Europejska solidarność czy amerykański sen?

Europejska solidarność czy amerykański sen?

[07.01.2016] Nierówności ekonomiczne to ostatnio chodliwy temat w mediach. I słusznie, bo zagadnienie jest ważne, a jego skala – poważna.(1) Warto jednak zauważyć, że akurat w Europie problem jest mniej palący niż np. w Stanach Zjednoczonych (porównywalnych pod tym względem do Urugwaju).

W rankingu krajów według współczynnika Giniego niemal wszystkie kraje naszego kontynentu plasują się w czołówce wyrównanych płac. Mimo tego, to Europejczycy czują potrzebę niwelowania nierówności – na tle świata stosunkowo niedużych – z pomocą rozbudowanego systemu podatków i świadczeń socjalnych. Czy słusznie?

Podstawą do dyskusji na temat redystrybucji dochodów jest społeczne postrzeganie relacji pomiędzy wysiłkiem a bogactwem. Czy to, jak zarabiamy, jest wynikiem naszej ciężkiej pracy, czy też szczęścia, koneksji, albo "dobrego urodzenia"? Okazuje się, że Europejczycy i Amerykanie mają na ten temat zupełnie inne zdanie. Aż 71% obywateli USA (versus 40% obywateli UE) nie wierzy w pułapkę ubóstwa, a 60% z nich (i tylko 26% Europejczyków) jest zdania, że biedni są po prostu leniwi. Z drugiej strony, ponad połowa mieszkańców Unii jest przekonanych, że wysokość zarobków zależy od życiowego farta – pogląd ten podziela mniej niż co trzeci Amerykanin.(2) Nic więc dziwnego, że skromne świadczenia socjalne w USA cieszą się poparciem społecznym – nierówności dochodowe są uznane za "sprawiedliwe".

Czy trafna jest idea amerykańskiego liberalizmu, czy europejskiego państwa opiekuńczego? W swoim fascynującym artykule, George-Marios Angeletos i Alberto Alesina(3) sugerują, że poglądy i polityka społeczna w UE i USA to dwie równowagi tego samego modelu.

Rozważmy społeczeństwo, w którym dochód jednostki jest wynikiem wrodzonego talentu, włożonego wysiłku i pewnego czynnika losowego. Załóżmy ponadto, że każdy obywatel poza własnymi zarobkami ceni sprawiedliwość społeczną, zgodnie z zasadą każdemu według zasług. Wówczas ewentualna redystrybucja dochodu ma na celu złagodzenie wpływu losowości na zarobki i za sprawiedliwy dochód przyjmuje wartość określoną wyłącznie przez jego umiejętności i nakład pracy.(4)

Stopa podatkowa wybierana jest w powszechnym referendum,(5) a pobory są wypłacane każdemu po równo. Oczywiście, bogaci wolą niską stopę podatku, biedni głosują na wysoką, a w ostateczności decyduje głos tzw. medianowego wyborcy, czyli wyborcy znajdującego się dokładnie "pośrodku" rozkładu dochodów.

System podatkowy prowadzi do redystrybucji dochodu, co zmienia bodźce do podejmowania wysiłku. W wyniku tej interakcji mogą pojawić się dwie równowagi. W jednej niska stopa opodatkowania motywuje do wzmożonego wysiłku, a w efekcie zwiększa jego względną rolę w determinacji dochodu. Nierówności są znaczne, ale społecznie "sprawiedliwe". W drugiej równowadze, wysoka stopa podatkowa sprawia, że dochody rozporządzalne są bardziej wyrównane, ale i wyrównany jest wysiłek.

To, paradoksalnie, zwiększa relatywny wpływ losowości na wysokość zarobków(6), umacniając tym samym potrzebę redystrybucji. Rację ma zatem i amerykański self-made man, i skandynawski socjalista. Co ciekawe, obaj mają podstawy, by bronić swojego punktu widzenia. Z jednej strony równowaga "amerykańska" charakteryzuje się wyższym łącznym dochodem i inwestycjami, byłaby też wybrana przez medianowego wyborcę. Z drugiej – równowaga "europejska" lepiej zabezpiecza tych, którzy mieli pecha urodzić się z mniejszym talentem. Jeśli zatem mielibyśmy wybierać z pozycji bezstronnej – nie wiedząc, czy na tle społeczeństwa będziemy bardziej, czy mniej zdolni – wybór może paść na porządek europejski.(7)

Wielość równowag w modelu wynika ze specjalnego założenia dotyczącego warunków podejmowania decyzji. W modelu bazowym agent dokonuje wyboru w dwóch okresach – w pierwszym decyduje o wielkości inwestycji (np. w edukację) przy oczekiwanej, ale nieznanej stopie podatkowej, w drugim – podejmuje pracę, znając już stawkę podatku. W dalszej części artykułu autorzy modyfikują model statyczny na pokoleniowy, gdzie założenie to jest jeszcze ciekawsze w interpretacji – oznacza po prostu, że część dochodu jest zdeterminowana przez naszych rodziców, czy to przez ich inwestycje w naszą edukację, czy też po prostu za sprawą spadku.

Model pokoleniowy rzuca też światło na to, jak doszło do pojawienia się dwóch równowag po dwóch stronach Atlantyku. Autorzy sugerują, że wpływ na takie, a nie inne ukształtowanie się poglądów politycznych mogła mieć historia. Pogląd, że bogactwo jest zdeterminowane przez urodzenie, był jak najbardziej słuszny przez dobre kilkaset lat istnienia podziałów klasowych w Europie, przez co polityka "wyrównywania szans" przez redystrybucję dochodów stała się szczególnie pożądana. Zupełnie inaczej przedstawiała się sytuacja świeżo podbijanego Nowego Świata, gdzie o sukcesie decydowała obrotność i pracowitość. Tak – w opinii Amerykanów, ale i w świetle opisanego dziś modelu – pozostało do dziś.

Współczynnik Giniego jest miarą nierówności dochodów, przyjmującą wartość między 0 (w sytuacji pełnej równości dochodów) a 1 (w sytuacji, gdy jedna osoba dysponuje całym dochodem kraju, a reszta nie dostaje nic). Niższy współczynnik oznacza zatem mniejszą skalę nierówności.

Współczynnik Giniego dla dochodu (po podatkach i transferach) w wybranych krajach świata [%]:

Republika Południowej Afryki

63.1

Brazylia

51.9

Chiny

47.3

Stany Zjednoczone

45.0

Rosja

42.0

Japonia

37.6

Polska

34.1

Francja

30.9

Niemcy

27.0

Szwecja

23.0

Źródło: CIA, The World Factbook, (8)https://bit.do/ginicia (dostęp 18/09/2015).

(1) Zainteresowanych danymi odsyłam do ekonomicznego hitu ostatnich dwóch lat, czyli "Kapitału w XXI wieku" Thomasa Piketty’ego.

(2) Wszystkie dane pochodzą z: Alberto Alesina, Edward Glaeser, Bruce Sacerdote, "Why Doesn’t the United States Have a European-style Welfare State?" Brookings Papers on Economic Activity (2001).

(3) George-Marios Angeletos, Alberto Alesina, "Fairness and Redistribution", American Economic Review, Vol. 95, No. 4 (2005).

(4) Zauważmy, że różnice we wrodzonym talencie są uznane za "sprawiedliwe".

(5) Jeśli to założenie wydaje się Wam oderwane od politycznej rzeczywistości, równoważnie można przyjąć, że rząd słucha obywateli. Choć to pewnie równie dyskusyjne.

(6) W grupie bogaczy podatek demotywuje do wysiłku, więc jeśli ktoś mimo wszystko zarabia dobrze, to raczej przez łut szczęścia.

(7) W filozofii politycznej jest to tzw. wybór za zasłoną niewiedzy, ekonomiści mówią zaś o wyborze ex-ante, czyli zanim natura "wylosuje" indywidualne cechy poszczególnych osób.

Joanna Franaszek

Treści dostarcza GazetaTrend.pl

Oceń ten artykuł: