Stracony impet
[16.01.2013] Od późnej jesieni 2012 roku międzynarodowe centra finansowe, banki i analitycy gospodarczy niemal jednomyślnie kreślą dla Polski bardziej pesymistyczne prognozy niż jeszcze pół roku, a nawet tylko dwa-trzy miesiące wcześniej.
OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, której Polska jest również członkiem) latem szacowała roczny wzrost naszego PKB w 2012 i 2013 roku o 2,9 proc. W końcu listopada przewidywała już 2,5 proc. w 2012 roku i 1,6 proc. w 2013 roku. Podobnie Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył swoje poprzednie prognozy na 2012 rok do 2,4 proc., a na 2013 rok do 1,75 proc.
Również bank inwestycyjny Morgan Stanley skorygował swoje szacunki: na początku 2012 roku przewidywał dla Polski wzrost PKB w 2013 roku. o 3,6 proc., w sierpniu o 2,1 a w listopadzie tylko o 1,5 proc. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju w październiku przewidywał, że PKB Polski wzrośnie o 2,5 proc. w 2012 roku oraz o 2,2 proc. w 2013 roku. W porównaniu z czerwcem aktualna prognoza jest niższa odpowiednio o 0,4 pkt. proc. oraz o 0,2 pkt. proc.
Zdaniem autorów wszystkich prognoz przyczyną polskiego spowolnienia jest kryzys w strefie euro, gdzie w 2012 roku PKB szacowano na minus 0,4 proc., a w 2013 roku – minus 0,1 proc. (wcześniejsze prognozy dawały odpowiednio minus 0,1 proc. i plus 0,9 proc.).
Według głównego ekonomisty banku Morgan Stanley Joachima Felsa, Francja i Niemcy wchodzą w recesję "co będzie miało negatywne konsekwencje dla polskich eksporterów i sprawia, że prognozy ekonomiczne nie są zbyt dobre". Nad kreskę, zaledwie 1,3 proc., strefa euro ma wyjść dopiero w 2014 roku. Oznacza to, że dopiero wtedy Polska może nabrać większego oddechu, choć gwarancji nie ma.
OECD przekazała rządom i decydentom finansowym kilka rad. Zdaniem tej organizacji rządy nie powinny zbyt "gorliwie" zaciskać pasa. Uważa też, że banki centralne powinny przygotować się do dodatkowych działań, jeżeli politykom nie uda się znaleźć recepty na kryzys zadłużeniowy.
Groźne sygnały
Jednakże polskie spowolnienie to nie tylko następstwo widma recesji w eurolandzie. Raport MFW wskazuje, że oczekuje się, iż rosnące bezrobocie oraz ograniczenia w dostępie do kredytów odbiją się na wydatkach gospodarstw domowych. Inwestycje publiczne będą nadal maleć, a ożywienia w zakresie inwestycji prywatnych spodziewać można się jedynie pod warunkiem ograniczenia niepewności, jaką wywołują ponure perspektywy rozwoju sytuacji w kraju i za granicą. EBOiR zaś zaznaczył: "Hamulcem dla inwestycji publicznych będzie wolniejsza absorpcja środków unijnych, zaś inwestycje prywatne nie wypełnią luki, ponieważ będą niższe w porównaniu z poziomem z początku bieżącego roku".
Raport tego banku podkreślił też, że z uwagi na poziom długu publicznego rząd ma mniejsze możliwości poluzowania polityki fiskalnej, niż podczas europejskiej recesji z 2009 roku. Spodziewa się zarazem, że z powodu hamowania gospodarki ogłoszone wcześniej cele deficytu będą nieznacznie przekroczone.
Sygnałem, który pogłębia niepokój, jest październikowy wskaźnik PMI. Regularnie przygotowuje go firma Markit dla banku HSBC na podstawie ankiet wśród około 200 menedżerów logistyki polskich firm. W październiku było to 47,3 pkt. Wprawdzie w porównaniu z poprzednim miesiącem wzrósł o 0,3 pkt, ale to żadne pocieszenie, bo już siódmy kolejny miesiąc wskaźnik ten utrzymywał się poniżej 50 pkt., co ukazuje spadek nastrojów i oczekiwań firm.
A owe 50 proc. oznacza, że zdaniem ankietowanych menedżerów sytuacja firm nie poprawia się, ale i nie pogarsza. Wskaźnik PMI poniżej 50 pkt ukazuje przede wszystkim spadek zamówień, w tym eksportowych, a więc m.in. zmniejszanie produkcji i wstrzymanie zatrudnienia nowych pracowników. Potwierdziły to dane GUS o stanie produkcji w III kwartale 2012 roku. Na dane te zwrócił uwagę niemiecki dziennik gospodarczy "Handelsblatt". Ukazując gwałtowne zahamowanie wzrostu polskiego przemysłu w III kwartale 2012 roku pisał: "Polska, jedyne państwo UE, które bez recesji przeszło światowe pęknięcie gospodarcze w 2009 roku, prawdopodobnie teraz straci swój gospodarczy impet".
Zdaniem gazety powody rysującego się czarnego scenariusza to spadek popytu wewnętrznego, który był dotąd siłą napędową wyższego niż średnia UE wzrostu gospodarczego. Przy tym decydującą rolę nie odgrywa jeszcze ograniczenie dochodów, lecz nasilona oszczędność Polaków obawiających się nadejścia kryzysu. "Handelsblatt" sygnalizuje także, że osłabły polskie nadzieje na gaz łupkowy po tym, jak dwaj inwestorzy, amerykański koncern Exxon Mobil i kanadyjska firma Talisman, wycofali z Polski swój sprzęt wiertniczy.
Na tle tych ocen i niebezpiecznych sygnałów iskierkę nadziei przyniósł listopadowy raport analityków banku HSBC. Utrzymują oni, że po kilku kwartałach słabego polskiego eksportu nastąpi jego wzrost. Szacują, że w latach 2013-2014 zagraniczna sprzedaż zwiększy się o 21 proc., co będzie skutkiem ożywienia gospodarczego w eurolandzie, zapoczątkowanego w II połowie 2013 roku. Jednakże autorzy tej prognozy ostrzegają, że do 2015 roku boom się nie pojawi. Dopiero w 2016 roku w strefie euro przygaśnie kryzys i odżyje dobra koniunktura w handlu. Dzięki temu w latach 2015-2019 zagraniczna sprzedaż Polski wzrośnie o 54 proc.
W kłębowisku rankingów
Koniec roku przyniósł wyniki serii rankingów ukazujących różne aspekty gospodarki, finansów, stanu edukacji, służby zdrowia, bezpieczeństwa itd. Jak w tych zestawieniach wygląda Polska? Brytyjski Instytut Legatum po raz czwarty zbadał warunki życia i określił poziom dobrobytu w 142 krajach. Polskę umieścił na 32. pozycji, co oznacza spadek o 4 miejsca. Indeks Legatum uwzględnia 8 czynników, a więc nie tylko rozwój gospodarczy, ale także możliwości dla firm, jakość administracji, poziom wykształcenia i zdrowia obywateli, bezpieczeństwa, wolności osobistej oraz kapitału społecznego. W zakresie bezpieczeństwa Legatum dał nam 25. miejsce. Najgorzej ocenił sytuację ekonomiczną – 52. pozycja!
Oceny różnych aspektów życia gospodarczego w Polsce też nie są zachęcające. Coroczny raport Banku Światowego i firmy doradczej PwC pt. Paying Taxes 2013 wytyka nam, że wskutek skomplikowanych przepisów rozliczenia podatkowe firm trwają zbyt długo – aż 286 godzin rocznie. Pod względem przyjazności podatkowej Polskę umieszczono dlatego wśród 185 badanych krajów na 114. miejscu. W Europie za nami pozostały tylko Czechy i Bułgaria.
Pocieszać może jedynie to, że w rankingu za 2011 rok zajmowaliśmy 128. pozycję. Skok o 14 miejsc sprawiło szersze korzystanie z elektronicznych rozliczeń, jakie są coraz bardziej popularne wśród obywateli wypełniających co roku PIT i przedsiębiorców przesyłających z komputera m.in. comiesięczne rozliczenia z VAT. Nawiasem mówiąc, wbrew powszechnej opinii polscy przedsiębiorcy oddają fiskusowi mniejszą część dochodów (43,8 proc.) niż w niektórych innych krajach Europy. Na przykład Francuzi przekazują państwu 65,7 proc. dochodów firm, a Włosi 68,3 proc.
Lepiej wyglądamy w rankingu warunków prowadzenia biznesu. W corocznym raporcie Banku Światowego (Doing Business 2013), który uwzględnia 185 krajów, Polska awansowała z 62. miejsca na 55. Jest też liderem w UE, jeśli chodzi o poprawę warunków prowadzenia działalności gospodarczej od 2005 roku (poprawa o 12,3 proc.). Ranking bierze pod uwagę 11 kryteriów. Polska nieprzerwanie od 2006 roku ulepsza warunki prowadzenia biznesu w 9 wskaźnikach rankingu.
W 2012 roku Polska umocniła swą pozycję dzięki reformom w czterech dziedzinach: rejestracja majątku, podatki, egzekwowanie kontraktów i procedura upadłościowa. Mimo to do czołówki krajów, gdzie biznes ma możliwości swobodnego rozwoju, jeszcze nam daleko. Musi dawać do myślenia fakt, że w ostatnim zestawieniu wyprzedziły nas m.in. Gruzja (9. miejsce), Litwa (27.) i Kazachstan (49.), a na szczycie znajdują się nie USA czy któreś z państw UE, lecz Singapur i Hongkong.
Szukając światełek w opiniach o Polsce, nie można pominąć 13. edycji konkursu "Deloitte Technology Fast 50" na najszybciej rozwijającą się firmę w Europie Środkowej. Wśród 50 firm aż 27 jest polskich. Ale tylko jedna z nich znalazła się na podium. Pierwsze miejsce przyznano rumuńskiej spółce Vola.ro. (jej przychody od 2007 roku wzrosły o 17 323 proc.). Trudno pominąć fakt, że Vola jest formalnie rumuńska, jednak została założona przed pięciu laty przez dwóch Polaków, a teraz kieruje nią rumuński wspólnik. Drugie miejsce wywalczył czeski serwis LiveSport, a trzecie – gliwicka spółka i3D (wzrost przychodów odpowiednio o 2,5 i 2,2 tys. proc.).
Wiele o życiu i warunkach działalności gospodarczej mówi zakres korupcji. W grudniowym raporcie Transparency International wśród 176 krajów Polska została umieszczona na 41. miejscu. Jest to pozycja taka sama jak w 2011 roku, ale dostaliśmy 3 punkty więcej. Znamienne, że w tym zestawieniu kolejność krajów jest często zaskakująco odmienna, niż w innych rankingach. Czołówki trzymają się mocno m.in. Dania i Finlandia, ale USA zostały zlokalizowane na 19. pozycji. Grecja spadła o 14 miejsc (na 94.), a Włochy o 3 (na 72.), co tłumaczy się wzrostem korupcji w krajach strefy euro najbardziej dotkniętych kryzysem finansowym.
Rodzimych krytyków polskiego systemu edukacji zaskoczyły wyniki Światowego rankingu na tym polu firmy Pearson. Według sir Michaela Barbera (odpowiadał w rządzie Tony’ego Blaira za reformy szkolnictwa), szefa zespołu, który dokonał analiz, Polska plasuje się na 14. miejscu, wyprzedzając m.in. Francję czy Niemcy.
W klasyfikacji tej brano wiele czynników: w czytaniu ze zrozumieniem w ciągu 9 lat skoczyliśmy z 25. miejsca na 15, w naukach przyrodniczych zajęliśmy 19. miejsce, a w matematyce 25. Brytyjski minister Michael Gove, komentując ten ranking podczas pobytu w Polsce, powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą": – Udało się wam podnieść wyniki słabych uczniów, zmniejszyliście różnice między najlepszymi a najgorszymi szkołami. Macie też niewielkie różnice w wykształceniu między dziećmi z rodzin zamożnych i biednych. Świadczą o tym wszelkie znane mi pomiary wyników, np. w nauce języków czy nawet w matematyce.
Jednakże wymowę tych pochwał obniża kolejny ranking 700 uczelni z 72 krajów (QS World University Rankings 2012/2013). Na liście najlepszych 400 uczelni Uniwersytet Warszawski zajął trzecie miejsce od końca. W grupie od 400 do 450 uczelni (już bez określania miejsca) wymieniony został Uniwersytet Jagielloński, a w ostatniej, siódmej setce – Uniwersytet Łódzki i Politechnika Warszawska. Dla porównania – w pierwszej dziesiątce znalazło się sześć uczelni w USA i cztery brytyjskie. Niezależnie od tego, jak ocenia się trafność kryteriów zastosowanych w tym rankingu, daje on wiele do myślenia.
Nie spieszcie się!
Obserwatorzy za granicą wciąż bacznie przyglądają się możliwościom wejścia Polski do strefy euro. Częste są głosy, które wyrażają zdziwienie obecną ostrożnością polskiego rządu wobec euro oraz krytycznie oceniają rosnącą niechęć społeczeństwa, by złotówkę zastąpić wspólną walutą. Jednak pojawiają się opinie, według których Polska nie powinna się spieszyć. Podczas warszawskiej konferencji ekonomicznej zorganizowanej przez Centrum Stosunków Międzynarodowych taki pogląd przedstawił jeden z najbardziej wpływowych inwestorów – George Soros.
Jego zdaniem kraje aspirujące do strefy euro powinny czekać dopóki euroland nie rozwiąże swoich problemów. Soros dodał, że kryzys polityczny jest czymś, co Polskę powinno szczególnie niepokoić. Należy jednak dodać, że równocześnie nasilają się ostrzeżenia, że odwlekanie wejścia do strefy euro może zaszkodzić Polsce i zepchnąć ją na margines Unii Europejskiej.
Zygmunt Słomkowski
źródło: FAKTY Magazyn Gospodarczy