Budżet jak galareta
[12.04.2013] Wiele wskazuje na to, że unijny budżet będzie w następnych latach przysłowiową galaretą – poddawaną ustawicznym wstrząsom. Powodów tego jest co najmniej kilka. Pierwszym z nich jest gospodarczy kryzys, jaki dotknął Europę, a który staje się coraz bardziej namacalny. Spowolnienie wzrostu gospodarczego najbardziej dotknęło kraje południa Europy.
Wynegocjowany podczas lutowego szczytu w Brukseli unijny budżet nie został zatwierdzony przez Parlament Europejski. Wszystko wskazuje na to, że polityczna gra wokół budżetu na lata 2014 – 2020 będzie trwała nadal. Donald Tusk przez ostatnie tygodnie deklarował pozyskanie środków, których faktycznie jeszcze nie mamy a teraz nawet nie wiemy, czy je otrzymamy w spodziewanej wysokości. Taka sytuacja może odbić się w przyszłości na polskich inwestycjach, których plany realizacji mogą zostać zagrożone.
13 marca br. Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której odrzucił budżet Unii Europejskiej na lata 2014 – 2020 w kształcie uzgodnionym przez europejskich przywódców w lutym, w Brukseli. Europosłowie zadeklarowali, że zagłosują za budżetem dopiero po pomyślnym przeprowadzeniu negocjacji z Radą Unii Europejskiej.
Potrzeba nowelizacji
Najbardziej zaskakujące było to, że zasadnicze zręby z unijnego budżetu jaki ustalono podczas szczytu budżetowego, posłowie PE potraktowali jedynie jako zalecenia polityczne. Ich zdaniem nowe ramy finansowe UE powinny zapewniać niezbędne środki do wyjścia Europy z gospodarczego kryzysu. Posłowie PE upominali się także o znaczne zwiększenie inwestycji w innowacje, badania, rozwój, infrastrukturę oraz środki, które mogłyby być przeznaczone na młodzież.
Debatując nad ostatecznym kształtem unijnego budżetu na najbliższe lata, posłowie PE zagrozili również, że nie rozpoczną dalszych negocjacji, dopóki Komisja Europejska nie przedstawi jasnych propozycji nowelizacji tegorocznego budżetu UE, które by zostały zaakceptowane przez rządy krajów członkowskich i sam PE. Chodzi przede wszystkim o nowelizację, która zapewniłaby pokrycie w tym roku wszystkich niezrealizowanych płatności z roku 2012.
Parlament chce nawet, aby Rada Europejska została zobowiązana do wypłacenia w bieżącym roku wszystkich zaległych wypłat, co pozwoliłoby na uniknięcie przeniesienia deficytu na następne lata – do nowych ram finansowych. Jak podkreślił przewodniczący PE Martin Schultz różnica pomiędzy tegorocznymi zobowiązaniami finansowymi a płatnościami w tegorocznym budżecie UE sięga kwoty 16 – 17 mld euro. Znacznie poważniejszą kwestią, jaka pojawiła się podczas obrad PE, była sprawa możliwości rewizji unijnego budżetu przez Parlament Europejski i Komisję Europejską w nowej kadencji, czyli po wyborach, jakie będą miały miejsce w 2014 r. Chodzi o to, aby w planie budżetu zawarta została specjalna klauzula zgodnie z którą, budżet traci ważność w razie braku rewizji.
Budżet jak galareta
Wiele wskazuje zatem, że unijny budżet będzie w następnych latach przysłowiową galaretą – poddawaną ustawicznym wstrząsom. Powodów tego jest co najmniej kilka. Pierwszym z nich jest gospodarczy kryzys, jaki dotknął Europę, a który staje się coraz bardziej namacalny. Spowolnienie wzrostu gospodarczego najbardziej dotknęło kraje południa Europy. Najlepszym miernikiem tego jest drastyczne pogorszenie się wypłacalności wielu z nich. W przypadku Grecji możemy mówić nawet o prawdopodobnym bankructwie, zaś Hiszpania, Portugalia i Włochy są już w połowie drogi do bankructwa. Tak przynajmniej widzą ten problem agencje ratingowe. Obecny kryzys gospodarczy powoduje również zaległości wielu państw członkowskich we wpłatach do unijnej kasy.
Dzisiaj tak naprawdę nie wiadomo, kiedy kryzys gospodarczy w Europie się skończy. Na razie unijni przywódcy optymistycznie sądzą, że już za dwa lata może on opuścić UE i rządy krajów członkowskich będą skłonne do większej hojności we wpłatach do unijnej kasy. Na razie, budżet UE ma jeden zasadniczy problem: to różnica pomiędzy zobowiązaniami a rzeczywistymi wpływami, sięgająca kwoty 52 miliardów euro (zobowiązania: 960 – wpływy: 908 mld euro). Obok wspomnianego deficytu jest jeszcze cały szereg problemów związanych z tym, w jaki sposób i na co przeznaczać unijne pieniądze.
Czerwiec odsłoni karty
Chodzi m.in. o przenoszenie niewykorzystanych środków między poszczególnymi liniami budżetowymi oraz przenoszenie środków z roku na rok. Niewykorzystane środki miałyby być przenoszone automatycznie na kolejne lata – teraz wracają do krajów członkowskich. Jeszcze bardziej złożoną kwestią jest realizacja budżetowych priorytetów.
Takim są na pewno projekty klimatyczne i energetyczne. Wiele wskazuje, na to że realizacja przy pomocy unijnych środków celów klimatycznych i energetycznych w następnych latach może pozostać, co najwyżej, na poziomie obecnego roku albo jeszcze niższym. To wszystko powoduje, że unijny budżet w najbliższych latach będzie musiał być maksymalnie elastyczny. Dzisiaj wiadomo jedynie tyle, że dopiero w czerwcu odbędzie się w Parlamencie Europejskim ostateczne, wiążące głosowanie w sprawie przyjęcia budżetu na lata 2014 – 2020.
Posłowie PE chcą też, aby głosowanie nad unijnym budżetem było jawne. Taką propozycję poparło aż 553 spośród 754 europejskich posłów. Ale zanim dojdzie do ostatecznego głosowania nad budżetem na lata 2014 – 2020 nadal będą trwały negocjacje nad uzgodnieniem ostatecznej treści rozporządzenia o wieloletnich ramach finansowych, na które PE musi wyrazić swoją zgodę. Musi również dojść do międzyinstytucjonalnego porozumienia pomiędzy Parlamentem, Radą Europejską oraz Komisją Europejską. To na pewno jeszcze potrwa.
Budżetowe gry a Polska
Dzisiaj pewne jest jedynie to, że unijny budżet o jakim była mowa podczas lutowego szczytu w Brukseli na pewno będzie mniejszy od poprzedniego. Ale pewne jest również to, że kwota 105,8 mld euro (72,9 mld euro z polityki spójności, 28, 5 miliarda euro ze wspólnej polityki rolnej), jaką mamy otrzymać w latach 2014 – 2020 nie oznacza, że ją nam już ostatecznie przyznano. Droga do tych pieniędzy jest jeszcze długa i daleka. Poza tym realizacja tych płatności może się odwlec w czasie i to z kilku powodów.
Po pierwsze nie ma żadnej pewności, że projekt wydatków, o których była mowa w lutym br. w Brukseli znajdzie w pełni pokrycie w unijnym budżecie. Po drugie nie jest również pewne, czy jego realizacji nie zahamują narastające zobowiązania płatnicze, na które brak środków. Jak już zostało zaznaczone – tylko w bieżącym roku w unijnym budżecie zabraknie około 16 – 17 mld euro na ten cel. To problem, który w latach 2014 – 2020 może stać się jeszcze bardziej poważny. Dla Polski, podobnie jak dla innych krajów Nowej Europy, to nie najlepsza perspektywa.
Dopiero teraz widać, że medialne deklaracje premiera Donalda Tuska o rzekomym sukcesie, jaki miał osiągnąć podczas budżetowego szczytu w Brukseli są typową partyjną propagandą – taką samą jak w czasach Edwarda Gierka, kiedy deklarowano, że budujemy druga Japonię. Z tym, że teraz problem z zatwierdzeniem projektu unijnego budżetu na lata 2014 – 2020 może odbić się na realizacji wielu polskich inwestycji, na które nie spłyną na czas z Brukseli niezbędne fundusze.
dr Leszek Pietrzak
Autor jest dr. historii, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych
źródło: "Gazeta Finansowa"