Masowa prywatyzacja to żadne wyjście
[12.10.2009] W celu finansowania rekordowych deficytów budżetowych rząd przedstawił program prywatyzacji, który oparty jest na wyprzedaży aktywów państwa.
W celu finansowania rekordowych deficytów budżetowych rząd przedstawił program prywatyzacji, który oparty jest na wyprzedaży aktywów państwa, w sytuacji narastania długów i posiadania bilionowych zobowiązań emerytalno-rentowych. Program ten jest kontynuacją błędnej polityki, sprzedaży gospodarki na rzecz strategicznych inwestorów zagranicznych, często państwowych, której skutkiem jest utrata jej innowacyjności z powodu przeniesienia za granicę ośrodków badawczo-rozwojowych, jak i możliwości kreowania gospodarki opartej na wiedzy.
Bierna postawa
Sprzedaż naszych przedsiębiorstw inwestorom strategicznym, jak i bierne poddanie się procesom globalizacyjnym następuje w sytuacji kiedy koncerny globalne, które w ramach dopasowania się do zmniejszonego popytu światowego reagują na obniżone zapotrzebowanie, redukują swoje moce produkcyjne. Robią to też w krajach, które mają najniższe koszty produkcji. Przykładem jest General Motors, którego najefektywniejszymi fabrykami posiadanymi w Europie są zakłady w Polsce.
Koncern korzysta z bardzo niskich kosztów wynagrodzeń, a mimo to żąda od rządu pomocy finansowej dla swoich operacji zagranicznych, chociaż cieszy się zyskami ze swojej produkcji, m.in. dzięki niskim płacom w Polsce. Jednocześnie nie wspomina o takiej możliwości w Chinach, gdzie koncerny rozwijają swoją produkcję mimo bardzo niskiej rentowności. Nic dziwnego, skoro ceny nowych samochodów dostawczych pochodzące w 60 proc. z zakładu GM w Wuling wynoszą zaledwie 12,5 tys. zł.
Potęga Chin
Patrząc na optymistyczne wizje dotyczące wyjścia z recesji już w przyszłym roku, należy pamiętać, że w znacznym stopniu biorą się one z oczekiwań co do wzrostów i zwiększenia popytu z galopujących gospodarek Chin i Indii. Chiński pakiet stymulujący okazał się bardzo efektywny, przy czym w części stymulującej produkcję małych samochodów – wprost rewelacyjny. Ich sprzedaż w lipcu wzrosła o 49 proc., przy rentowności producentów zaledwie w wysokości 100 USD na samochodzie. Porównując tę sytuację do amerykańskich zakładów GM, gdzie same koszty finansowania zakładowych świadczeń emerytalno-zdrowotnych dla pracowników wynosiły około 1 tys. USD, może to świadczyć o zainteresowaniu potencjałem wzrostu pomimo niskiej rentowności w tym kraju.
Największy rynek samochodowy
W Chinach mamy do czynienia również z niską rentownością Toyoty, a jednocześnie z bardzo dużym zainteresowaniem dotyczącym obecności na tym rynku, mimo że sprzedaż wzrosła w tym roku o zaledwie 5 proc., a więc nawet niżej od 18,5 proc. wzrostu i 570 tys. w 2008 roku. Chiny poprzez swój rozwój gospodarczy stały się obecnie największym rynkiem samochodowym na świecie. W 2009 r. sprzedaż będzie wynosiła 11 mln 800 tys. samochodów, co jest wzrostem o 26 proc., przy czym wzrost produkcji rozkłada się nierównomiernie, jeśli wziąć pod uwagę korporacje globalne i producentów lokalnych, wśród których sprzedaż Shenzhen BYD Auto wzrosła o 183 proc. do 208 tys. samochodów.
Pakiety receptą
Jesteśmy obecnie zarzucani pozytywnymi prognozami gospodarczymi, podczas gdy sami wewnętrznie nie kreujemy polityki antyrecesyjnej, a licząc na ożywienie zagraniczne, musimy pamiętać, że Europa w wychodzeniu z kryzysu będzie opóźniona względem USA i istnieje duże ryzyko, że proces ten będzie długotrwały. W sierpniu w USA po raz pierwszy od dziewiętnastu miesięcy produkcja przemysłowa wzrosła, ale nadal wystąpił miesięczny spadek zatrudnienia w wysokości 216 tys., prowadzący do najwyższego od 26 lat, 9,7-proc. bezrobocia.
Głównymi czynnikami hamującymi recesję nadal są pakiety stymulacyjne, których koszty powodują gwałtowne narastanie poziomu długu. W świetle tych danych założenie, że już wkrótce nastąpi kompensujące odbicie związane z koniunkturą w segmencie prywatnym, wydaje się zbyt optymistyczne. Obecnie w sytuacji, gdzie nie ma jeszcze odbicia w sektorze prywatnym, następuje wypalanie się programów stymulujących w USA. Przykładem może być zakończony program zamiany starych samochodów dofinansowany z funduszy federalnych w wysokości 2 mld 900 mln USD.
Kryzys po polsku
Program pod nazwą "cash-for-clunkers" zakończył się 24 sierpnia i obecnie nie ma nowych, równie istotnych. Program wspierający wymianę przez konsumentów produktów AGD, czy to zamrażarek, czy lodówek ma już znacznie niższą wielkość pakietu i wynosi 296 mln USD, a i te pieniądze skończą się w listopadzie. Ponadto zapotrzebowanie na tego typu produkt jest ściśle skorelowane z budownictwem mieszkaniowym, a istniejąca w tym sektorze zapaść niewątpliwie nie polepszy jego wyników. Wielkość produkcji w segmencie AGD spadła w 2008 r. o 10 proc. i obecnie jest, włączając lipiec, niższa o 15 proc.
Z polskiej perspektywy bardziej istotna jest reakcja koncernów globalnych do niższego o 20 proc. zapotrzebowania światowego na powyższe produkty. I tak Whirlpool, który kontroluje ok. 50 proc. rynku amerykańskiego, zmniejszył ilość swoich pracowników o 5 tys. Szwedzki Electrolux zredukował zatrudnienie o 3 tys., a General Electric pierwotnie zamknął zakład w Indianie, a w chwili, kiedy podjął decyzję, redukcja dotknęła aż 3/4 załogi. Interesująca jest również reakcja giełdy na ogłoszenie 14 lipca pakietu dofinansowującego energooszczędne zakupy w wysokości od 50 do 200 USD – wartość akcji Whirlpoola wzrosła aż o 40 proc.
W poszukiwaniu recept
Kryzys jest w znacznym stopniu uzależniony od tempa "delewarowania się" gospodarki i to zarówno biorąc pod uwagę przedsiębiorstwa, jak i konsumentów. USA to kraj, w którym zamożność obywateli rosła nie z powodu oszczędności, ale z powodu inflacji wartości ich aktywów, dlatego obecnie kiedy spadła wartość domów na równi z ich aktywami emerytalnymi, poddani są podwójnej presji – muszą z jednej strony więcej oszczędzać, a z drugiej ze względu na sytuację na rynku pracy i konieczność spłaty pożyczek i trudność w pozyskaniu nowych, mają mniej dochodów do dyspozycji.
Ich spadek obecnie jest rekompensowany przez pakiety pomocowe i w sytuacji braku odbicia w sektorze prywatnym, należałoby wznowić pakiety w przyszłości, w celu przeciwdziałania pogłębieniu sytuacji kryzysowej. Na to wszystko nakładają się obawy co do przyszłego poziomu inflacji w sytuacji znacznej podaży pieniądza ze strony banków centralnych lub zagrożenia zbyt wczesnym zacieśnieniem polityki monetarnej, a więc uruchomieniem "strategii wyjścia", kiedy gospodarka nie wróci jeszcze do koniunktury, i poprzez to pogorszeniem jej perspektyw.
Zaostrzone kryteria
Należy też patrzeć na rozwój sytuacji na rynku kredytowym. Z jednej strony banki ze względu na wzrost poziomu ryzyka podczas kryzysu, jak i niepewność co do perspektyw rozwoju sytuacji, redukują działalność kredytową, a z drugiej strony potencjalni odbiorcy zmniejszają swoje zapotrzebowanie na środki. Gospodarstwa domowe są już nadmiernie zadłużone, podczas gdy u przedsiębiorstw występuje deficyt opłacalnych projektów. W USA w ostatnich 6 miesiącach wielkość kredytów zmalała o 8 proc.
W efekcie o ile inwestycje bankowe w najbezpieczniejsze aktywa związane z obligacjami skarbowymi wzrosły od lutego o 200 mld USD, to w tym samym czasie poziom zaangażowania kredytowego spadł o 290 mld USD. Badania ankietowe ukazują, że 1/3 banków aż do drugiej połowy 2010 r. będzie stosowała zaostrzone kryteria kredytowe, podczas gdy w segmencie kredytów hipotecznych wymagania ok. 40 proc. banków będą cięższe niż normalnie w "przewidywalnym" horyzoncie czasowym. Na to nakłada się ograniczenie procesu sekurytyzacji, który pozwalał na znaczące rolowanie i zwiększanie aktywności kredytowej.
W II kw. ich (ABS-ów) emisja była na poziomie niższym o 23 proc. niż rok wcześniej i aż o 72 proc. poniżej poziomu sprzed 2 lat. Dlatego też perspektywy dla koniunktury w USA są niepewne, a procesy zachodzące za oceanem będą w znaczący sposób oddziaływały na rozwój sytuacji kryzysowej w Europie. Dlatego istnieje spora niepewność co do czasu wyjścia z depresji. Na tym tle optymistyczne komentarze dotyczące gospodarki światowej, a tym bardziej jeśli chodzi o sytuację w naszym kraju, są zdecydowanie przedwczesne.
Rozwój bez inwestycji?
Stałe pogarszanie się sytuacji na rynku pracy prowadzi do analogicznego, jak w przypadku USA, spadku zatrudnienia i zmniejszenia dynamiki realnych wynagrodzeń, co będzie oddziaływało na obniżenie dynamiki konsumpcji. Okoliczności, które wystąpiły w I kw. i były związane ze spadkiem oszczędności sektora gospodarstw domowych o 15,7 mld PLN, będą wpływać na ograniczenie popytu w przyszłości. W ujęciu średnioterminowym uświadomienie sobie położenia finansów publicznych i niemożności zrealizowania oczekiwań w zakresie świadczeń emerytalno-zdrowotnych będzie również ograniczało popyt konsumpcyjny na rzecz oszczędzania środków na przyszłe wydatki emerytalne. W sytuacji kiedy gospodarka światowa dostosowuje się do mniejszego zapotrzebowania ze strony krajów wysoko rozwiniętych, przy niskim poziomie wykorzystania mocy produkcyjnej, naturalnym jest oczekiwanie zamykania zakładów przez korporacje globalne.
W przypadku otwartości na procesy globalne nie należy oczekiwać nowych, licznych projektów inwestycyjnych i to zarówno bezpośrednio ze strony inwestorów zagranicznych, jak i ze strony polskich podmiotów, które posiadając niewykorzystane moce produkcyjne, wstrzymają się z inwestycjami do czasu odbudowania popytu. Będzie to ograniczało perspektywy przyszłych wzrostów gospodarczych, a trudno wyobrazić sobie trwałe ożywienie gospodarcze przy braku nowych inwestycji produkcyjnych. Na to nakłada się analogiczna do amerykańskiej sytuacja na rynku kapitałowym, brak zasilania kredytowaniem ze strony banków zagranicznych, które przeżywając znaczące kłopoty w centrali, starają się redukować swoją ekspozycję zagraniczną.
Nie powtarzajmy błędów
Do tego dochodzi proces aprecjacji złotego częściowo spowodowany emisjami zagranicznymi i próbą zastąpienia emisji krajowych przez zagraniczne, wzmacniając kurs i pogarszając sytuację polskich eksporterów, przy jednoczesnym poprawieniu rentowności importerów. Powoduje to odwrócenie tendencji z początku roku, kiedy to posiadanie niezależnej waluty pozwoliło ograniczyć skutki załamania gospodarczego, a wycofanie inwestorów kapitałowych i osłabienie złotego skutkowało substytucją importu przez produkcję krajową. Obecne plany prywatyzacyjne na skalę 28 mld PLN są porównywalne z tymi z okresu początków rządów AWS-UW i jeśli byłyby zrealizowane, to przyniosą efekt podobny do tego ze wspomnianego okresu.
A pamiętajmy, że masowa wyprzedaż inwestorom zagranicznym tak silnie podbiła złotego, że później, aby ratować się przed załamaniem walutowym, ówczesny promotor propozycji prywatyzacyjnych tak bardzo musiał podnieść stopy procentowe, że nie tylko doprowadził do załamania finansów publicznych (słynna "dziura Bauca"), ale i do wieloletniego kryzysu gospodarczego w Polsce. Dlatego nauczeni poprzednimi doświadczeniami powinniśmy nie tylko unikać powtarzania błędów, ale również skoncentrować się na likwidacji deficytów finansów publicznych spowodowanych narastaniem zobowiązań emerytalno-rentowych i wesprzeć polskie wielodzietne rodziny w ich trudzie wychowania przyszłych podatników.
dr Cezary Mech
Autor jest byłym prezesem UNFE i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów
źródło: "Gazeta Finansowa"