Unikaj bankomatów i przeliczeń kursowych
[15.06.2009] Podczas dwutygodniowych wakacji można zaoszczędzić – lub niepotrzebnie wydać – więcej, niż kosztuje prowadzenie konta osobistego przez resztę roku.
Szczególną uwagę na koszty usług bankowych za granicą powinny zwrócić osoby, które same płacą rachunki za hotel, wyżywienie czy wejścia do muzeów – radzi "Rzeczpospolita".
Gdy wakacje organizujemy samodzielnie, a więc rezerwujemy pobyt, opłacamy go kartą, na miejscu zaś płacimy w lokalnej walucie za żywność, paliwo czy bilety wstępu, wówczas warto wybrać bank znacznie staranniej. W przybliżeniu można przyjąć, że na każde 1000 zł wydane kartą może przypaść nawet 50 zł oszczędności (lub strat). Tyle bowiem wynosi różnica między minimalnymi i maksymalnymi stawkami, po jakich księgowane są zagraniczne płatności, stosowanymi przez różne banki.
Gdy zamiast płacić kartą, będziemy korzystać z bankomatów, różnice te dodatkowo się zwiększą. Tego, niestety, nie da się całkiem uniknąć nawet w tych krajach, w których obrót bezgotówkowy jest bardzo popularny. Opłaty za korzystanie z zagranicznych bankomatów są na ogół wysokie. Do wyjątków należą Alior Bank i mBank, które całkowicie zrezygnowały z ich pobierania – informuje "Rzeczpospolita".
Zamiast kartą wydaną do rachunku złotowego za granicą można też się posługiwać kartą do konta walutowego. Wadą takiego rozwiązania jest to, że trzeba otworzyć odrębny rachunek, ponieść związane z tym koszty, a potem kupować euro czy dolary w kantorze i wpłacać je w bankowym okienku. Z drugiej strony ceny walut w kantorach bywają korzystniejsze niż w bankach.
Otwarcie konta walutowego to jedyny sposób, by precyzyjnie i na bieżąco kontrolować wakacyjne wydatki. Jeśli wiemy, ile zapłaciliśmy za kupione w kantorze euro, możemy łatwo przeliczyć na złote wydatki na zakup biletu wstępu czy na obiad.
Więcej w "Rzeczpospolitej".
źródło: www.wealth.pl