Żyjemy w czasach, w których króluje zmienność
[14.05.2013] Zgodnie z prognozami sytuacja gospodarcza w strefie euro, a także w Polsce, powinna się poprawiać. Hossa może powrócić. Dla inwestorów 2013 rok będzie trudny – przyznają zgodnie analitycy.
Żyjemy w czasach, w których króluje szalona zmienność. Analitycy, którzy są zmuszeni do publikowania szczegółowych prognoz, mają świadomość, że zdecydowana większość z nich nie sprawdzi się – mówi Piotr Kuczyński, główny analityk Domu Inwestycyjnego Xelion.
Prognozy na 2013 rok są dość rozbieżne. W zdecydowanej większości scenariuszy pojawia się jednak przekonanie, że w drugiej połowie roku w strefie euro – po okresie recesji, w której gospodarka się obecnie znalazła – zacznie się okres ożywienia.
Towarzystwo Ubezpieczeń Euler Hermes przewiduje stopniowe ożywienie światowej gospodarki, ale dopiero w drugiej połowie 2013 roku – poinformował portal eGospodarka. – Globalny produkt krajowy brutto powinien wówczas odnotować niewielki wzrost do 2,5 proc. w porównaniu z 2,4 proc. w roku poprzednim. Tempo wzrostu będzie nadal wolniejsze niż przed kryzysem, głównie ze względu na trudności w strefie euro.
W 2013 roku recesja na tym obszarze gospodarczym utrzyma się. Zaobserwujemy: znaczne zapotrzebowanie na kredyty (głównie w południowych państwach peryferyjnych: Grecji, Włoszech i Hiszpanii), niską konkurencyjność, niewystarczającą liczbę nowych miejsc pracy, nierównowagi wewnętrzne.
Zatory blokują
– Choć strefę euro czekają dalsze turbulencje gospodarcze, społeczne i polityczne, zauważamy też sygnały pozytywne – twierdzi Wilfried Verstraete, prezes grupy Euler Hermes. – W 2012 roku udało się postawić ważne kamienie milowe w zakresie integracji członków strefy euro, do których należała ratyfikacja Europejskiego Mechanizmu Stabilności (ESM). Państwom strefy euro nadal jednak doskwiera brak silniejszego wsparcia dla sektora prywatnego, co może uniemożliwić pełne ożywienie gospodarcze. Z tego względu na 2014 rok przewidujemy jedynie niewielki wzrost w tym regionie, w wysokości 1,4 proc.
– W odniesieniu do polskich firm nie chodzi o to, kiedy pojawi się wzrost, ale jak wiele firm będzie mogło z niego skorzystać? – mówi Tomasz Starus, dyrektor Biura Oceny Ryzyka i Główny Analityk w Grupie Allianz. – Ożywienie na Zachodzie pociągnie za sobą wzrost zamówień eksportowych, ale wielu polskim firmom nie wystarczy kapitału obrotowego na zwiększenie produkcji. Innym uda się zapewne zdobyć komponenty do produkcji i sprzedać towar, ale mogą już nie przetrwać następującego po tym 2-3 miesięcznego okresu oczekiwania na należności, tracąc wcześniej płynność, napotykając po drodze wnioski wierzycieli o egzekucję należności.
– Zatory płatnicze są faktem. Na koniec grudnia ubiegłego roku na czas spłacane było 77 proc. należności, podczas gdy rok wcześniej było to odpowiednio o jeden procent więcej, a w 2010 roku dwa procent więcej – mówi Michał Modrzejewski, dyrektor w Dziale Analiz Należności Euler Hermes Collections, spółki z Grupy Allianz, z którego pochodzą te dane.
– To spadek odczuwalny dla biznesu, biorąc pod uwagę fakt, iż wiele firm ma obecnie rentowność właśnie na 1-2-procentowym poziomie. To zbyt mało, by akumulować kapitał własny i za mało, aby na podstawie takich wyników zdobyć zaufanie instytucji kredytujących. Ożywienie będzie więc nie tylko opóźnione, ale ponadto rozciągnięte w czasie. Część firm poczekać będzie musiało na efekty większego dopływu na rynek gotówki z zamówień eksportowych, aby zgromadzić własny kapitał obrotowy lub skorzystać na większej przychylności banków, która w efekcie tego nastąpi.
Bez euforii
Przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy jest dobrej myśli. Ocenił, że w 2013 i 2014 roku ma nastąpić w UE ożywienie gospodarcze. – Jestem przekonany, że najgorszy moment kryzysu strefy euro jest za nami. Przywracanie stabilności to preludium do ożywienia gospodarczego i wzrostu miejsc pracy w latach 2013 i 2014 – powiedział w przemówieniu, zamieszczonym na stronie internetowej Rady Europejskiej.
– Musimy zachować ostrożność, mówiąc o końcu kryzysu w strefie euro – stwierdził natomiast główny ekonomista brukselskiego think-tanku European Policy Centre Fabian Zuleeg. Dodał, że Van Rompuy, a także przewodniczący Komisji Europejskiej José Barroso, mają rację co do tego, że zmniejszyły się obawy, jeśli chodzi o rychłe załamanie się euro, czy też o to, że jakiś kraj będzie musiał wyjść z eurolandu w najbliższej przyszłości. – Ale oczywiście kryzys strefy euro ma wiele aspektów i pewne z nich dopiero są rozwiązywane, np. widzimy, że jest kilka gospodarek eurolandu, zwłaszcza Niemcy, które doświadczają spowolnienia gospodarczego. Daleko jest więc do końca kryzysu, także społecznego – ocenił.
Wzrost gospodarczy w eurolandzie powróci dopiero w 2014 roku – przewiduje w najnowszych prognozach Bank Światowy. To gorsze prognozy niż szacowała KE. Eksperci BŚ przyznają, że ryzyko pogłębienia kryzysu zmalało, ale decydujące będą najbliższe 2-3 lata.
Sytuacja złotego
Eksperci nie mają wątpliwości. To, ile zapłacimy za najważniejsze dla Polaków waluty – euro, dolara i franka szwajcarskiego – zależeć będzie od koniunktury gospodarczej za granicą, głównie w strefie euro.
Ostatnie tygodnie to czas stabilizacji na rynku walutowym. Od początku lutego złoty nieznacznie umocnił się wobec euro i franka szwajcarskiego. Stracił kilka groszy wobec dolara. Czego możemy spodziewać się przez pozostałą część 2013 roku?
Rozwój wypadków na rynku walutowym w najbliższych miesiącach będzie ściśle powiązany z nastrojami panującymi w światowej gospodarce. Jeżeli będą się poprawiały, inwestorzy życzliwym okiem spojrzą na złotego. Lepsza koniunktura w strefie euro powinna przełożyć się na jego wzmocnienie. To dobra wiadomość dla kredytobiorców, którzy zadłużyli się w walutach obcych.
– Popyt z zagranicy będzie pierwszym kanałem, który doprowadzi do ponownego przyspieszenia wzrostu PKB w Polsce, co będzie kolejnym pozytywnym impulsem dla złotego. Na takim założeniu opieramy naszą prognozę spadku kursów euro i dolara na psychologiczne poziomy – odpowiednio 4 zł za euro i 3 zł za dolara pod koniec tego roku – podkreśla Dorota Strauch z zespołu analiz ekonomicznych Raiffeisen Polbank.
Ekspertka EFIX DM podkreśla jednak, że pozytywny scenariusz wcale nie musi się ziścić. – Jeżeli spodziewane ożywienie gospodarek europejskich nie nadejdzie w II połowie roku, a Włochy nie będą kontynuowały reform rządu Mario Montiego, to awersja do ryzyka wśród inwestorów ponownie wzrośnie, co odbije się negatywnie na wartości rodzimej waluty – przewiduje Karolina Bojko-Leszczyńska.
Duży nacisk na możliwe osłabienie rodzimej waluty kładzie za to Marek Rogalski, analityk DM BOŚ SA. – Inwestorzy zbyt optymistycznie ocenili perspektywy dla potencjalnego ożywienia w 2013 roku. O ile niemiecka gospodarka nie wygląda źle, to pozostałe zdają się być w wyraźnym tyle – wskazuje Rogalski i dodaje, że dużą niepewność może wnieść rozwój wypadków na scenie politycznej w Hiszpanii, Włoszech i na Cyprze. Nie wolno też zapominać o Grecji.
Z drugiej strony pozytywny wpływ na naszą walutę może mieć fakt, że cykl obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej prawdopodobnie zakończył się, więc ustanie impuls działający na osłabienie złotego.
Czesław Rychlewski
źródło: FAKTY Magazyn Gospodarczy