankcji gospodarczych.

Chociaż jeszcze nie wiadomo, jak Iran wywiąże się ze swojej części umowy, to już teraz całe przedsięwzięcie stoi pod znakiem zapytania, jako że nawet wśród negocjujących stron nie brakuje przeciwników porozumienia.

Kiedy sekretarz stanu USA, John Kerry, ogłosił, że grupa P5+1 oraz Iran osiągnęły wstępne porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego, większość świata przyjęła to z ulgą, jako że nikt nie chciałby wojny nuklearnej na Bliskim Wschodzie, jednak wiele krajów pozostaje sceptycznymi wobec poluźnienia stosunków z Teheranem. Państwami przeciwnymi porozumieniu są przede wszystkim Izrael i Arabia Saudyjska. Pierwszy z tych krajów zamknięty jest w niekończącym się sporze z otaczającym go islamskim światem i uważa, że Iran – co zresztą miało już niejednokrotnie miejsce w przeszłości – będzie oszukiwał zagranicznych obserwatorów i w tajemnicy kontynuował wzbogacanie uranu. Zdaniem premiera Izraela, Benjamina Netanyahu, konieczne jest rozwiązanie, które pozbawi Iran jakichkolwiek możliwości użycia broni atomowej i spodziewać się można, że Izrael podejmie środki mające na celu niedopuszczenie do podpisania porozumienia.

Chociaż mające miejsce w przeszłości groźby ataku militarnego wydają się dzisiaj mało prawdopodobne, faktem pozostaje, że Izrael może spróbować zaszkodzić Iranowi w inny sposób – np. przyczyniając się do upadku sprzymierzonego z tym krajem syryjskiego reżimu Baszara al-Assada. Z kolei Arabia Saudyjska, jako sunnicki przywódca Bliskiego Wschodu, niechętnie patrzy na jakiekolwiek ustępstwa wobec będącego przywódcą szyitów Iranu. Rijad obawia się spadku swojego znaczenia w świecie arabskim, jednak podobnie jak Izrael, prawdopodobnie nie podejmie bezpośrednich działań przeciwko Iranowi, a raczej skupi się na jego sojusznikach, takich jak Syria czy działająca w Libanie szyicka terrorystyczna organizacja Hezbollah.

Warto też wspomnieć, że za przykładem Arabii Saudyjskiej idą również inne sunnickie kraje tego regionu. Przedstawiciele Rady Współpracy Zatoki Perskiej, organizacji, w której skład poza Arabią Saudyjską wchodzą (będące również sunnickiego wyznania) Bahrajn, Katar, Kuwejt, Oman i Zjednoczone Emiraty Arabskie, spotkali się z prezydentem Obamą w połowie maja, by podzielić się swoimi obawami, że po zniesieniu sankcji gospodarczych Iran wykorzysta nowe środki do dalszej destabilizacji Bliskiego Wschodu. Otrzymali odpowiedź, że do tej pory Iran i tak był w stanie to robić niewielkimi nakładami.  

Nie można też zapomnieć, że mimo sprzeciwu wyrażanego przez Izrael oraz Arabię Saudyjską i jej sojuszników najbardziej uciążliwych oponentów ocieplenia stosunków z Zachodem należy szukać w samym Iranie. Chociaż wybrany w 2013 prezydent Hassan Rouhani jest przez obserwatorów postrzegany, jako przywódca umiarkowany i otwarty na dialog, to od czasu rewolucji islamskiej Chomeiniego w Iranie prawdziwa władza leży w rękach konserwatywnych przywódców religijnych.

Rewolucja, która w 1979 roku przemieniła kraj w republikę islamską, była w znacznej mierze reakcją na politykę ostatniego szacha Iranu Mohammada Rezy Pahlawiego. Nastawiony prozachodnio Pahlawi m.in. przyznał równe prawa dla kobiet, zmniejszył rolę islamu (przywracając kraj do tradycji perskich), wprowadził przedstawicieli mniejszości religijnych do urzędów państwowych i utrzymywał dobre stosunki z Izraelem. Wszystkie te zmiany odbierane były negatywnie przez irańskich ulemów (muzułmańskich teologów i uczonych), co w połączeniu z korupcją, wystawnym trybem życia, używaniem tajnej policji SAWAK do zwalczania opozycji oraz faktem, że Pahlawi uzależnił kraj od zachodnich mocarstw (CIA i MI6 pomogły mu wrócić do władzy po przegranym sporze z premierem Mohammadem Mossadeghem), stało się przyczyną starć z ugrupowaniami islamskimi skupionymi wokół ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego.

Po licznych krwawych zamieszkach i drastycznym pogorszeniu się sytuacji gospodarczej do protestujących dołączyli robotnicy i wojsko, co doprowadziło do ponownej ucieczki szacha Pahlawiego w styczniu 1979 i upadku monarchii. Po kilku miesiącach ulemowie uporali się z innymi grupami rewolucyjnymi i przemienili Iran w republikę islamską. Zgodnie z przyjętą w 1979 roku konstytucją wprowadzono dożywotni urząd Najwyższego Przywódcy Duchownego, który posiada prawo veta oraz zwierzchność nad wojskiem i służbami bezpieczeństwa. Stanowisko to zostało objęte przez ajatollaha Chomeiniego, zaś po jego śmierci przez obecnego przywódcę Aliego Chamenei.

Chamenei nie kryje swojej niechęci do USA i jego sojuszników (w 2012 powiedział, że Izrael zniknie z pejzażu regionu), określił też intencje Stanów Zjednoczonych jako diabelskie, jednak mimo to udzielił swojego poparcia dla negocjacji. Na marginesie można zaznaczyć, iż historia pokazuje, że jeżeli jakiś polityk określa Stany Zjednoczone jako diabła, to jest to często dobrym wskaźnikiem, że robi z nimi jakieś interesy. Podczas swojej przemowy w ONZ w 2006 prezydent Hugo Chavez powiedział o Georgu W. Bushu: „Diabeł przemawiał wczoraj przy tym stole i dzisiaj wciąż czuć siarką”. Nie przeszkadzało mu jednak, żeby rządzona przez niego Wenezuela sprzedawała większość swojej ropy do USA.

Ostatecznie, wymieniając kraje przeciwne porozumieniu z Teheranem, należy wspomnieć o państwie, które ma największe podstawy, by twierdzić, że jest prawdziwym celem nowej umowy – Rosji. Jak zwykle chodzi o ropę; Iran jest drugim największym producentem tego surowca spośród państw OPEC i posiada największe potwierdzone pokłady gazu ziemnego. Zniesienie sankcji sprawiłoby, że na światowe rynki trafi irańska produkcja ropy w liczbie od 300 do 500 tysięcy baryłek dziennie oraz liczące nawet 35 milionów baryłek zgromadzone zapasy. Rosja zaś znajduje się na granicy katastrofy gospodarczej, odkąd w zeszłym roku cena ropy spadła o ponad 50% do 48 USD za baryłkę.

Co prawda od tego czasu cena zdążyła już podskoczyć o 35% do 65 USD, co dało rosyjskiej gospodarce nieco miejsca do manewru, jednak eksperci Goldman Sachs prognozują, że do października tego roku dojdzie do kolejnej przeceny i czarne złoto może spaść nawet o 25% do 45 USD za baryłkę, na co z pewnością będzie miało wpływ zniesienie sankcji wobec Iranu. Jeżeli połączymy to z faktem, że głównym orędownikiem podpisania porozumienia były Stany Zjednoczone, które w zeszłym roku zwiększyły wydobycie ropy, co z kolei było głównym powodem wspomnianej przeceny, to łatwo można zauważyć, że polityka wobec Iranu stanowi kolejny krok w planie Waszyngtonu mającym na celu gospodarcze i polityczne osłabienie Rosji.

Dziwne może wydawać się, że w grupie państw podpisujących porozumienie z Iranem jest sama Rosja, jednak cały proces zaczął się w 2006 roku, kiedy baryłka Brend kosztowała około 70 USD i systematycznie zwiększała cenę od 4 lat, zaś Władimir Putin – z tego, co wiemy – nawet nie planował wojny w Europie Wschodniej. Ostatecznie, grupa P5+1, która prowadzi rozmowy z Iranem, składa się z Niemiec i pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, w skład której wchodzi Rosja, więc naturalnie wzięła też udział w negocjacjach.

Nie znaczy to jednak, że Moskwa nie była świadoma, czym zakończy się zniesienie sankcji wobec Teheranu. W kwietniu tego roku Rosja sprzedała Iranowi system obrony przeciwrakietowej za 800 milionów USD, co z jednej strony można wytłumaczyć chęcią zasypania dziury budżetowej, jednak z drugiej strony było to również próbą poprawy pozycji Iranu do tego stopnia, żeby podpisanie porozumienia nie było już tak konieczne. Innymi słowy, gdyby irańskie reaktory były chronione przed atakiem rakietowym, ich zamknięcie stałoby się dla Teheranu dużo wyższą ceną do zapłacenia.

Na koniec można zauważyć, że na pierwszy rzut oka sytuacja Rosji i Iranu wydaje się ironiczna. Gdyby porozumienie Iran – Reszta Świata faktycznie doszło do skutku, to rosyjska broń nie byłaby już tak potrzebna Teheranowi, jednak w świetle wszystkiego, co miało miejsce, nie można zaprzeczyć, że w ostatnich latach Rosja bardzo pomogła swojemu bliskowschodniemu sojusznikowi – atakując Ukrainę, uratowała irańską gospodarkę.

Maciej Pyka

Treści dostarcza GazetaTrend.pl

Oceń ten artykuł: