Polska – tygrys bez pazurów

Polska – tygrys bez pazurów

[18.06.2009] W Polsce toczy się debata, w której jesteśmy prezentowani jako tygrys europejskiej gospodarki, odnotowujący wzrost PKB w I kwartale.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ta debata toczyła się w Chinach, gdzie wzrosty kwartalne były najniższe od 10 lat, ale i tak wynosiły 6,1 proc., a oczekuje się, że w III kw. ten wzrost wzrośnie do poziomu 8,3 proc., a w ostatnim kwartale roku będzie blisko 9-proc. wzrost.

Jesteśmy po decyzji Europejskiego Banku Centralnego dotyczącej emisji euro pod zastaw obligacji w wysokości 60 mld euro. Jednak zanim to ogłoszono, projekt spotkał się z negatywnymi opiniami.

Obawy o politykę pienieżną

Krytykowano politykę pieniężną Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, a przodowała w tym niemiecka kanclerz Angela Merkel. Krytykując politykę EBC, co do tej pory nie było praktykowane, stwierdziła ona wprost, że EBC poddał się międzynarodowej presji pod tym względem.

Przesłanie dotyczące negatywnych opinii na temat 125 mld programu zakupu aktywów jest o tyle istotne, że pojawiają się obawy dotyczące polityki pieniężnej, jak i ukazania determinacji państw w ramach euro do jak najbardziej korzystnego podziału kwoty przypadającej w tym projekcie, gdzie wprost się zastrzega, że Niemcy powinny posiadać 25-proc. udział, zgodnie z udziałem w EBC. To, co zaczyna dominować w polityce pieniężnej, to obawy inflacyjne związane ze znaczną skalą monetyzacji długu.

Sygnały do odbicia

Zdecydowanie coraz rzadziej słychać negatywne informacje dotyczące sytuacji na rynku kapitałowym, w którym zaczynają dominować optymistyczne nastroje, zadowolenie z faktu odbicia na rynku mieszkaniowym, przejawiającym się kwietniowym 6,7-proc. wzrostem zakupów nieruchomości w Stanach Zjednoczonych na rynku wtórnym, czwartym w ciągu ostatnich pięciu miesięcy i prawie 14 razy wyższym od przewidywań.

Również często prezentowany Realtors group affordability index – indeks dostępności mieszkaniowej, jest aktualnie rekordowo wysoki i wynosi 176,9, podczas gdy już poziom 100 oznacza, że rodzina posiadająca zarobki na poziomie mediany może przy obecnych kosztach nieruchomości, w powiązaniu z kosztami kredytu utrzymać przeciętne mieszkanie.

Pozytywne zaskoczenie

Nawet dane mówiące o ilości oczekiwanych zwolnień w maju pozytywnie zaskoczyły analityków. Wprawdzie poziom bezrobocia długoterminowego wzrósł o 268 tys. do poziomu 3,9 mln osób, ale wskaźnik spadku zatrudnienia w sektorze prywatnym był przewidywany na poziomie 532 tys. pracowników, w porównaniu do 569 tys. w kwietniu.

Dlatego jego spadek do poziomu 338 tys. pozostaje wprawdzie nadal na poziomie wyższym niż podczas najgorszych miesięcy, podczas poprzednich dwóch kryzysów został przyjęty z ulgą gdyż przybliża oczekiwany punkt zwrotny kryzysu, który zwykle w Stanach Zjednoczonych następuje miesiąc – dwa po osiągnięciu maksymalnego pułapu bezrobocia.

Światowe zmiany

W prasie światowej mamy olbrzymie ilości informacji dotyczących z jednej strony zmian na rynku kapitałowym, zmian dotyczących oczekiwań inflacyjnych, na temat niepewności związanej z polityką monetarną. Skokowy wzrost rentowności obligacji zwiastuje poprawę koniunktury bądź nadejście inflacji. Zwiększenie oczekiwań inflacyjnych jest zawarte w tych obligacjach, których rentowność jest indeksowana względem poziomu inflacji.

Charakterystyczny jest też spadek wielkości spreadów na obligacjach przedsiębiorstw, co pokazuje zmniejszenie ryzyka związanego z tymi podmiotami, jak również w sytuacji bardzo znaczącej podaży pieniądza zwiększenie apetytu na ryzyko ze strony inwestorów, jak i też zmniejszenie kosztów kapitału dłużnego dla przedsiębiorstw.

Lepsza przyszłość

Tym, co powinno zakłócić ten powszechny optymizm jest chłodna analiza sytuacji. W kwietniu nastąpił wzrost dochodów gospodarstw domowych w USA o 122 mld USD, przy czym ulgi podatkowe wynosiły aż 64 mld. Olbrzymie spadki zatrudnienia przyczyniły się do zmniejszenia tegorocznego spadku wynagrodzeń w ujęciu rocznym o 3,6 proc. Niemniej pozostałe świadczenia, które stanowią 40 proc. dochodów, wzrosły aż o 29 proc.

Wśród nich jednorazowe ulgi podatkowe i 250-dolarowe zasiłki płatne w maju spowodowały, że tegoroczny wzrost dochodów po opodatkowaniu w ujęciu rocznym wzrósł o 8,3 proc., przy czym wzrost ten nie przełożył się na wzrost zakupów, gdyż spadek wartości majątku aż o 13 bln USD od połowy 2007 r. wymusił wzrost oszczędności Amerykanów do najwyższego od 14 lat poziomu 5,7 proc.

Biorąc pod uwagę fakt, że w drugiej połowie roku programy stymulujące dochody się wyczerpią, przy jednoczesnym wzroście kosztów utrzymania związanym ze wzrostem cen energii, należy raczej obawiać się spadku dochodów w drugim półroczu zanim powrót koniunktury w sektorze prywatnym zdoła się odbić od dna. Przy takim scenariuszu należy się liczyć z przedłużonym okresem obniżonej aktywności gospodarczej.

Tygrys?

W Polsce w tym samym czasie toczyła się debata, w której jesteśmy prezentowani jako tygrys europejskiej gospodarki, odnotowujący wzrost PKB w I kwartale. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ta debata toczyła się w Chinach, gdzie wzrosty kwartalne były najniższe od 10 lat, ale i tak wynosiły 6,1 proc., a oczekuje się, że w III kw. ten wzrost wzrośnie do poziomu 8,3 proc., a w ostatnim kwartale roku będzie blisko 9-proc. wzrost.

Ewentualnie gdyby Polski wzrost był efektem aktywności gospodarczej, tak jak w Chinach, gdzie kreowana jest akcja kredytowa i finansowane są inwestycje infrastrukturalne, jak i też dba się o swoje rezerwy dolarowe, które powodują, że dokonywano inwestycji zabezpieczających poprzez inwestycje w złoto, jak i rezerwy strategiczne ropy naftowej i miedzi.

W Polsce, jeśli przyjrzeć się prezentowanym danym, ukazują one znaczące spadki kwartalne z poziomu 6,1 proc. PKB w I kw. 2008 r. po 2,1 pkt. proc. w ostatnich dwóch kwartałach. To sugeruje, że przy tak znaczących spadkach, gdyby były one kontynuowane, w obecnym kwartale zanotowalibyśmy grubo poniżej 1 proc. spadku PKB.

Własny sposób

Na tym tle dziwnie wygląda prezentacja pakietu antykryzysowego, który z żaden sposób nie jest porównywalny z pakietami prezentowanymi w innych krajach. Opiera się on na zwiększeniu elastyczności pracy, co byłoby rzeczą naturalną, gdyby zmiany te miały być wprowadzone na samym początku kryzysu, a obecnie nie prezentowało się optymistycznych danych i mówiło o powrocie koniunktury, ale się uznało, że kryzys będzie się jeszcze pogłębiał.

Właśnie w początkowym etapie kryzysu następuje znacząca redukcja zapasów, jak i też spowodowany jest tym spadek produkcji i PKB i na tym etapie cyklu zapasów wysyła się załogi na przymusowe urlopy.

Dziwne rozumowanie

Gdyby to oznaczało, że przygotowuje się ten pakiet w oczekiwaniu na pogłębienie się kryzysu, to ton panujących komentarzy powinien być bardziej stonowany. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę te kwartalne wyliczenia, które pokazują, że spadek zapasów w Polsce na poziomie redukcji z 2001 r., w porównaniu z 100 mld USD spadku zapasów w Stanach Zjednoczonych, jest relatywnie parokrotnie niższy niż ten odnotowany w krajach, które dostosowują swoją wysokość zapasów i mocy produkcyjnych do przyszłych potrzeb. Dlatego należy uznać, że polityka państwa cały czas jest bardzo spóźniona, a z drugiej strony bardzo ograniczona w swoim zakresie.

Klucz do banków

W Europie bardzo silnie zostanie dotknięty sektor bankowy. Ostatni Global Financial Stability Raport przewiduje zmniejszenie ilości aktywów w 2009 – 2010 o 750 mld USD w strefie euro, 200 mld w Anglii i 550 mld w Stanach Zjednoczonych. W efekcie w strefie euro banki będą redukowały aktywa o 375 mld USD, w Wielkiej Brytanii o 125 mld USD, a w USA o 275 mld USD.

To będzie miało olbrzymi wpływ na sytuację w Polsce i naszej części Europy, ponieważ banki starej Unii posiadają 950 mld kapitałów w krajach nowej Unii, co stanowi zgodnie z wyliczeniami Komisji 55 proc. inwestycji zagranicznych i dotyczy głównie Austrii, Niemiec, Włoch i Francji.

Dlatego też powinniśmy się zgodzić z zasadami sanacji banków przedstawionymi przez Martina Wolfa i zastosować je w Polsce: "Nie należy pozwolić państwu być narażonym na ryzyko powstałe z powodu niedostatecznego wsparcia i słabego uregulowania zagranicznych instytucji" oraz trzeba "zapewnić, że właściciele i menadżerowie instytucji finansowych poniosą […] koszty swoich działań".

dr Cezary Mech

Autor jest byłym prezesem UNFE i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów

źródło: "Gazeta Finansowa"

Oceń ten artykuł: